Turcja została wykluczona z programu F-35 w 2019 r. Amerykanie argumentowali swoją decyzję zakupem przez Ankarę wspomnianych rosyjskich systemów obrony powietrznej S-400 uznając, że nie mogą one współistnieć z najbardziej zaawansowaną i cenną amerykańską bronią, w tym F-35 (obawiali się, że zagrozi to technologii stealth tych myśliwców).

Tureckie władze wielokrotnie deklarowały, że S-400 nie są używane i nigdy nie zostaną zintegrowane z architekturą NATO, ale USA takie zapewnienia nie wystarczały. Teraz Ankara jest gotowa pójść dalej, ostatecznie rozwiązując problem rezygnując z rosyjskich systemów przeciwlotniczych.

– Wierzę, że te kwestie zostaną rozwiązane w ciągu najbliższych czterech do sześciu miesięcy – powiedział ambasador USA w Turcji Tom Barrack.

W tym momencie nie jest jasne, jaka przyszłość czeka zakupione przez Turcję baterie S-400. Jedną z opcji pojawiających się w przestrzeni publicznej jest pozostanie tej broni w Turcji, ale pod kontrolą USA. Inna możliwość to ich sprzedaż, chociaż niewykluczone, że Rosjanie zapisali sobie w umowie opcję wyrażenia zgody na taki krok, co dałoby im możliwość wyboru kierunku. Zdaniem branżowych analityków zdecydowanie najmniej prawdopodobne opcje do przekazanie baterii S-400 jednej ze stron walczących w Ukrainie – na to zgody raczej nie wyda Waszyngton.

Szybko starzejąca się flota F-16 (ponad 200 sztuk) i opóźniający się rozwój rodzimego myśliwca KAAN zmuszają Turcję do poszukiwania nowszych myśliwców. Chociaż w październiku br. Ankara po latach wysiłków dyplomatycznych doszła do porozumienia z Londynem w sprawie pozyskania 20 myśliwców Eurofighter Typhoon, nie pokrywa to jej potrzeb.

F-35, najbardziej zawansowane samoloty bojowe NATO, najlepiej podkreślałby ambicje Turcji w regionie i całym Sojuszu, w którym uchodzi za jedną z najsilniejszych armii.