Przyjacielski telefon i inne przyczyny konfliktu między Tajlandią a Kambodżą
– Cały konflikt obejmuje złożoną mieszankę konkurujących roszczeń terytorialnych, niedających się pogodzić nastrojów nacjonalistycznych i wewnętrznej dynamiki politycznej w stolicach obu krajów – mówi „Rzeczpospolitej” prof. David Camroux z paryskiej elitarnej uczelni Sciences Po, specjalizujący się w sprawach tego regionu.
Przypomina, że Kambodża czuje się pokrzywdzona utratą uznawanego za własne terytorium w wyniku ustalenia granicy z początków ubiegłego wieku. Jednak z ok. 800 km granicy do tej pory nie wyznaczono jej przebiegu na odcinku jednej czwartej. Nie to wydaje się być jednak zasadniczą przyczyną kilku starć w ostatnich latach. W Tajlandii sytuację zaostrzył przyjacielski telefon, który wykonała w czerwcu premier Paetongtarn Shinawatra do jednego z przywódców Kambodży Hun Sena, byłego premiera. W rozmowie tej nie tylko skrytykowała działania jednego z tajlandzkich dowódców wojskowych w czasie incydentu granicznego wiosną tego roku, ale i nazwała swego rozmówcę „wujkiem”, nawiązując do przyjaźni, która łączyła jej ojca, byłego premiera, z kambodżańskim przywódcą, ojcem obecnego szefa rządu.
W chwili gdy urywki z rozmowy przedostały się do tajlandzkich mediów, w Bangkoku rozpętała się burza oskarżeń pod adresem pani premier za utrzymywanie bliskich kontaktów z liderem wrogiego państwa, co zakwalifikowano jako zdradę.
– Rojalistyczny establishment i armia uznały to za dogodną okazję, by pozbyć się pani premier i raz na zawsze położyć kres dynastii Shinawatrów w tajlandzkiej polityce – tłumaczy prof. Camroux.
Równocześnie doszło do wzajemnych oskarżeń pomiędzy stolicami obu państw, co przekształciło się w otwartą konfrontację zbrojną na granicy w lipcu oraz około 40 ofiar śmiertelnych. Rozejm wynegocjował premier Malezji przy pomocy Donalda Trumpa, który zawitał do Kuala Lumpur w czasie azjatyckiej podróży i złożył podpis pod porozumieniem. Dołączył to wydarzenie do listy swych prawdziwych lub wydumanych sukcesów pokojowych na świecie.