W zeszłym roku Aleksandra Mirosław dopięła swego – została pierwszą, historyczną mistrzynią olimpijską we wspinaczce na czas. Ale z mistrzostwami świata w ostatnich latach było jej nie do końca po drodze. Na tytuł mistrzyni Polka czekała bowiem od 2019 roku. W tym roku w dodatku wcale nie spisywała się idealnie. Aż przyszły mistrzostwa właśnie. Na nich była bezkonkurencyjna. Ola ma trzecie w karierze złoto!
Już eliminacje powiedziały nam, że po Oli Mirosław należy oczekiwać złota. Wygrała je bowiem z fenomenalnym czasem – 6,08 s, o dwie setne sekundy wolniej od własnego rekordu świata. Jednak trzeba było pamiętać, że i w poprzednich latach Polka wydawała się zdecydowaną faworytką do tytułu, a ostatecznie go nie zdobywała. Choć i tak miała takie dwa – z Innsbrucku (2018) i Hachioji (2019). Potem były podia, bo ma na koncie też trzy brązowe medale – z Gijon (to jej pierwszy, 2014), Moskwy (2021) i Berna (2023).
Po Bernie zresztą było sporo łez. Mirosław walczyła tam o kwalifikację olimpijską, którą dawał finał. Wydawało się, że ją zdobędzie, ale w półfinale z Emmą Hunt popełniła błąd, przez co musiała przedzierać się do Paryża inną drogą, przez turniej w Rzymie.
Aleksandra Mirosław mistrzynią świata po raz trzeci!
W tym roku też było w startach Polki kilka rozczarowań. To największe przeżyła najpewniej w Krakowie, gdzie odbywał się Puchar Świata, ale przed własną publiką Aleksandrze nie udało się wygrać – zajęła wtedy 3. miejsce. Choć mówiła też, że to dobrze, że potknięcia przydarzają jej się właśnie wtedy, bo może spojrzeć na cały proces i zastanowić się, czy warto coś zmienić. Po występie w Małopolsce startowała jeszcze w Chamonix i tam była najlepsza. Ale to było w lipcu, ponad dwa miesiące temu.
Przed Seulem tak naprawdę nie wiedzieliśmy więc, w jakiej formie jest Mirosław. Ale kwalifikacje pokazały, że przyjechała do Korei przygotowana znakomicie. I kolejne starty to potwierdzały.
Przez 1/8 finału przeszła gładko, bo Ren Koyamatsu z Japonii popełniła błąd i nie stanowiła dla Oli zagrożenia. W ćwierćfinale Chinka Zhang Shaoqin stanowiła nieco większe zagrożenie, ale Polka pobiegła świetne 6,311 s i spokojnie awansowała. Na tym etapie odpadła niestety Natalia Kałucka – bliźniaczka Aleksandry, brązowej medalistki igrzysk – co oznaczało, że Mirosław została w strefie medalowej jako jedyna z Biało-Czerwonych.
Półfinał? Tam Mirosław znów ucięła nieco ze swojego czasu, pobiegła 6,20 s, i mimo nacisku Chinki Yafei Zhou (pogromczyni Kałuckiej), weszła do walki o złoto. I to już był sukces, bo nie była na tym etapie od 2019 roku. Wiadomo jednak, że kto jak kto, ale nasza reprezentantka chciała więcej. I to więcej udało się wywalczyć. W finale czekała kolejna z reprezentantek Państwa Środka – Deng Lijuan. Pobiegła znakomicie, w czasie 6,22 s. Wynik, który dałby jej wygraną z większością rywalek, w tym przypadku jednak nie wystarczył.
Bo Mirosław wykręciła 6,034 s. Wynik dający jej złoto i nowy, kolejny rekord świata. Granica magicznych sześciu sekund znów się przybliżyła. A Ola została trzykrotną mistrzynią świata.
Lepiej to wszystko skończyć się nie mogło.
Fot. Newspix
Czytaj również na Weszło: