Decyzja o zamknięciu zakładów Durst Malz w Heidelsheim i Gernsheim zaskoczyła zarówno pracowników, jak i lokalną społeczność. Informacje o zakończeniu działalności przekazano podczas zebrania zakładowego, a sytuacja ta ma miejsce zaledwie kilka tygodni po podobnym zdarzeniu w Bawarii – pisze Portal Spożywczy, powołując się na niemiecki dziennik Badische Neueste Nachrichten.
„Założona w 1824 r. słodownia Durst Malz najwyraźniej stoi w obliczu całkowitego zamknięcia działalności” – podkreśla serwis.
Podczas zebrania we wtorek, 9 grudnia, pracownicy usłyszeli, iż działalność zakładów zakończy się w ciągu najbliższych dni, tuż przed Bożym Narodzeniem. Decyzja ta wzbudziła emocje, zważywszy na głębokie zakorzenienie firmy w społeczności lokalnej. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą dalsze losy pracowników i czy znajdzie się potencjalny inwestor gotów przejąć zakłady.
Rewolucja w kolędzie. Ksiądz zobaczy, ile dajemy w „kopercie”
Durst Malz to firma z ponad 200-letnią tradycją. Początkowo działała jako wiejski browar i słodownia. Po II wojnie światowej dynamicznie się rozwijała, przejmując zakłady w Gernsheim w 1985 r. oraz w Castrop-Rauxel w 2000 r. Obecnie zakład w Castrop-Rauxel jest już zamknięty.
W 2025 r. niemieckie browary odnotowały znaczący spadek sprzedaży piwa. Rynek skurczył się o 7 proc., co przekłada się na 2,6 mln hektolitrów piwa w pierwszym półroczu. To oznacza, że codziennie nie sprzedaje się ok. trzech milionów puszek.
„Surowce, proces produkcji i dystrybucja to łącznie aż 2/3 końcowej ceny piwa. Wzrost ich cen był dla branży ogromnym ciosem – wspominał Morzycki. – W ciągu zaledwie trzech lat średnia cena piwa na półkach wzrosła o 35 proc. Nigdy wcześniej rynek nie obserwował takich zmian. A piwo jest takim napojem alkoholowym, który jest bardzo wrażliwy na cenę – dodawał dyrektor Browarów Polskich.
Źródło: Portal Spożywczy, WP Finanse