- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
W sierpniu ubiegłego roku Filip Chajzer zdecydował się na zabieg bondingu, polegający na upiększeniu zębów za pomocą materiału kompozytowego. „Nigdy nie sądziłem, że to, jak czujesz się ze swoim uśmiechem, ma tak kolosalne znaczenie dla samooceny. Uwielbiam się śmiać, to moje w sumie hobby” — przekonywał krótko po zabiegu, dzieląc się przy tym efektem przed i po.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Prezenter dziękował także lekarzowi odpowiedzialnemu za wykonanie zabiegu. „Piotrze, niech los Ci zawsze sprzyja” — czytamy w jednym z postów na Instagramie.
- Jakie powikłania miał Filip Chajzer po zabiegu bondingu?
- Co mówi higienistka Aneta Zamęcka na temat bondingu?
- Jakie są zalecenia dotyczące pielęgnacji po bondingu?
- Dlaczego Filip Chajzer zdecydował się na bonding?
Filip Chajzer zmaga się z powikłaniami po bondingu. „Pluję krwią”
W ostatnich tygodniach dziennikarz zaczął jednak negatywnie oceniać bonding, wskazując, że zabieg ten przyczynił się do ogromnego bólu i problemów bakteryjnych w jego jamie ustnej. „[…] Być może są ludzie, na których to działa. Na mnie, niestety, zadziałało to tak, że codziennie rano, w środku dnia i wieczorem, czyli zawsze wtedy, kiedy myję zęby, pluję krwią” — ujawnił w relacji na Instagramie.
Znany wśród celebrytów stomatolog Piotr Trafidło postanowił zabrać głos w sprawie, ujawniając kulisy współpracy z Filipem Chajzerem. Lekarz zdradził, że dziennikarz wykonał u niego bonding razem ze swoją dziewczyną, a także przywiózł znajomego, któremu również miała zostać przeprowadzona pełna metamorfoza zębów. Nie zapłacili za to ani złotówki.
W odpowiedzi prezenter zarzucił lekarzowi złamanie tajemnicy lekarskiej. „Panie Piotrze, nie wykonano mi tego zabiegu za darmo, na zasadzie umowy. Wykonano go poprzez wykorzystanie moich zasięgów celem reklamy do uzyskania większej liczby klientów” — przekonuje prezenter.
Higienistka stomatologiczna ostrzega przed bondingiem. „Zastanówcie się dziesięć razy”
Największym problemem nie jest jednak forma umowy zawartej między lekarzem a celebrytą, a komplikacje, z jakimi zmaga się Filip Chajzer po wykonaniu jakże popularnego w ostatnich latach zabiegu stomatologicznego.
Bonding opisywany jest jako małoinwazyjna metoda stomatologii estetycznej, polegająca na odbudowie zębów przy użyciu materiału kompozytowego. Pozwala poprawić ich kształt i kolor oraz zamaskować różnego rodzaju niedoskonałości, takie jak ukruszenia, pęknięcia czy przebarwienia. Zabieg zazwyczaj nie wymaga szlifowania szkliwa, przebiega szybko, często kończy się podczas jednej wizyty, a efekty są widoczne niemal natychmiast.
Okazuje się jednak, że w rzeczywistości zabieg ten nie jest tak nieinwazyjny, jak jest to przedstawiane. Głos w tej sprawie w ostatnim czasie zabrała Aneta Zamęcka, zawodowo zajmująca się profilaktyką stomatologiczną, która opisuje go jako „porażkę stomatologiczną i estetyczną ostatnich czasów”.
Bonding to oklejanie zębów kompozytem — takim samym materiałem, z którego robi się plomby, gdy leczy się próchnicę. To jest właśnie bonding. Oklejanie własnych zębów materiałem kompozytowym i układanie go w odpowiedniej formie
— wyjaśnia Aneta Zamęcka, która prowadzi w sieci profil o nazwie dental_hygienist_aneta.
Higienistka dodaje przy tym, że pacjenci często nie są uświadamiani przez dentystów, że po wykonaniu bondingu nie wolno pić czarnej kawy, ani kwaśnych rzeczy, bo powodują one przebarwienia. Materiał ten nie jest także na tyle twardy, by można było gryźć orzechy. Po zabiegu należy również stosować odpowiednio dobraną pastę, aby nie porysować kompozytu, i bardzo dbać o higienę jamy ustnej.
„Przy bondingu powinniście chodzić na higienizację przynajmniej co cztery miesiące. Dlatego, że tam odkłada się brud. Zębów nie domywamy. 90 proc. Polaków niestety nie domywa zębów. Bonding zdecydowanie nie jest dla osób, które słabo dbają o higienę” — przekonuje ekspertka.
Higienistka stomatologiczna grzmi na temat bondingu. „Ludzie przychodzą do mnie z płaczem”
Co jednak szczególnie zatrważające, sami dentyści — w ocenie specjalistki — również często nie mają pojęcia, jak poprawnie wykonać bonding i skupiają się głównie na korzyściach finansowych, gdyż zabieg ten nie należy do najtańszych.
Ludzie przychodzą do mnie z płaczem, dosłownie z płaczem. Co im dentysta zrobił? No przecież ja tego nie naprawię. […] Jest pełno nawisów, których nie powinno być. Nie możecie mieć nawisów, bo tam się robi próchnica, stany zapalne dziąseł […] Pacjenci wydają na to naprawdę duże pieniądze. Później te zęby wyglądają tragicznie. Jest pełno nawisów, jest to nierówne, psuje się, odpryskuje, przebarwia i w ogóle
— ujawnia Zamęcka, bazując na własnych obserwacjach.
Filip Chajzer w swojej relacji na Instagramie wyjaśnił, że dopiero po wyleczeniu stanów zapalnych powstałych pod bondingiem będzie mógł zdjąć go z zębów. Z kolei Piotr Trafidło w swojej odpowiedzi podkreśla, że jest to bezpieczny zabieg i w przypadku większości pacjentów całkowicie odwracalny.
Aneta Zamęcka ma jednak na ten temat inne zdanie. „To nie jest tak, że to jest proces odwracalny, że to można odwrócić […] Nie da się tak usunąć bondingu, żeby nie naruszyć struktury szkliwa. Także zastanówcie się dziesięć razy, zanim to zrobicie — podkreśla higienistka i apeluje: „Jeśli macie inną możliwość, wystarczy wam higienizacja i wybielanie, żeby wydobyć piękno z waszych naturalnych zębów, to zastanówcie się naprawdę. Bonding to jest ostateczność.