W niedzielę rano policja w Providence zatrzymała mężczyznę, który może mieć związek ze strzelaniną na Uniwersytecie Browna w Providence (USA) – informuje NBC News. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w sobotę wieczorem (13 grudnia). Napastnik otworzył ogień, gdy w budynku odbywały się egzaminy końcowe.

Z najnowszych doniesień wynika, że dwie osoby zginęły, a dziewięć zostało rannych. Według NBC News, stan siedmiu osób jest krytyczny. Tożsamość ofiar nie została jeszcze ujawniona, ale rektor uczelni, Christina Paxton, poinformowała podczas konferencji prasowej, że zarówno zabici, jak i ranni, to studenci.

Strzelanina w USA. Podejrzany w rękach policji

Na nagraniu opublikowanym wcześniej przez funkcjonariuszy widać ubraną na czarno postać mężczyzny, prawdopodobnie w wieku ok. 30 lat. Nie widać jednak twarzy sprawcy. Wideo powstało, gdy podejrzany opuszczał budynek po strzelaninie.

Jeden ze świadków zdarzenia opisywał, że napastnik po wejściu do budynku, krzyknął coś, a potem zaczął strzelać. Studenci rzucili się do ucieczki.

Do strzelaniny doszło w pobliżu budynku Barus & Holley, gdzie mieści się wydział inżynieryjny uczelni. To siedmiopiętrowy blok, w którym znajduje się 117 laboratoriów i kilkadziesiąt sal wykładowych. Na Uniwersytecie Browna studiuje ponad 11 tys. studentów.

W wyjaśnienie sprawy zaangażowano 400 funkcjonariuszy różnych służb lokalnych i federalnych.

Uniwersytet Browna, należący do grupy prestiżowych uczelni „Ivy League”, pozostaje zamknięty. BBC, powołując się na dane z niezależnej witryny analitycznej Gun Violence Archive, przypomina, że po ataku na kampusie ​​liczba masowych strzelanin (gdy cztery lub więcej osób zostaje zabitych lub rannych) w USA w tym roku wzrosła do 389.