Dążenie Donalda Trumpa do zakończenia wojny między Rosją a Ukrainą jest w coraz większym stopniu motywowane jego niecierpliwością — wobec Wołodymyra Zełenskiego i europejskich przywódców. Według prezydenta USA stoją oni na przeszkodzie zarówno pokojowi, jak i przyszłej współpracy gospodarczej między Waszyngtonem a Moskwą.

Wyraz swoim frustracjom Trump dał podczas rozmowy z Dashą Burns z POLITICO. Wyśmiał w niej europejskich przywódców, nazywając ich gadułami, które „nic nie produkują”. Oświadczył też, że Zełenski musi „grać zgodnie z zasadami”, bo „Rosja ma przewagę”.

Ukraiński prezydent, który — według Trumpa — nawet nie przeczytał najnowszej propozycji pokojowej, spędził poniedziałek, pracując z przywódcami Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii nad zmianą 28-punktowej propozycji Amerykanów. Po spotkaniu stwierdził, że została ona skrócona do 20 punktów.

— Usunęliśmy punkty otwarcie antyukraińskie — powiedział grupie dziennikarzy w Kijowie, podkreślając, że Ukraina nadal potrzebuje silniejszych gwarancji bezpieczeństwa i że nie jest gotowy oddać Rosji więcej ziemi w Donbasie, niż obecnie zajmuje jej wojsko.

Moskwa prawdopodobnie nie zrezygnuje ze swoich żądań, przez co rozmowy pokojowe prowadzone przez Biały Dom najpewniej utkną w impasie. W miarę jak irytacja Trumpa się pogłębia, rośnie presja na Europejczyków popierających Zełenskiego, by udowodnili, że prezydent USA się myli.

Władimir Putin w Moskwie, 8 grudnia 2025 r.Contributor / Contributor / Getty Images

Władimir Putin w Moskwie, 8 grudnia 2025 r.

— Mówi, że nic nie produkujemy [żadnej broni], i przykro mi to mówić, ale jest w tym trochę prawdy — przyznaje anonimowo jeden z europejskich urzędników. — Robimy to teraz, ale zbyt późno zdaliśmy sobie sprawę z tego, że to my jesteśmy rozwiązaniem naszego problemu.

Jako dowód tych zmian przywołuje zwiększone zobowiązania NATO w zakresie wydatków na obronność oraz inicjatywę PURL, w ramach której członkowie sojuszu kupują amerykańską broń, aby wysłać ją Ukrainie. W najbliższej przyszłości Unia Europejska będzie jednak musiała zmierzyć się z trudnym zadaniem przekonania Belgii do wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów na sfinansowanie pożyczki dla Ukrainy w wysokości prawie 200 mld dol. (725 mld zł).

— Jeśli nam się to nie uda, będziemy mieli kłopoty — mówi drugi europejski urzędnik.

„Egzystencjalna zależność”

Rosnąca presja Trumpa na Ukrainę jasno pokazuje, że miesiące ostrożnego traktowania prezydentem USA — i prób wpływania na niego przez prywatne SMS-y oraz publiczne pochlebstwa — przyniosły Europie bardzo niewiele.

Liana Fix, starsza pracowniczka naukowa ds. Europy w Radzie Stosunków Zagranicznych, mówi, że przywódcy po drugiej stronie Atlantyku „doskonale wiedzą, że nie mogą po prostu przeciwstawić się Trumpowi i odważnie powiedzieć mu, że nie tak należy traktować Europę, ponieważ między Europą a Stanami Zjednoczonymi nadal istnieje egzystencjalna zależność”.

Mimo to niektórzy europejscy przywódcy nadal wyrażają szok i oburzenie z powodu jednostronnej dyplomacji Trumpa, która — ich zdaniem — działa na korzyść Rosji. Kwestionują też ocenę prezydenta USA, którą wyraził w wywiadzie dla POLITICO — że armia Putina ma przewagę, nawet mimo powolnego postępu w Donbasie, którego ponad połowa znajduje się obecnie pod kontrolą Rosji.

— Nie uważamy, że Ukraina przegrywa. Gdyby Rosja rzeczywiście była tak potężna, byłaby w stanie zakończyć wojnę w ciągu 24 godzin — mówi trzeci europejski dyplomata. — Jeśli [Trump] uważa, że Rosja wygrywa, to co należy z tym zrobić, dać jej wszystko? To nie będzie trwały pokój. Nagrodzimy Rosjan za ich agresję, a oni będą chcieli więcej — nie tylko w Ukrainie, ale także w Europie — dodaje.

Trump odmówił zatwierdzenia dodatkowego pakietu pomocy dla Ukrainy, jednocześnie krytykując swojego poprzednika za wysłanie jej Kijowowi w formie miliardów dolarów — program ten został zatwierdzony przez Demokratów przy wsparciu wielu republikanów w Kongresie.

Jake Sullivan, doradca prezydenta Joego Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego, uważa, że twierdzenie Trumpa, iż Moskwa ma przewagę na polu bitwy, nie odpowiada rzeczywistości.

Rosja nie osiągnęła strategicznych celów w Ukrainie. Nie udało jej się kompletnie zrealizować pierwotnego celu, jakim było zajęcie Kijowa i podporządkowanie sobie kraju. Nie udało jej się nawet zrealizować celu bardziej ograniczonego, jakim było zajęcie całego Donbasu i unieszkodliwienie Ukrainy z punktu widzenia bezpieczeństwa — mówi Sullivan. Dodaje, że jego zdaniem Kijów mógłby zwyciężyć militarnie, gdyby miał silniejsze wsparcie Waszyngtonu.

— Jeśli jednak Stany Zjednoczone porzucą Ukrainę i opowiedzą się po stronie Rosji, sytuacja Ukrainy stanie się znacznie trudniejsza. A wydaje się, że właśnie w tym kierunku zmierza obecna administracja — dodaje.

Biały Dom nie odpowiedział na prośbę o komentarz.

Motywy Trumpa

Trump, wyraźnie pragnący normalizacji stosunków z Moskwą, wydaje się bardziej zmotywowany perspektywą zawarcia porozumień z Putinem niż utrzymaniem sojuszu transatlantyckiego opartego na wspólnych zasadach demokratycznych.

Fiona Hill, ekspertka ds. Rosji, która pełniła funkcję w radzie bezpieczeństwa narodowego Trumpa podczas jego pierwszej kadencji, zauważa, że w dyplomację amerykańsko-rosyjską zaangażowane są trzy osoby z doświadczeniem biznesowym i portfelami inwestycyjnymi: specjalny wysłannik Trumpa Steve Witkoff i zięć Trumpa Jared Kusznera po stronie amerykańskiej oraz Kiriłł Dmitrijew, szef Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich.

— Putin zawsze zastanawia się: jaki jest punkt widzenia? Jak kogoś podejść Ma numer prezydenta Trumpa — powiedziała Hill w poniedziałek w podcaście Brookings Institution. — Wie, że [Trump] chce zawrzeć umowę i to podkreśla. Cały kontekst dotyczy biznesu, nie dyplomacji — dodałą.

Trump pragnie ponadto skończyć z trwającą od dziesięcioleci zależnością Europy od Stanów Zjednoczonych, które — jego zdaniem — zbyt długo dźwigały ciężar dbania o bezpieczeństwo Starego Kontynentu.

Zakończenie wojny porozumieniem, które w dużej mierze faworyzuje Putina, nie tylko wzmocniłoby wizerunek Trumpa jako globalnego rozjemcy, ale byłoby też dla Europy ostatecznym ostrzeżeniem — że jest zdana tylko na siebie.

Strategiczne niepowodzenie

Nowa strategia bezpieczeństwa narodowego USA przygotowana przez ekipę Trumpa wyraźnie na to wskazuje. Jej autorzy więcej uwagi poświęcili zagrożeniu związanemu z upadkiem cywilizacji europejskiej — krytykując cały kontynent za jego politykę imigracyjną i gospodarczą — niż zagrożeniom ze strony Chin, Rosji czy Korei Północnej.

Zapytany przez POLITICO o to, czy kraje europejskie pozostaną sojusznikami USA, Trump odpowiedział wymijająco. — To zależy — stwierdził, ostro krytykując politykę imigracyjną Europy. — Chcą być politycznie poprawni, a to osłabia ich pozycję — dodał.

W obliczu wieloletnich ostrzeżeń ze strony Trumpa i rosnącej świadomości dotyczącej konieczności zapewnienia sobie tego, co francuski prezydent Emanuel Macron nazwał „strategiczną autonomią”, Europa powoli mobilizuje swoje siły obronne, aby móc samodzielnie bronić kontynentu — i Ukrainy.

Mark Rutte i Donald Trump, Waszyngton, 22 października 2025 r.Alex Wong / Staff / Getty Images

Mark Rutte i Donald Trump, Waszyngton, 22 października 2025 r.

Na polecenie Trumpa członkowie NATO zgodzili się w ciągu najbliższej dekady zwiększyć wydatki na obronę do 5 proc. PKB. Sojusz kupuje obecnie amerykańską broń, by następnie wysłać ją Ukrainie. Może to jednak być zbyt mało i zbyt późno — wojna wkracza w czwartą zimę, a ukraińskie siły zbrojne mają niewiele amunicji, broni i coraz bardziej słabną im morale.

— Dlatego nadal będą współpracować z tą administracją, niezależnie od jej strategiił — mówi Fix.

Trump uznaje upór Ukrainy i Europy za główną przeszkodę dla zawarcia pokoju. Wielu doświadczonych dyplomatów uważa jednak, że to jego własna niechęć do zwiększenia presji na Moskwę sprawia, że jego działania na rzecz pokoju są tak bezowocne (w zeszłym miesiącu Trump nałożył nowe sankcje na rosyjską ropę, ale następnie wycofał część z nich).

— Nie wystarczy chcieć pokoju. Trzeba stworzyć kontekst, w którym protagoniści będą skłonni do [zawarcia] kompromisu, czy to z entuzjazmem, czy bez — mówi Richard Haass, były prezes Rady Stosunków Zagranicznych, który pełnił funkcję starszego doradcy sekretarza stanu Colina Powella w administracji George’a W. Busha. — Prezydent całkowicie zawiódł w tej kwestii, więc nie jest to kwestia dobierania słów. Aby odnieść sukces przy stole negocjacyjnym, trzeba odnieść sukces poza nim. A oni [ludzie Trumpa] tego nie zrobili.