Obie walczące strony, a na pewno Rosja, nie spodziewały się, że wojna będzie tak długa. Bez ogromnych donacji i pożyczek Kijów znalazłby się w poważnych tarapatach. I choć kryzys ekonomiczny bez wątpienia w większym stopniu dotyka Ukraińców, to z każdym kolejnym miesiącem przed podobnym problemem staje Moskwa.

Agencja Associated Press zwróciła uwagę na kluczową kwestię, która coraz częściej przebija się także w analizach zachodnich think tanków – przy obecnym poziomie wydatków wojennych Rosja ma zabezpieczone finansowanie jedynie na około dwanaście do czternastu miesięcy prowadzenia działań.

To pierwszy raz od początku pełnoskalowej inwazji, gdy wprost pojawia się teza o ograniczonej zdolności Kremla do dalszego prowadzenia wojny w dotychczasowej skali. Rosyjski budżet został podporządkowany działaniom zbrojnym, co widać w najnowszych planach finansowych. Około 38 proc. wszystkich wydatków federalnych ma w 2026 r. zostać wydanych na wojsko, bezpieczeństwo i aparat siłowy. To poziom niespotykany w historii współczesnej Rosji.

Pokoju szybko nie będzie. „Putin odciąga ten moment”

W praktyce oznacza to, że niemal co drugi rubel wydawany przez państwo jest kierowany na utrzymanie działań wojennych lub ich zaplecza. Dodatkowo część kosztów nie jest ujawniana w oficjalnych dokumentach i znajduje się poza budżetem, co jeszcze bardziej utrudnia ocenę rzeczywistego stanu finansów.

Rosyjscy opozycjoniści i niezależni ekonomiści zwracają uwagę, że skala tych „ukrytych” wydatków może być porównywalna z jawnymi pozycjami budżetowymi, ponieważ państwo posługuje się systemem subsydiów, gwarancji kredytowych, zamówień publicznych przekazywanych bez przetargów oraz dodatkowymi transferami dla przemysłu zbrojeniowego.

Brak poduszki finansowej

Jednocześnie kurczą się zasoby, które mogłyby amortyzować rosnące koszty wojny. Narodowy Fundusz Dobrobytu, będący wcześniej rezerwą finansową na trudne czasy, został w dużej części zużyty.

Deficyt budżetowy rośnie w zastraszającym tempie. Jednocześnie dochody z ropy i gazu są mniejsze, niż zakładał Kreml. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IAE) wyliczyła, że „zmniejszenie wolumenu eksportu w połączeniu z niższymi cenami spowodowało spadek przychodów (ze sprzedaży ropy) do 11 mld dolarów, czyli o 3,6 mld dolarów mniej w ujęciu rocznym (w porównaniu z rokiem 2024 r.) i o 11,4 mld poniżej średniej za pierwsze półrocze 2022 r.”.

Autorzy raportu podali, że tylko w listopadzie eksport rosyjskiej ropy zmniejszył się o 290 tys. baryłek dziennie, a eksport produktów ropopochodnych o 130 tys. baryłek dziennie.

To powoduje, że model finansowania konfliktu coraz bardziej opiera się na wewnętrznym zadłużaniu gospodarki i cięciach w wydatkach cywilnych.

Koszty nie kończą się jednak na armii. Rosja ponosi miliardowe wydatki pośrednie, związane z zabezpieczeniem socjalnym mobilizowanych żołnierzy, wypłatami dla rodzin poległych, utrzymaniem aparatu represji oraz zwiększonymi subsydiami dla regionów, które borykają się z rosnącą liczbą weteranów i spadkiem lokalnej aktywności gospodarczej.

W wielu regionach przemysł cywilny został przestawiony na produkcję wojenną, co ogranicza wpływy podatkowe i obciąża budżety lokalne. Dodatkowo zwiększone wydatki na służby wewnętrzne, w tym Rosgwardię, mają zapobiegać nastrojom antywojennym, co jeszcze bardziej podnosi koszty funkcjonowania państwa. W efekcie system finansowy działa tylko dlatego, że jest intensywnie podtrzymywany polityczną decyzją o kontynuowaniu wojny.

Poważne problemy

Analiza Associated Press wskazuje, że warunki te nie mogą trwać w nieskończoność. Jeśli nic się nie zmieni, Rosja będzie musiała zdecydować, czy utrzyma dotychczasową intensywność działań wojennych, czy skupi się na łagodzeniu skutków gospodarczych odczuwalnych przez społeczeństwo.

Kreml stoi więc przed wyborem między dalszym finansowaniem armii a ryzykiem pogłębiającej się irytacji Rosjan, którzy coraz częściej dostrzegają spadek jakości usług publicznych, rosnące ceny i ograniczenia w dostępności wielu produktów. Obecna polityka zakłada poświęcenie poziomu życia obywateli na rzecz przemysłu wojennego, co jest decyzją strategiczną, ale również obarczoną ryzykiem destabilizacji społecznej. Zupełnie jak podczas poprzednich wojen. Co nie zawsze dobrze się kończyło dla władców Rosji.

Historia pokazuje, że taki stan rzeczy w przeszłości prowadził do kryzysów politycznych. W czasie I wojny światowej carat nie był w stanie jednocześnie prowadzić wojny na pełną skalę, finansować armii i zapewniać obywatelom podstawowych dóbr. Wysokie ceny, braki podstawowych produktów żywnościowych i spadek zaufania do władzy doprowadziły do masowych protestów i w konsekwencji do upadku systemu.

Z kolei w latach osiemdziesiątych wojna w Afganistanie stała się jednym z czynników osłabiających Związek Radziecki. Armia ponosiła wysokie straty, a wydatki wojenne drenowały budżet, co przyspieszyło kryzys gospodarczy i spadek poparcia dla władz. W obu przypadkach niepowodzenia militarne i rosnące koszty wojny okazały się czynnikami przyspieszającymi polityczne przesilenia.

Rosyjski marazm

Dziś sytuacja jest inna, ponieważ współczesna Rosja dysponuje większym potencjałem do kontrolowania społeczeństwa, manipulowania przepływem informacji i przesuwania środków budżetowych w sposób niejawny. Nie zmienia to jednak faktu, że przy obecnych wydatkach i ograniczonych dochodach Kreml może utrzymać obecną skalę działań jedynie przez kilkanaście miesięcy. Potem stanie przed koniecznością ograniczenia wydatków wojennych, zamrożenia części operacji lub przejścia na model wojny o mniejszej intensywności.

Najbliższy rok stanie się testem wytrzymałości rosyjskiego systemu gospodarczego i politycznego. Jeżeli działania wojenne będą kontynuowane w dotychczasowym tempie, presja finansowa będzie rosła. Jeżeli Kreml zdecyduje się na cięcia w wydatkach cywilnych, wzrośnie niezadowolenie społeczne.

Jeśli natomiast ograniczy finansowanie armii, obniży możliwości prowadzenia długotrwałej operacji ofensywnej. Associated Press nie sugeruje, że Rosja jest bliska załamania, ale jasno wskazuje, że wojna w obecnym kształcie ma swój horyzont czasowy.

Władze w Moskwie mogą go wydłużać poprzez dalszą militaryzację gospodarki, ale w dłuższej perspektywie każde państwo staje przed granicą swojej odporności finansowej. Rosja nie jest wyjątkiem i coraz wyraźniej widać, że ta granica zaczyna się zbliżać.

Ukraina niezmiennie może liczyć na wsparcie Europy. Wybawieniem dla Kremla byłoby przeforsowanie planu „pokojowego” przez Donalda Trumpa.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski