„Brakuje amunicji, artylerii, pojazdów, obrony przeciwlotniczej i ludzi, a możliwości regeneracji jednostek i udzielenia pomocy dla ofiar są ograniczone czy wręcz żadne” – wyliczył Crump.

Braki powinny niepokoić zwłaszcza w przypadku wizji konieczności stawienia czoła wrogowi na lądzie. W takim scenariuszu, zdaniem Crumpa, armia Wielkiej Brytanii nie byłaby w stanie walczyć dłużej niż kilka tygodni.

„Gdyby doszło do wojny na lądzie, to brytyjska armia mogłaby prowadzić walkę nie dłużej niż kilka tygodni, chociaż wiele zależy od formy takiego konfliktu” – uważa ekspert.

Po zakończeniu przekazywania Ukrainie armatohaubic AS90 część ekspertów zauważyła, że Wielka Brytania właściwie pozbawiła się artylerii samobieżnej, ponieważ aktualnie posiada jedynie 14 armatohaubic FH77BW Archer. Wprawdzie mają zostać uzupełnione niemieckimi, nowoczesnymi RCH 155, ale ich dostawy rozpoczną się dopiero za kilka lat.

O niedoborach czołgów w brytyjskiej armii mówi się głośno od lat. Bazuje ona na modelach Challenger 2, ale ok. 250 egzemplarzy to stan posiadania nieporównywalny z wieloma innymi państwami. Wielka Brytania jest w tym kontekście daleko za Rosją, Stanami Zjednoczonymi czy Turcją, a nawet Polską i krajami, które w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii nie są określane potęgą militarną. Optymizmem nie napawają przy tym doniesienia o problemach z rozwojem Challengera 3.

Wnioski przedstawione przez BBC są krytyczne nie tylko dla brytyjskiej armii, ale również dla społeczeństwa, które zdecydowanie zbyt lekceważąco traktuje obecną sytuację bezpieczeństwa w Europie. W tym kontekście za wzór stawiane są m.in. postawy przyjmowane przez mieszkańców państw bałtyckich oraz Polski.

„Jako społeczeństwo, Wielka Brytania, w przeciwieństwie do Polski, Finlandii i państw bałtyckich, bez wątpienia nie jest gotowa na wojnę. Nawet poważne przygotowania na taką ewentualność byłyby kosztowne, niepopularne i politycznie ryzykowne” – podsumowuje BBC.