Saga z obiektem 3I/ATLAS wchodzi w decydującą fazę tuż przed jego maksymalnym zbliżeniem do Ziemi. Najnowsze zdjęcia z 15 grudnia 2025 roku zamiast uspokoić nastroje, dolały oliwy do ognia. Obiekt robi bowiem coś, co według niektórych zaprzecza klasycznej fizyki kometarnej: utrzymuje gigantyczny strumień materii wycelowany prosto w Słońce, mimo że od dawna ucieka z Układu Słonecznego.

Anomalie do potęgi czternastej
Standardowa kometa to „brudna śnieżka” – gdy oddala się od gwiazdy, wiatr słoneczny i ciśnienie promieniowania zdmuchują jej warkocz w przeciwnym kierunku. To elementarz astronomii.
Profesor Avi Loeb z Harvardu postanowił policzyć prawdopodobieństwo takiego „zbiegu okoliczności”. Aby wyjaśnić to naturalnie, musielibyśmy założyć, że na obiekcie istnieją dwie niezależne „kieszenie lodowe” idealnie na biegunach rotacji, które aktywują się tylko i wyłącznie wtedy, gdy są wycelowane w naszą gwiazdę.
Szansa na taki układ to 0,000025 (25 milionowych) – punktuje Loeb.
Jeśli przemnożymy to przez inne anomalie 3I/ATLAS – takie jak idealne wyrównanie orbity z płaszczyzną ekliptyki (szansa 0,002) oraz osi obrotu ze Słońcem (0,005) – otrzymujemy wynik końcowy. Według Loeba prawdopodobieństwo, że 3I/ATLAS jest zwykłą kometą, która przypadkiem spełnia te warunki, wynosi 1 do 4 miliardów.
„Lufa karabinu” zamiast komety?

Pamiętacie doniesienia o dynamicznych „nogach pająka”? Nowe analizy rzucają na nie nowe światło. Ten tajemniczy słoneczny dżet nie jest sztywny – chybocze się (precesuje) w cyklu 7,74 godziny.
To sprawia, że obiekt wiruje jak pocisk karabinowy wokół kierunku swojego lotu – tłumaczy dr Eric Keto, współpracownik Loeba. – Zachowuje się jak lufa karabinu.
Aby utrzymać taką strukturę przy obecnej prędkości ucieczki, materiał w dżecie musiałby być wyrzucany z prędkością co najmniej 130 metrów na sekundę względem jądra. Loeb retorycznie pyta: jaki naturalny mechanizm to wyjaśnia? I od razu podsuwa alternatywę: czy obserwujemy pracę technologicznego pędnika lub tarczy ochronnej?
„Równie dobrze Księżyc jest z sera”
Środowisko akademickie pozostaje jednak niewzruszone na te rewelacje. NASA podczas ostatniej konferencji skwitowała sprawę krótko: „3I/ATLAS to zdecydowanie kometa”, a rzadkie zjawiska po prostu się zdarzają.
Jeszcze ostrzej wypowiedział się prof. Chris Lintott z Uniwersytetu Oksfordzkiego w rozmowie z BBC. Zapytany o hipotezę statku obcych, nie gryzł się w język:
Nie. Równie dobrze można powiedzieć, że Księżyc jest zrobiony z sera – stwierdził astrofizyk. – Jeśli kiedykolwiek znajdziemy statek kosmiczny, będzie on poruszał się po takiej trajektorii, ale ten obiekt wygląda jak kometa i zachowuje się jak kometa.
Sceptycy przypominają: wykryto wodę, dwutlenek węgla i nikiel. To składniki chemiczne, nie części maszyn.
Godzina Zero: Ten Piątek
Niezależnie od tego, czy wierzycie w matematykę Loeba, czy w sceptycyzm Lintotta, finał tego spektaklu nadchodzi. W piątek, 19 grudnia 2025 roku, o godzinie 07:02 czasu polskiego (06:02 UTC), 3I/ATLAS osiągnie perygeum. Minie Ziemię w odległości 268,9 miliona kilometrów.

Matka Natura sprzyja obserwatorom – tego dnia wypada nów Księżyca. Ciemne niebo stworzy idealne warunki, by po raz ostatni przyjrzeć się temu „międzygwiezdnemu pociskowi”, zanim zniknie w otchłani kosmosu. Loeb ostrzega: „Ignorując anomalie, pozostajemy ignorantami”. Pytanie tylko, czy jesteśmy gotowi na odpowiedź, jeśli okaże się ona inna niż „kupa lodu”.