Od dziś dzieci w Australii nie powinny już móc korzystać z mediów społecznościowych, takich jak: Facebook, Instagram, Snapchat, Threads, TikTok, Twitch, X, YouTube, Kick, Reddit. Czy wprowadzenie “The Social Media Minimum Age Bill” się udało i australijskich dzieci nie ma już na socialach? Odpowiedzi się pewnie domyślacie 🙂
Bardzo ważna informacja dotycząca ochrony dzieci w internecie
Zacznijmy od tego, że jako Niebezpiecznik zgadzamy się z najnowszymi wnioskami psychologów, że dzieci do 16 roku życia nie powinny mieć dostępu do mediów społecznościowych. W obecnym kształcie. Czyli w takim, gdzie:
- algorytmy platform profilują i podsuwają treści, w większości krótkie i głupie, co negatywnie wpływa nie tylko na dziecięce mózgi
- platformy nie usuwają treści nielegalnych i to pomimo wielokrotnych zgłoszeń,
- właściciele platform stawiają wyłącznie na maksymalizację swojego zysku, a nie dobro czy rozwój albo edukację użytkowników
Uważamy, że to rolą rodziców i w gestii rodziców (a nie platform czy rządu) powinna być ocena, co może, a czego nie może konkretne dziecko robić przed ekranem. Rolą rządów, platform i szkół powinna natomiast być obowiązkowa edukacja rodziców (w kampaniach, na wywiadówkach) w obszarze:
- jakie są najnowsze wnioski z badań, jeśli chodzi o wpływ elektroniki i różnych zakątków internetu na dzieci (bo nie cała elektronika i nie cały internet jest zły)
- jak można wdrożyć metody tzw. “kontroli rodzicielskiej” w zależności od swoich przekonań, etapu rozwoju dziecka (jeden 12 latek nie jest równy drugiemu) czy poziomu zaufania jakim rodzice swoje dzieci darzą. Bo to kontrola rodzicielska zaaplikowana na wejściu (urządzenia do których ma dostęp na dziecko) przez rodzica, jest najmniej naruszającą prawa innych osób formą ograniczeń.
Trzeba jednak przy tym pamiętać, że pewnych kwestii dotyczących ochrony dzieci w internecie nie da się rozwiązać technologią — pisaliśmy już wielokrotnie, więc nie będziemy się powtarzać, po prostu przeczytajcie ten artykuł. Przeczytajcie też dlaczego warto chronić prywatność dziecka za wszelką cenę. Oraz — jeśli jesteście odpowiedzialnymi rodzicami — rzućcie okiem na nasz poradnik, który pokazuje jak możecie, jako rodzice, skutecznie ograniczyć dziecku dostęp do nieodpowiednich dla niego treści i aplikacji oraz jak możecie skutecznie limitować/kontrolować czas, jaki spędza przed ekranami.
A teraz, po tym przydługim, ale istotnym i potrzebnym wstępie, wróćmy do Australii.
To nie wyszło bo nie miało prawa wyjść
Politycy znów życzeniowo narzucili na platformy obowiązek ograniczenia dostępu dla osób poniżej 16 roku życia. Dali co prawda serwisom wskazówki, ale relacje młodych osób z Australii pokazują, że różne serwisy różnie do tego podeszły.
Niektóre z dzieci faktycznie zobaczyły dziś, po odpaleniu aplikacji danego serwisu, komunikat informujący o blokadzie konta dopóki nie przejdą weryfikacji, że mają więcej niż 16 lat.
Ale to samo dziecko, które zobaczyło taki komunikat na swoim Instagramie, nie widziało już takiego komunikatu na swoim TikToku. Więc ochrona nie jest szczelna i — to jest to czego większość polityków nie rozumie — nigdy szczelna nie ma szansy być. A tylko szczelna ochrona rozwiązuje problem, który wprowadzona w Australii ustawa chce rozwiazać.
Jak australijskie serwisy typują małolatów?
Możemy się jedynie domyślać, że platformy ustalając, czy konto należy do osoby “
Powyższe oznacza, że nie wszystkie konta dzieci mogły dziś zostały oflagowane do weryfikacji. Ale również, że oflagowane jako konta dzieci mogły przez pomyłkę zostać konta należące do osób dorosłych. I teraz ci dorośli będą musieli się zweryfikować narażając swoją prywatność.
Jak wygląda weryfikacja wieku?
Dotknięci weryfikacją wieku Australijczycy informują, że jedne serwisy proszą ich o zrobienie selfie (lub filmu). Ale serwisy mają też możliwość weryfikacji na kilka dodatkowych sposobów, takich jak:
- “przez kartę płatniczą”
- firmę trzecią, która potwierdziła już wiek użytkownika i za niego poręczy”
Jest też możliwość wgrania skanu dokumentu tożsamości potwierdzającego wiek. I jakież to jest złe rozwiązanie! Różne platformy wielokrotnie pokazały, że nie są w stanie upilnować tak zbieranych danych i że wprost kłamią, mówiąc że kasują takie skany zaraz po “weryfikacji”. Ostatni incydent tego typu dotyczył Discorda — wykradziono skany dokumentów użytkowników, których Discord poprosił o weryfikację i których informował, że skanów przechowywać nie będzie…
Żeby było weselej, niektóre z dzieci wyglądające na starsze, przechodzą “test selfie”, chociaż 16 lat nie mają. Czy inne proszą starszych kolegów o przejście weryfikacji za nich? Nie wiemy, choć się domyślamy… Żeby było jeszcze weselej, sam australijski rząd stwierdził w fazie testów, że biometria twarzy jest najgorszym podejściem…
Podkreślmy też, że ten “kłopot” weryfikacji dotyczy tylko tych, którzy już konta mieli na platformach i łączyli się do nich ostatnio z obszaru Australii. On nie dotyczy osób, które serwis społecznościowy identyfikuje jako użytkowników innych krajów. A to oznacza, że…
Sprzedaż VPN-ów wzrośnie w Australii
Aktualnie dzieci chcące dalej korzystać z platform od których się już uzależniły, zakładają na nich nowe konta przez VPN-y. Bo te konta nie będą wymagać weryfikacji wieku. Część dzieci, które VPN-a nie ogarną, pewnie zacznie też korzystać z innych, (jeszcze) bardziej szemranych usług, które mogą się dla nich okazać jeszcze gorsze niż “znane serwisy społecznościowe”. Właściciele takich usług, powiedzmy że z Burkiny Faso albo San Darknetos, w przeciwieństwie do Mety, niekoniecznie będą chcieli respektować prawo Australii.
Wygląda więc na to, że na wprowadzeniu nowego prawa najbardziej ucierpiały:
- te dzieci, które wykorzystywały media społecznościowe do kontaktu ze swoimi rówieśnikami, a nie (tylko) bezmyślnego scrollowania. Jeśli nie ustaliły zawczasu ze znajomymi innego kanału komunikacji, to możliwe że straciły kontakt z ważnymi dla siebie osobami (oboje nieletnich rozmówców ma teraz potencjalnie zablokowane konta).
- ci dorośli, którzy przez platformy zostali mylnie uznani jako dzieci. Muszą się teraz “zweryfikować” wysyłając przez internet skan swojego dokumentu tożsamości, co ZAWSZE jest bardzo kiepskim pomysłem lub — jeśli platforma oferuję inne opcje — muszą pokazać twarz, kartę płatniczą albo ujawnić się jako klient innej instytucji, w której już zweryfikował tożsamość.
Niestety, dopóki wszyscy nie zdamy sobie sprawy, że dzieci przed najgorszym w internecie jesteśmy w stanie ochronić nie prostymi do uchwalenia i bardzo łatwymi do ominięcia “zakazami”, ale głównie odpowiednim wychowaniem i opieką rodziców oraz nauczycieli, to wciąż będziemy mieli te same problemy. I wciąż będziemy ryzykować, że co cwańsze rządy, chcące te problemy nam rozwiązać, będą chciały przy okazji “ochrony dzieci” przepchnąć jakieś dodatkowe, głupkowate ograniczenia.

