– Powierzam całościowe zarządzanie klubem Marcinowi Herrze i wierzę, że wspólnie z trenerem, w pełni wykorzystają stworzone warunki i potencjał Legii, aby osiągać wymagane rezultaty sportowe, organizacyjne i biznesowe – ogłosił Dariusz Mioduski. Należy jednak podkreślić, że formalnie nadal będzie pełnił on rolę prezesa Legii.
Zmiany w zarządzie wejdą w życie od 1 stycznia. Dotychczas tworzyły go trzy osoby – prezes Mioduski, wiceprezes Herra, a także Jarosław Jurczak jako wiceprezes nadzorujący dział finansów, prawny i administracyjny. Ten ostatni odejdzie z zarządu, ale po dwunastu latach pracy w klubie będzie kontynuował swoją działalność, obejmując funkcję w strukturach właścicielskich.
ZOBACZ WIDEO: Brzęczek musiał się wkupić do kadry? „Wtedy się zdenerwowałem”
„To ruch na uspokojenie kibiców”
O zmianę w strukturach władzy Legii Warszawa zapytaliśmy Cezarego Kucharskiego, który w latach 90. i na początku XXI wieku był napastnikiem stołecznej drużyny. Jego zdaniem ogłoszenie Mioduskiego ma tylko charakter wizerunkowy i niewiele zmieni w faktycznym funkcjonowaniu klubu.
– Odczytuję to jako czystą kosmetykę, bo przecież Mioduski pozostaje prezesem. To zagrywka PR-owa, by uspokoić nastroje fanów i środowiska związanego z Legią. Dużo istotniejsze jest to, że Marek Papszun został ogłoszony trenerem – mówił w rozmowie z naszą redakcją.
W ostatnich tygodniach narastała krytyka kibiców Legii wobec Mioduskiego. Na meczach tej drużyny pojawiały się przyśpiewki i transparenty wymierzone we właściciela oraz prezesa klubu.
– Myślę, że atmosfera wokół Legii przyczyniła się do tej decyzji. Ale podkreślę jeszcze raz – dla mnie to mimo wszystko kosmetyczna zmiana. Według mnie to nie jest tak, że Mioduski teraz usunie się w cień. Wciąż będzie tam kluczową postacią i najważniejsze decyzje będą w dalszym ciągu z nim konsultowane – przekonuje Kucharski.
W 2014 roku Mioduski wraz z Bogusławem Leśnodorskim wykupił akcje Legii od ITI, a trzy lata później został samodzielnym właścicielem klubu. Kucharski stwierdził, że trudno jednoznacznie ocenić jego rządy w stołecznej ekipie.
– Trend nie jest dobry dla Mioduskiego, jeśli chodzi o sukcesy sportowe, natomiast biznesowo klub jest dobrze poukładany. Są dwa wektory – biznesowo klub się rozwija, ma dobre przychody, ale nie przekłada się to na efekt sportowy. Patrząc na możliwości i na finanse, Legia powinna dominować w lidze i to na pewno było celem Mioduskiego – ocenia.
Papszun wleje nadzieję w serca kibiców Legii?
W piątek 19 grudnia Legia ogłosiła ponadto, że z dniem tym stanowisko jej trenera objął Marek Papszun, który do tej pory był związany kontraktem z Rakowem Częstochowa. Tym samym ostatecznie zakończyła się trwająca kilka tygodni saga z jego udziałem. – To może wlać trochę nadziei po zakończeniu fatalnej rundy – ocenił Kucharski.
Papszun przejmie Legię znajdującą się w beznadziejnym położeniu. Czwartkowe zwycięstwo z gibraltarskim Lincoln Red Imps w Lidze Konferencji przerwało serię 11 meczów bez wygranej „Wojskowych” na wszystkich frontach. Było to jednak tylko spotkanie „o honor”, gdyż stołeczna ekipa już wcześniej straciła szansę na awans do fazy pucharowej.
Fatalnie wiedzie się jej też w Ekstraklasie. Dość powiedzieć, że zespół zajmuje aktualnie przedostatnie, 17. miejsce w tabeli, przezimuje więc w strefie spadkowej. Fundamentalnym pytaniem jest to, kiedy Papszun zdoła wydźwignąć Legię z kryzysu. Kucharski uważa, że poprawa w grze warszawskiej drużyny może nastąpić bardzo szybko.
– W Rakowie w ostatnich tygodniach potrafił wyprowadzić zespół na prostą. Myślę, że tu też szybko zobaczymy pozytywną zmianę, lepszą Legię. Nie oczekuję cudów, natomiast myślę, że będzie to lepiej zorganizowana gra Legii – mówił.
– Nie bez znaczenia jest też to, że zmiana trenera może wyzwolić u zawodników dodatkową motywację. Być może szansę dostaną ci, którzy byli dotąd w cieniu. Być może dostanie więcej zaufania i w końcu zacznie grać tak, jak od niego oczekiwano – dodał.
Nadzieją dla kibiców Legii może być też to, że tabela Ekstraklasy w tym sezonie jest nieprawdopodobnie spłaszczona. Dość powiedzieć, że „Wojskowi” do zajmującej 10. miejsce w tabeli Pogoni Szczecin tracą tylko 2 punkty, a liderująca Wisła Płock ma od nich o 11 „oczek” więcej.
Adrian Hulbój, dziennikarz WP SportoweFakty