Gospodarka niemiecka trzeszczy. I to dosłownie. Widać to w praktycznie każdej dziedzinie. A szczególnie motoryzacji. Prawie każdy zakład produkujący dla sektora moto u naszego zachodniego sąsiada zwalnia pracowników. Skali tych zwolnień aż ciężko się doliczyć. To setki tysięcy etatów. To jednak nadal nie koniec. Bo w Niemczech maleje także produkcja samochodów. Już dziś mówi się o spadku o blisko 10 procent.
Zobacz wideo Policyjny pościg ulicami Wrocławia
Niemiecka motoryzacja na dużym minusie
Niemcy trafiły w ślepą uliczkę. A obecna sytuacja jest trochę ich winą. Bo koncerny motoryzacyjne zgubiła pycha. Skąd jednak aż tak duże załamanie, skoro np. sprzedaż nowych aut w Niemczech nie maleje, a wręcz rośnie? Tu problem ukrywa się gdzieś indziej. I problemy są tak naprawdę dwa.
Po pierwsze Niemcy upierają się przy produkcji pojazdów spalinowych. Głównie je składali w rodzimych zakładach. Benzyniaki i diesle niestety są na minusie. Tylko w tym roku zbyt aut zasilanych paliwem PB w Niemczech spadł o blisko 23 proc. Motory wysokoprężne straciły prawie 19 proc. Takie dane podaje ACEA.
Po drugie Niemcy zostali dosłownie zmuszeni do zrewidowania rodzimych planów produkcyjnych. Bo koszty pracy zakładów w tym kraju są skrajnie wysokie. To jedne z najdroższych lokalizacji w całej unii. Wysoki koszt produkcji przekłada się na drogie auta. Drogie auta z kolei tracą na rynku na konkurencyjności. Szczególnie w walce z chińską konkurencją.

Produkcja samochodów (zdjęcie ilustracyjne)Fot. Krzysztof Pazdalski / Shutterstock
Problemy w Niemczech oznaczają problemy w Polsce
Sytuacja w Niemczech jest zła. I co gorsze, to nie jest tak, że Polacy mogą patrzeć na kolejne doniesienia dotyczące zwolnień w niemieckim sektorze motoryzacyjnym, siedząc wygodnie w fotelu z miską popcornu. Bo skutki będą odczuwalne także u nas. Nie od dziś wiadomo, że Polska jest ważnym zapleczem produkcyjnym dla Niemiec. To u nas powstaje dużo podzespołów, które trafiają do niemieckich zakładów. To nie tylko części do samochodów, ale także silniki.
Gdy Niemcy postanowią zamknąć rodzime fabryki motoryzacyjne i przenieść montaż pojazdów do zakładów w innych krajach, polskie zaplecze nie będzie już potrzebne. Zmianę w tym kierunku niestety powoli widać. Pojawiają się pierwsze sygnały mówiące o tym, że niemiecki kryzys przeniesie się do Polski.

Produkcja samochodów (zdjęcie ilustracyjne)Fot. REUTERS/Christoph Steitz
Niemcy kupują 40 proc. części produkowanych w Polsce
Jak podaje Samar, tylko w pierwszym kwartale 2025 r. spadek eksportu polskich części i akcesoriów do samochodów sięgnął blisko 9 proc. A mówimy przecież o rynku, który oznacza ponad 40 proc. całego eksportu polskiej branży motoryzacyjnej. Przy czym do Niemiec trafia prawie 39 proc. skumulowanej produkcji! To przekłada się na spadek zatrudnienia. Producenci części i akcesoriów w samym pierwszym kwartale musieli zredukować ilość etatów o 1,4 proc.
Jeszcze gorzej prezentują się wyniki badania CLEPA – Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych i instytutu McKinsey, które przytacza serwis Auto Expert. 62 proc. dostawców podzespołów w Europie ma problemy z utrzymaniem pełnego wykorzystania zakładów. Aż 37 proc. dostawców przewiduje konieczność zamknięcia części zakładów do 2030 r. Dodatkowo 71proc. proc. firm zmaga się z niemożnością przerzucenia rosnących kosztów na producentów aut.
Dane pokazują mało optymistyczny obraz. Zwiastują zwolnienia i upadłości. Z drugiej strony stanowią jeden z ostatnich dzwonków alarmowych. Konieczne są działania. Nie tylko ze strony przedsiębiorstw, ale także rządów. Bo takiej sytuacji nie da się naprawić na samym poziomie biznesowym.