-
Kambodża oskarża Tajlandię o zbombardowanie prowincji Siem Reap, w której mieści się jedna z największych atrakcji turystycznych kraju – kompleks świątyń Angkor Wat.
-
Atak nastąpił mimo ogłoszonego przez Donalda Trumpa zawieszenia broni.
-
Konflikt graniczny ma korzenie historyczne i powoduje śmierć cywilów oraz masowe przesiedlenia.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Kambodża oskarżyła w poniedziałek Tajlandię o przeprowadzenie bombardowań w głębi jej terytorium. Według władz tajskie wojsko miało zaatakować tereny oddalone o mniej niż dwie godziny od głównej atrakcji turystycznej kraju. Mowa o kompleksie świątyń Angkor Wat.
Ministerstwo obrony Kambodży poinformowało w oświadczeniu, że tajski myśliwiec bojowy zbombardował „miejsce w pobliżu obozu dla przesiedleńców cywilnych w rejonie dystryktu Srei Snam w prowincji Siem Reap”.
Kambodża. Tajlandia uderzyła w okolicy jednej z głównych atrakcji turystycznych kraju
Minister informacji Kambodży Neth Pheaktra przekazał w rozmowie z agencją AFP, że to pierwszy raz od wznowienia walk, kiedy wojsko z Tajlandii zbombardowało obszary wspomnianej prowincji. Dodajmy, że kompleks świątyń Angkor Wat wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Neth Pheaktra dodał, że tajskim myśliwcom F-16 udało się dostać 70 kilometrów w głąb kraju.
Agencja AFP informuje, że atak na ten turystyczny obszar to dla Kambodży bolesny cios. Kraj bowiem w dużej mierze opiera swoje dochody na sektorze turystycznym i nadal odczuwa skutki pandemii COVID-19.
W zeszłym roku dane ministerstwa turystki wskazywały na wzrost liczby turystów do rekordowego 6,7 mln. Liczba odwiedzin w tym kraju od lipca do września bieżącego roku spadła jednak o około 1/3 w porównaniu z 2019, czyli rokiem poprzedzającym pandemię.
Ponadto – według danych operatora Angkor Enterprise – miesięczna sprzedaż biletów do parku archeologicznego Angkor spadła o co najmniej 17 proc. względem poprzedniego roku.
Donald Trump ogłosił zawieszenie broni. Tajlandia zaprzeczyła
Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu prezydent USA Donald Trump ogłosił, że Tajlandia i Kambodża zgodziły się na zawieszenie broni, które miało zacząć obowiązywać od sobotniego wieczora.
Mimo to walki trwały przez cały weekend, a Bangkok zaprzeczył twierdzeniom Trumpa o zawieszeniu broni.
Premier Tajlandii i Anutin Charnvirakul, który w zeszłym tygodniu rozwiązał parlament, torując drogę do wyborów w przyszłym roku, zamieścił w niedzielę na Facebooku wpis, w którym zapowiedział, że jego rząd i wojsko będą kontynuowały walki.
Przedstawiciele wojska po obu stronach konfliktu poinformowali ponadto, że w poniedziałek na granicy nadal dochodziło do starć.
Konflikt między Kambodżą a Tajlandią sięga czasów kolonialnych
Konflikt między Kambodżą a Tajlandią sięga swoimi korzeniami do czasów kolonialnych, kiedy to wytyczono 800-kilometrową granicę między państwami.
Jak podają lokalne władze, wznowione w tym miesiącu walki odebrały życie co najmniej 28 osobom, w tym żołnierzom i cywilom. Ponadto zmusiły do przesiedlenia około 800 tysięcy osób.
Agencja AFP wyjaśnia, że każda ze stron obwinia drugą o wszczęcie walk, twierdząc, że działała w samoobronie. W gorszej sytuacji ma znajdować się jednak Kambodża, która ma być słabsza pod względem uzbrojenia niż armia Tajlandii.
„Wydarzenia”: Wróci powszechny pobór? Ministerstwo stawia sprawę jasnoPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
