-
Finlandia posiada rozbudowaną sieć schronów cywilnych, gotowych chronić mieszkańców nawet przed atakiem nuklearnym.
-
Codzienne obiekty, takie jak siłownie czy baseny, pełnią na co dzień funkcje schronów i są przystosowane do szybkiego przekształcenia w razie zagrożenia.
-
Państwo oraz obywatele, wspomagani przez rezerwy strategiczne i przygotowanie na wypadek kryzysu, są gotowi stawić czoła każdemu scenariuszowi.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Podczas gdy my w większości krajów Europy dopiero budzimy się z geopolitycznej drzemki, nasi sąsiedzi z północy są gotowi. Tam bezpieczeństwo nie jest tematem debat politycznych, ale stylem życia.
To jedyny kraj, w którym wyjście na siłownię, gra w unihokeja czy parkowanie w centrum miasta oznacza w praktyce wizytę w profesjonalnym schronie obrony cywilnej.
Schrony w Finlandii. Byliśmy w środku. To robi wrażenie
Liczby z raportów robią wrażenie: 55 tysięcy schronów w całym kraju. Ale czym innym jest czytać statystyki, a czym innym zobaczyć to na własne oczy. Mieliśmy w Interii okazję wejść do fińskich podziemi. To, co tam zobaczyliśmy, robi imponujące wrażenie.
W Helsinkach schronami są nie tylko dedykowane obiekty, ale też stacje metra i ogromne parkingi podziemne wydrążone w skale. Wszystko jest dopracowane w najmniejszym detalu. Pierwsze, co rzuca się w oczy po zjechaniu pod ziemię, to jasność. Choć tunele drążono w naturalnie czarnym granicie, wszystkie ściany pomalowano na biało.
– Widzisz, że ściany są tu białe, chociaż te granitowe skały naturalnie są czarne – tłumaczyła nam na miejscu Nina Järvenkylä z Helsińskiej Obrony Cywilnej. – Gdybyśmy je tak pozostawili, byłoby tu mrocznie i ciemno. Granit wytwarza też kurz i pył, mielibyśmy problem z utrzymaniem porządku.
To zabieg nie tylko higieniczny, ale przede wszystkim psychologiczny. Chodzi o to, aby tysiące ludzi, którzy mogą tu spędzić wiele dni, nie czuły się jak w grobie, nie przytłaczała ich ciemność.
72 godziny. Wiadro, torba i 300 metrów korytarza
Fińska pragmatyka uderza na każdym kroku. Schrony są utrzymywane w stanie gotowości, który pozwala na ich pełne uruchomienie w zaledwie kilkanaście do maksymalnie 72 godzin. Najemca obiektu w przypadku alarmu jest zobowiązany do natychmiastowego przekazania przestrzeni służbom.
Nina Järvenkylä pokazała nam zaplecze, którego na co dzień nie widzą bywalcy siłowni czy basenów.
– Mamy już dziś przygotowane łóżka polowe dla tych, którzy będą tu przebywać minimum kilka dni w przypadku sytuacji kryzysowej lub wojny. Teraz w tym miejscu to akurat dwa tysiące łóżek – wyliczała przedstawicielka obrony cywilnej.
Równie prosto rozwiązano kwestie sanitarne. W długich korytarzach stoją specjalne kabiny. – Prosta zasada: wiadro i plastikowa torba – wyjaśnia Järvenkylä, pokazując gotowe zestawy toaletowe.
W jednym z bunkrów w centrum Helsinek może przebywać nawet do sześciu tysięcy osób. Aby zapewnić im choć minimum komfortu, korytarze są potężne – mają np. po 300 metrów długości. Nie ma tu mowy o klaustrofobii.
Siłownia, przedszkole i schron w jednym
Najbardziej fascynujące w fińskim systemie jest to, że te miejsca tętnią życiem. To nie są zakurzone muzea zimnej wojny. Pomieszczenia nie są „zamrożone” w oczekiwaniu na kryzys – są codziennie wykorzystywane.
W jednym bunkrze mieści się hala sportowa, w innym szkoła tańca i przedszkole, a w jeszcze innym, w Rovaniemi, schron służy jako miejsce audiencji św. Mikołaja. Takie podejście buduje u Finów poczucie bezpieczeństwa, a nie strachu.
– Jestem naprawdę bardzo zadowolony z tego systemu. Schrony są bardzo ważne, a to, że są przygotowane do użycia, powoduje, że czuję się bezpieczny – powiedział nam jeden z mieszkańców spotkany w obiekcie.
Wolontariusze i prawo, które nie zna wyjątków
System to nie tylko mury, to ludzie. Nina Järvenkylä podkreślała w rozmowie z nami rolę czynnika ludzkiego: – Mamy wolontariuszy, którzy nas wspierają. To są bardzo dobrze przygotowani ludzie, którzy szybko mogą przystąpić do działań. Są przeszkoleni zarówno z pracy logistycznej, jak i pomocy psychologicznej, na wypadek paniki, która mogłaby wybuchnąć w takim bunkrze.
Liczba miejsc schronienia w Finlandii stale rośnie, a prawo jest w tej kwestii nieubłagane. Przepisy precyzyjnie określają: jeśli budujesz nowy budynek mieszkalny o powierzchni powyżej 1200 metrów kwadratowych, masz obowiązek wybudować schron. W przypadku budynków przemysłowych ten próg wynosi 1500 metrów kwadratowych.
Wytrzymają nawet uderzenie bomby atomowej
To, co widzieliśmy pod ziemią, to nie są jednak zwykłe piwnice. Finowie nie bawią się w półśrodki. Raporty techniczne, do których dotarliśmy, mówią wprost: te konstrukcje, często wykute w najtwardszym granicie, są projektowane tak, by wytrzymać niemal wszystko.
Normy przewidują ochronę nie tylko przed odłamkami czy zawaleniem budynku. Te schrony mają przetrwać falę uderzeniową po detonacji bomby atomowej. Specjalne systemy filtrowentylacji są gotowe, by odciąć dopływ skażeń chemicznych, biologicznych czy radioaktywnych, zapewniając ludziom czyste powietrze, gdy na powierzchni będzie panowało piekło.
Zboże na dziewięć miesięcy i „państwo-preppers”
Ale fińska doktryna „kompleksowego bezpieczeństwa” to coś więcej niż tylko chowanie się pod ziemią. Finowie wiedzą, że wojnę wygrywa się nie tylko amunicją, ale też chlebem i paliwem. Dlatego stworzyli coś, czego zazdrości im pół Europy – Narodową Agencję Dostaw Awaryjnych (NESA).
To instytucja, która dba o to, by kraj nigdy nie stanął. Finlandia utrzymuje państwowe rezerwy strategiczne na niespotykaną skalę. Mają zmagazynowane zboże, które wystarczy na dziewięć miesięcy konsumpcji dla całego narodu. Do tego ogromne zapasy paliw, leków i surowców krytycznych. Finowie chwalą się też 80-procentową samowystarczalnością żywnościową. To system finansowany ze specjalnego podatku – nikt tam nie pyta „czy to się opłaca”, bo bezpieczeństwo nie ma ceny.
Podczas gdy obsługa basenu ma 72 godziny na przygotowanie schronu, zwykły obywatel ma inne zadanie. W Finlandii rząd mówi wprost: „przez pierwsze trzy doby musisz poradzić sobie sam”. To odciąża służby ratunkowe, które w pierwszej fazie chaosu zajmują się gaszeniem pożarów i ratowaniem życia, a nie dowożeniem wody.
Dlatego, oprócz wielkich schronów, Finowie stawiają na edukację domową w ramach kampanii „72 godziny”. Zalecenie jest proste: w każdym domu musi być zapas wody (liczony w litrach na osobę), jedzenia w puszkach i leków. Ale najważniejszym elementem fińskiego zestawu przetrwania jest radio na baterie. Finowie doskonale wiedzą, że w nowoczesnej wojnie pierwszą ofiarą jest internet i sieć komórkowa. Gdy ekrany smartfonów zgasną, to właśnie stare, analogowe radio będzie jedynym łącznikiem ze światem i źródłem instrukcji od rządu.
Wnioski wyciągnięte z historii
Swoje wnioski dotyczące bezpieczeństwa Finowie wyciągnęli już dawno temu – w latach 40. ubiegłego wieku, podczas wojny z ZSRR. Dziś, spacerując po podziemnych, białych korytarzach Helsinek, widać wyraźnie: Oni nie planują powtarzać błędów historii. Oni są gotowi na każdy scenariusz.
„Wydarzenia”: Wróci powszechny pobór? Ministerstwo stawia sprawę jasnoPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
