Pięć lat temu wydarzyło się coś, co w polskim rapie zdarza się rzadko – jeden numer sprawił, że cała Polska na moment wstrzymała oddech. „Patointeligencja” nie była tylko kolejną głośną premierą. To był strzał, który odbił się echem daleko poza hip-hopowym środowiskiem. Dyskusja o przyzwyczajeniach bananowej młodzieży rozlała się po mediach, uczelniach, salonach i domowych stołach. Kilka dni po premierze głos zabrał ojciec rapera, Marcin Matczak, wypowiadali się socjologowie, psychologowie, lekarze i krytycy muzyczni.
Każdy wers został rozłożony na czynniki pierwsze, a tematów do analizy nie brakowało: od zażywania twardych narkotyków i uzależnień, przez picie alkoholu w szkole, rekrutacje na najlepsze uczelnie świata, aż po samobójstwa i nieplanowane ciąże nastolatków. Dużo mówienia, dużo ocen, a ostatecznie, jak to często bywa, wszystko rozeszło się po kościach. System się nie pochylił, dorośli nie znaleźli rozwiązań, młodzi zostali z tym sami. A Mata? Z dnia na dzień stał się jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiego rapu.
Perfect powraca z nową piosenką. Zobacz ekskluzywne kulisy klipu
I właśnie ten Mata, pięć lat później, stanął na scenie warszawskiego Torwaru. Koncert był oficjalnym zakończeniem trasy „#MATA2040”, ale w praktyce bardziej przypominał solidną rozgrzewkę przed zapowiadanym z rozmachem występem na PGE Narodowym, który odbędzie się w przyszłym roku. Artysta wyraźnie nie wyciągnął jeszcze wszystkich asów z rękawa – bo po co, skoro największe rozdanie dopiero przed nim. Już po pierwszych wersach „up! up! up!” było jasne, że to będzie wieczór inny niż wszystkie.
Samozwańczy antychryst w Warszawie. Kontrowersje nie ucichły, ale Marilyn Manson gra dalej
Wyjątkowy nie tylko dla najmłodszych fanów, którzy dorastali razem z jego muzyką, ale też dla tych trochę starszych. Na trybunach i płycie spotkali się ludzie w dresach i w garniturach, ci, którzy przyszli bawić się na całego, i ci, którzy przyszli z ciekawości – zobaczyć rapera, który od lat w inteligentny sposób punktuje polską rzeczywistość, w tym również politykę. Mata od pierwszych minut udowadniał, że scena to jego naturalne środowisko i że najważniejsze jest dla niego jedno: radość z bawienia się muzyką i formą.
Setlista była tego najlepszym dowodem. Z jednej strony dużo czystego rapu i rymów, które niosą się same – „sorry, taki jestem ;(„, „Skute Bobo”, „Jestem POJ384NY”, „Schodki”. Z drugiej strony lżejsze, popowe momenty spod znaku „Lloret de Mar” czy „Kamikaze”, które bez problemu podrywają do skakania nawet tych, którzy rapu słuchają raczej okazjonalnie. Mata nie ucieka od żadnej stylistyki i nie wstydzi się żadnej z tych twarzy.
Jednym z najbardziej zaskakujących i jednocześnie najmocniejszych punktów koncertu były ballady. Scena przygaszona, światła niemal całkowicie zgaszone. Mata sam, bez zespołu, bez fajerwerków – tylko on i mikrofon. „Żółte flamastry i grube katechetki”, a przed nim tysiące światełek z telefonów fanów. Emocjonalne odsłonięcie, na które nie każdy raper by się odważył. I właśnie w takich momentach widać było, jak bardzo publiczność mu ufa i jak mocno te teksty rezonują.
Nie mogło zabraknąć gości. Na scenie pojawili się panowie z Gombao 33, a także OKI, który kilka miesięcy wcześniej obiecał Matcie wspólny występ na Torwarze. Słowa dotrzymał, a „Ha ha ha” wybrzmiało tego wieczoru wyjątkowo głośno. Sporym zaskoczeniem było natomiast pojawienie się Fagaty. Postaci kontrowersyjnej, przez jednych kojarzonej z wulgarnymi numerami, innych z działalnością na niebieskiej platformie.
Po wykonaniu singla „WOW” Mata ogłosił, że podpisał z nią kontrakt płytowy i stwierdził, że „Fagata jest najlepszą raperką w Polsce”. Każdy ma prawo do własnej opinii, ale taki tytuł zobowiązuje. Kilka linijek wykrzyczanych do puszczonego na cały regulator podkładu wydaje się jednak trochę za mało, by wystawić konkretną ocenę. Teraz wszyscy będą się mocno przyglądać!
Na Torwarze pojawił się także Młody West, a jednym z najbardziej widowiskowych momentów była akcja skierowana do najwierniejszych fanów. Ci, którym udało się przed koncertem kupić buty Adidas Campus sygnowane pseudonimem rapera, mieli szansę znaleźć się razem z nim na scenie. Wybrano trzydziestu trzech śmiałków, którzy wsparli Matę w utworze „Heavy”. Artysta, już w skrzydłach husarskich, chętnie pozował do zdjęć z fanami po występie, pokazując, że dystans między sceną a publiką w jego przypadku naprawdę jest minimalny.
Pięć lat temu Mata obnażył zachowania młodych, o których wielu rodziców wolało nie mówić. Dziś wchodzi na scenę i rzuca do tłumu: „Zróbcie hałas dla Jezusa Chrystusa. Wiem, że brzmię jak Grzegorz Braun, ale serio mam inne poglądy”. Nie wraca do „Patointeligencji” ani „Patoreakcji”. Zamiast tego skupia się na teraźniejszości i przyszłości. Zdradza, że album „#MATA2040” może nie ukazać się w tym roku, bo zwyczajnie się nie wyrobił.
Pozostaje pytanie, czy swój patriotyzm faktycznie będzie celebrował przez kolejne piętnaście lat i czy rzeczywiście wystartuje kiedyś w wyborach prezydenckich. Patrząc na reakcje publiczności na Torwarze, jedno jest pewne – gdyby mógł liczyć tylko na nich, głosy miałby zapewnione.
Bartosz Sąder, dziennikarz Wirtualnej Polski