— Jesteśmy dogadani. Liderzy na ostatnim spotkaniu koalicyjnym dopięli szczegóły, teraz trzeba będzie je wdrożyć. Nasz szczegółowy plan ogłosimy najpewniej w styczniu — słyszymy od bliskiego współpracownika jednego z liderów koalicji.
Styczeń jest istotny, bo wtedy ma się odbyć głosowanie nad dwoma kandydaturami na sędziów TK zgłoszonymi przez PiS. Sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka tydzień temu negatywnie zaopiniowała kandydatury posła tego ugrupowania Marka Asta oraz prof. Artura Kotowskiego. Procedura wyboru sędziów TK toczy się ponownie, po tym, gdy — w lutym, maju i wrześniu — Sejm odrzucił obydwie kandydatury. Oprócz PiS pozostałe kluby nie zgłaszają nikogo do TK.
To ma się zmienić już na początku roku. Decyzja w tej sprawie zapadła na ostatnim spotkaniu szefów partii tworzących koalicję rządzącą.
Kluczową datą jest 18 grudnia. Wówczas Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma wydać wyrok po skardze Komisji Europejskiej, która poruszyła w niej m.in. kwestię tzw. dublerów w TK. Wszystko wskazuje na to, że po tym wyroku Sejm przyjmie specjalną uchwałę, która otworzy cały proces.
W ostatni piątek Krystyna Pawłowicz jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego przeszła w stan spoczynku. Oznacza to, że teraz TK będzie liczyć 10 sędziów na 15 przewidzianych stanowisk sędziowskich. 20 grudnia z TK odejdzie Michał Warciński, co będzie oznaczać, iż pod koniec roku urzędujących sędziów będzie dziewięciu przy sześciu wakatach. W przyszłym roku z Trybunału odejdą dwie kolejne osoby: Andrzej Zielonacki i Justyn Piskorski.
Od prawie dwóch lat rząd ignoruje wszystkie decyzje TK. Nie publikuje jego orzeczeń, uznając je za niebyłe. Przy okazji prac nad budżetem na 2025 rok obóz władzy postanowił sięgnąć po ciężką artylerię. Parlament obciął projektowany budżet TK o 10 mln zł. Nie przewidział też ani złotówki na wynagrodzenie dla sędziów. Pieniądze dostają jedynie pracownicy i sędziowie w stanie spoczynku.
Na początku października 2024 r. prezydent Andrzej Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej dwie ustawy dotyczące TK, które miały zreformować sąd konstytucyjny. Rządzący liczyli na to, że skargę wycofa w sierpniu nowy prezydent, którym z założenia miał być Rafał Trzaskowski. Ten jednak przegrał wybory z Karolem Nawrockim i jest jasne, że żadnych zmian ustawowych nie będzie. Będą więc nowi sędziowie.
Gdyby obecny Sejm obsadzał wakujące miejsca, kilka miesięcy przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi sędziowie wybrani przez posłów obecnej kadencji Sejmu uzyskaliby większość.
Bez polityków w TK
— Trybunał Konstytucyjny trzeba odbudować od podstaw. Odbudować całą instytucję, której autorytet upadł i dziś po prostu nie istnieje — mówił wczoraj Onetowi minister sprawiedliwości Waldemar Żurek.
Szef resortu był również pytany przez Magdalenę Gałczyńską o kandydatury do TK. W mediach ostatnio pojawiały się nazwiska m.in. Adama Bodnara i Roberta Kropiwnickiego.
— Tam muszą trafić rzetelni, doskonali prawnicy z autorytetem, a nie politycy w togach, którzy chodzą na pasku jakiejkolwiek partii politycznej. Z drugiej jednak strony, muszą tam pojawić się ludzie, którzy będą fighterami, którzy będą o ten trybunał walczyć, walczyć o jego niezależność — wskazał.
Minister nie mówił więc wprost o kandydatach. Mimo że na giełdzie pojawiają się nazwiska ludzi władzy, bardziej prawdopodobne jest, że po doświadczeniach z czysto politycznymi powołaniami do TK, w jakich celował PiS, Koalicja Obywatelska postawi raczej na prawników, ekspertów.
Sam Adam Bodnar powiedział w TVN24, że nie jest zainteresowany kandydowaniem do Trybunału Konstytucyjnego. Były minister sprawiedliwości stwierdził, że jest zwolennikiem rozwiązania, by ludzie sprawujący mandat parlamentarny bądź funkcje rządowe musieli odczekać kilka lat, zanim staną się członkiem TK.
Nasi rozmówcy z KO zaprzeczają też, by o stanowisko w tym organie miał się ubiegać były wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki, choć jego nazwisko pojawia się na giełdzie regularnie i to od wielu miesięcy.
— „Kropa” oczywiście chciałby kiedyś zasiąść w TK, ale na pewno nie teraz. On ma kwalifikacje, bo zrobił habilitację z prawa konstytucyjnego, więc pod względem formalnym żadnych przeszkód nie ma. Natomiast to by źle wyglądało, gdyby on teraz, prosto z ław poselskich przesiadł się do Trybunału — mówi nam poseł KO.
Marek Zakrzewski / PAP
Robert Kropiwnicki
Ważny polityk PSL: — My musimy tam wskazać osoby, które nawet nie dotknęły polityki. Na tym ma polegać zmiana w stosunku do tego, co robiło Prawo i Sprawiedliwość.
Cały scenariusz może się jednak rozsypać, jeśli Karol Nawrocki nie przyjmie ślubowania od nowo wybranych sędziów. Precedens już był.
Andrzej Duda w 2015 r. odmówił przyjęcia przysięgi od pięciu osób, które wybrał Sejm w końcówce rządów PO-PSL. Powoływał się na wadliwość ich wyboru. TK kierowany jeszcze przez Andrzeja Rzeplińskiego uznał później, że z tej piątki trójka była wybrana prawidłowo. Mimo to do dziś nie zostali oni zaprzysiężeni. Furtka do tego typu działań została więc otwarta.
Michał Zieliński / PAP
Były prezydent RP Andrzej Duda
A biorąc pod uwagę, że prezydent poszedł na totalną konfrontację z obozem władzy, każdy wariant jest możliwy.
— Wtedy zastosujemy inny wariant — słyszymy od ważnego polityka koalicji. Nasz rozmówca nie tłumaczy jednak, o co dokładnie chodzi.
Pewne jest jedno — rządzący realnie szykują się do wybrania nowych sędziów TK. Dowodem jest efekt prac nad budżetem państwa na 2026 r. w Sejmie. Tym razem ustawa budżetowa przewiduje pieniądze na pensje dla wszystkich sędziów — nie tylko tych w stanie spoczynku. Wprawdzie — jak słyszymy — może dojść do jakiejś korekty na etapie prac senackich, jednak to nie jest pewne.
Dziś, jak wynika z naszych informacji, w tej sprawie po posiedzeniu rządu, miało dojść do spotkania Waldemara Żurka, ministra ds. realizacji programu rządu Macieja Berka i ministra finansów Andrzeja Domańskiego.