Wiktor Przyjemski, Damian Ratajczak, Maksymilian Pawełczak, Kacper Mania, Bartosz Bańbor oraz Kevin Małkiewicz – tak prezentuje się skład żużlowej reprezentacji Polski juniorów na sezon 2026. W juniorskim zestawieniu zabrakło Oskara Palucha.

Brak Palucha w kadrze biało-czerwonych jest szokujący z kilku powodów. Po pierwsze, Paluch doskonale zna się ze Stanisławem Chomskim jeszcze z czasów współpracy w Gezet Stali Gorzów. Po drugie, młodzieżowiec Stali odjechał w zeszłym sezonie najwięcej wyścigów w PGE Ekstralidze spośród wszystkich juniorów (93), bijąc na głowę pozostałych powołanych żużlowców, bowiem drugi pod tym względem był Damian Ratajczak (72 wyścigi). Bez znaczenia zatem był aspekt doświadczenia.

ZOBACZ WIDEO: Będzie zmiana regulaminu rozgrywek? Ten warunek musi być spełniony

Po trzecie, Paluch zakończył sezon PGE Ekstraligi z lepszą średnią biegową, niż choćby powołany do reprezentacji Bartosz Bańbor.

– Brak w kadrze Polski Oskara Palucha to dla mnie ogromne zaskoczenie. Moim zdaniem zasłużył, żeby dostać powołanie do reprezentacji juniorów. Nie wiem, dlaczego trener Chomski go pominął, bo wiemy, że on ma potencjał. Nie wiem, czy to rozliczenia między nimi jeszcze z Gorzowa, czy trener Chomski brał pod uwagę inne czynniki, ale niezależnie od tychże czynników to po prostu zaskoczenie i z tego co wiem, nie jestem jedynym zaskoczonym. Ze znajomymi przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Ja bym go powołał. Oczywiście, że Oskar Paluch miewa wpadki i kryzysy, ale jest zdecydowanie lepszy, niż choćby Bartosz Bańbor. Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby nie Oskar Paluch, Gezet Stal Gorzów spadłaby z PGE Ekstraligi – mówi nam Leszek Tillinger, były działacz żużlowy.

Oczywiście brak powołania dla Oskara Palucha nie przekreśla jego szans, na angaż w reprezentacji Polski już po starcie przyszłego sezonu.