Raków Częstochowa do przerwy przegrywał już z Lechem Poznań 0:2. „Medaliki” dźwignęły ciężar spotkania i finalnie doprowadziły do wyrównania, a można było nawet przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Marek Papszun po meczu nie krył zadowolenia z postawy swoich zawodników.
– Gratulacje dla drużyny, że pokazała charakter i w drugiej połowie odrobiła straty, a zdecydowanie też powinniśmy wygrać ten mecz z przewagą dwóch-trzech bramek. Nie daliśmy przeciwnikowi zupełnie nic. Ta druga połowa była świetna. Wreszcie oglądałem taką drużynę, jaką chciałbym oglądać – podsumował trener na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ on to zrobił! Strzelił bramkę z własnej połowy
Raków wciąż pozostaje jednak bez wygranej przed własną publicznością. Remis nie poprawił sytuacji w tabeli. Zdaniem trenera drużyna zdecydowanie bardziej zasługiwała na wygraną i zaprezentowała się lepiej, niż w pojedynku z Legią Warszawa, który także zakończył się podziałem punktów.
– To jest inny remis niż z Legią. Tam pokazaliśmy bardzo dobrą grę w defensywie, a tu popełniliśmy dużo błędów przez piętnaście minut, ale graliśmy bardzo dobrze i stworzyliśmy wiele szans. Wynikiem jestem bardziej rozczarowany po tym meczu, bo po prostu sytuacji było dużo. Ale ten mecz był szalony. Nie pamiętam w historii takiego spotkania, fajny do oglądania dla kibiców – powiedział szkoleniowiec.
Czarny okres Rakowa w pierwszej połowie rozpoczął się po zmarnowanej sytuacji bramkowej przez Imada Rondicia. Trener Papszun został zapytany o jego obecność w wyjściowym składzie. Bośniak zepchnął Jonatana Brunesa do gry na pozycji numer „dziesięć”, a od momentu przyjścia do Rakowa od razu może liczyć na minuty w zespole.
– Imad od początku dobrze wyglądał w treningu, stąd zrodził się taki pomysł. Docelowo to są napastnicy i chciałbym oczywiście, żeby też te nasze „dziesiątki” przycisnęły, żeby na pozycjach była rywalizacja – podkreślił Papszun.
Dość prowokacyjnie trener odniósł się do słów jednego z dziennikarzy, który zasugerował, że Lech przez pierwsze 30 minut nie stworzył zbyt wielu sytuacji pod bramką Kacpra Trelowskiego. – Zbyt wielu? Chyba raczej żadnej do tego momentu – rzucił szkoleniowiec z lekkim przekąsem. Po chwili docenił jednak klasę przeciwnika.
– Widzieliśmy w Lechu bardzo dużo jakości, podobnie jak w Legii trzy dni temu. To są bardzo mocne zespoły i wydaje mi się nawet, że z Legią nie było aż tak ciężko, jak w tym meczu. Musimy pracować nad tym, by stracona bramka nas nie tłamsiła. Mówiłem chłopakom w szatni, żebyśmy ten mecz zapamiętali – dodał.