Święta bez ukochanego psa? Wykluczone
– Maks żyje ze mną od szczeniaka, od 7 lat. Nie wyobrażam sobie bez niego spędzić świąt – deklaruje Marta, która jest zaangażowaną opiekunką psa rasy Cocker Spaniel.
W tym roku Marta dostała zaproszenie na święta do swojej siostry, jak co roku, lecz wyjątkowo kobieta postanowiła odmówić udziału w tym wydarzeniu.
– Okazało się, że na tegoroczne święta została także zaproszona nasza kuzynka, która nie przepada za psami. Zaznaczę, że to nie kwestia alergii, czy traumy po pogryzieniu. Ona ich po prostu nie lubi. Siostra poprosiła mnie, żebym z tego powodu zostawiła Maksa samego w domu i przyszła z mężem na kolację wigilijną – tłumaczy w rozmowie z Interią Marta.
To był powód odrzucenia zaproszenia, a rozmowa z siostrą skończyła się sprzeczką i brakiem zrozumienia.
– Siostra oburzyła się, bo nie rozumie, jak pies może być ważniejszy, niż rodzina. Ja z kolei nie rozumiem, dlaczego mam dostosowywać się do kuzynki, która nawet nie składa mi życzeń urodzinowych, bo o nich zapomina i zostawiać w domu istotę, która wspierała mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia – tłumaczy swoją decyzję Marta i podkreśla, że na święta wybiera się do teściów, gdzie Maks jest mile widziany.
Marta należy do grupy opiekunów psów, czy kotów, którzy rezygnują z różnych powodów ze świąt z rodziną. Niektórzy rezygnują dla swoich zwierząt z długiej podróży pociągiem, czy nawet autem. Rezygnacja ze wspólnych świąt z rodziną pojawia się, gdy ktoś z rodziny ma alergię na zwierzę, a opiekun nie ma z kim lub po prostu nie chce zostawiać psa czy kota w okresie świąt.
-Trzy lata temu nie poleciałam do mojej mamy do Wielkiej Brytanii na święta, bo absolutnie nie brałam pod uwagę transportu psa samolotem, a nie miałam go z kim zostawić w Polsce. Na szczęście mama kocha mojego psa tak samo jak ja go kocham i zrozumiała sytuację. Wigilię spędziliśmy przy oddzielnych stołach na kamerce wideo – mówi w rozmowie z Interią Luiza.
Powody mogą być także bardziej osobiste, niekiedy związane z trudnymi relacjami rodzinnymi. Ludzie wybierają spędzenie świątecznego czasu ze swoim pupilem, z którym przez lata nawiązywali poprawne, ciepłe, pełne miłości i zaufania relacje w momencie, gdy z członkami rodziny łączą ich trudne sytuacje i nieporozumienia.
Święta w naszej kulturze są silnie kojarzone z rodziną. Gdy ktoś spędza je inaczej, niezależnie od powodu tej decyzji, łamie społeczną normę lub tradycję, co może wywoływać różne reakcje. Na przykład osoby, które spędzają święta z rodziną nie z wyboru, lecz z poczucia obowiązku, mogą odczuwać dyskomfort lub napięcie emocjonalne. Aby nie mierzyć się z tymi uczuciami, psychika może uruchamiać mechanizmy obronne.
Dla wielu osób są to wybory niezrozumiałe, zwłaszcza dla takich, które nigdy nie posiadały zwierzęcia lub nie stworzyły nigdy ze zwierzęciem głębokiej więzi. Tu także ma znaczenie postrzeganie zwierząt w społeczeństwie danego kraju. Jeżeli przez lata pies, czy kot był jedynie „dodatkiem” do życia, albo zwierzęta były ogólnie postrzegane jako rzeczy i elementy wiejskiego podwórka, a nie żywe, czujące istoty, to faktycznie osoby funkcjonujące z takim postrzeganiem rzeczywistości, mogą wyrazić swoje zdumienie, a nawet wręcz złość.
Może to także być odbierane jako stawianie zwierzęcia ponad człowieka w wielu wymiarach, także tym filozoficznym. Wówczas może pojawić się takie zjawisko psychologiczne, jak dysonans poznawczy. Ten mechanizm pojawia się wtedy, gdy czyjeś zachowanie lub przekonania zostają skonfrontowane z innym modelem, który podważa ich własne wybory. Osoba, która nie dba o zwierzę lub traktuje je instrumentalnie, widząc opiekuna zapewniającego psu wysoki standard życia, może doświadczać wewnętrznego napięcia. Zamiast zmienić własne postawy, łatwiej jest zdeprecjonować drugą stronę. Agresja słowna działa tu jako mechanizm redukcji dysonansu, a nie racjonalna krytyka.
– Wyśmianie lub krytykowanie kogoś, kto wybiera inaczej, pomaga chwilowo odsunąć własny dyskomfort. Często działa tu także projekcja – własne trudne emocje są przypisywane drugiej osobie. W takich sytuacjach nie mamy do czynienia z obiektywną oceną czyjejś decyzji, lecz z reakcją obronną. Głębiej może kryć się lęk przed podważeniem tradycji lub przekonanie, że istnieje tylko jedna 'właściwa’ forma spędzania świąt – wyjaśnia Katarzyna Łopian.
Widok psa traktowanego z czułością może uruchamiać własne deficyty emocjonalne: brak bliskości, zaniedbanie, samotność. Zamiast zmierzyć się z tym uczuciem, osoba projektuje je na właściciela psa czy kota. W rzeczywistości to obserwator doświadcza dyskomfortu, ale przenosi go na zewnątrz.
Prezenty pod choinką, świąteczne ubranka i specjalne świąteczne menu

Coraz więcej psów i kotów dostaje prezenty na święta/123rf.com123RF/PICSEL
Nowe badanie potwierdza, że Brytyjczycy traktują swoje zwierzęta domowe nie tylko jako członków rodziny w czasie świąt Bożego Narodzenia, ale jako coś znacznie więcej.
Badanie Co-op Insurance¹ z 2025 roku ujawnia, że brytyjscy właściciele zwierząt domowych w okresie Bożego Narodzenia rozpieszczają swoje psy i koty. Brytyjczycy tak bardzo kochają swoich pupili, że ponad jedna trzecia brytyjskich właścicieli zwierząt domowych (34 proc.) wydaje na nie w te święta Bożego Narodzenia więcej niż na swoje dzieci. 32 proc. z nich przyznało, że ich futrzani towarzysze dostaną pod choinkę droższy prezent niż ich partnerzy.
Z kolei 33 proc. spośród opiekunów zamierza wydać w tym roku na swoich pupili więcej niż podczas Bożego Narodzenia w 2024 roku. Jednak świąteczna gorączka na tym się nie kończy – 36 proc. ankietowanych twierdzi, że świąteczny strój ich pupila będzie droższy niż ich własny, a właściciele wydają pieniądze na wszystko, od pasujących do siebie swetrów po świąteczne kostiumy.
42 proc. zadeklarowało, że w tym roku kupi mu świąteczny prezent, a 36 proc. zaserwuje mu własną świąteczną kolację.
To jednak nie wszystko – 23 proc. Brytyjczyków zabiera swojego psa na wyjątkowy spacer z okazji świąt Bożego Narodzenia, a 22 proc. Brytyjczyków posuwa się nawet do tego, że podpisuje kartkę z życzeniami od swojego psa.
W Polsce nie przeprowadzono podobnych badań, ale można także zauważyć rosnącą tendencję do włączania w naszym kraju swojego psa, czy kota w czas świętowania.
Skoro wszyscy mają prezenty, cieszą się, radują tym czasem, to dlaczego mój pies ma nie dostać nowych szelek pod choinkę, które i tak prędzej czy później musiałabym mu kupić?
Z kolei Katarzyna chętnie ubiera swojego charta w sweterek, bo ta konkretna rasa psów wręcz powinna nosić w mrozy ubrania. Dlaczego więc nie zrobić tego w „świąteczny sposób” przy okazji?
– Chester wygląda uroczo w swoim czerwonym sweterku i budzi uśmiech na twarzach dzieci, kiedy nas mijają na ulicy. Wszyscy są wygrani – pies, bo mu ciepło i ludzie, bo cieszą się pięknym świątecznym sweterkiem, który wygląda uroczo na psie. Nie wiem komu może to przeszkadzać – mówi w rozmowie z Interią Katarzyna.
W opozycji do takich komentarzy stają obrońcy naturalności i tego, że pies ma być psem, a uczłowieczanie go, może prowadzić wręcz do zaniedbań jego potrzeb, które są zupełnie inne niż te ludzkie.
– Nie ubieram mojego psa, bo to husky, któremu absolutnie nie jest zimno, a mam robić to tylko dla ładnego zdjęcia? To nie jest jego potrzeba, a moja – komentuje Sławek w rozmowie z Interią.
O ile, w ubieraniu psa, który realnie tego potrzebuje, bo jest psem starszym, schorowanym lub nie występuje u niego podszerstek, czy w przygotowywaniu mu zdrowego posiłku, na który zasługuje nie tylko w święta, nie ma nic złego, tak może pojawić się pytanie o przesadę w momencie, gdy ubieramy psa na siłę, dla własnej uciechy i karmimy go potrawami z ludzkiego stołu, które mogą mu zaszkodzić. Wówczas jako opiekunowie przekraczamy pewną granicę.
– Kupowanie zwierzętom prezentów pod choinkę czy wspólne świętowanie podczas Wigilii nie musi oznaczać uczłowieczania pupili. Z perspektywy psychologii takie zachowania częściej są wyrazem więzi i bliskości. Ryzyko pojawia się wtedy, gdy człowiek zapomina o realnych potrzebach zwierzęcia i o gatunkowych różnicach między ludźmi a zwierzętami – wówczas nie jest to bezpieczne dla żadnej ze stron – sugeruje psycholog Katarzyna Łopian w rozmowie z Interią.
Psiecko i kotecko, zamiast dziecka. Narastający problem, czy wolność wyboru

Pies, czy kot zamiast dziecka? Co mówi o tym psychologia?123RF/PICSEL
Temat spędzania świąt z psem, czy kotem, serwowanie im świątecznych potraw dostosowanych do ich zdrowia, kupowanie prezentów i rezygnowanie ze spędzania świąt z rodziną na rzecz zwierzęcia łączy się nierozerwanie z tematem uczłowieczania zwierząt i zastępowania nimi dzieci. Temat traktowania psa czy kota jako własnego dziecka rozgrzewa dyskusję publiczną od dłuższego czasu, a w okresie świąt powraca ze zdwojoną siłą.
Zjawisko traktowania psa lub kota jako „dziecka” bywa często upraszczane do prowokacyjnego hasła: zwierzę zamiast dziecka. W rzeczywistości jednak psychologiczne tło takich decyzji jest znacznie bardziej złożone i rzadko sprowadza się do jednego powodu czy świadomej ideologii.
Jednym z kluczowych mechanizmów jest potrzeba więzi i opieki, opisywana w psychologii jako potrzeba przywiązania. Człowiek ma biologicznie uwarunkowaną potrzebę tworzenia bliskich, stabilnych relacji opartych na poczuciu bezpieczeństwa, wzajemności i przewidywalności. Jednak nie dla wszystkich będzie ona znaczyła dokładnie to samo. Potrzebę tę można zaspokajać w różny sposób.
– Mówię czasem o moim psie, że jest moim psieckiem, czy psynkiem. Ale robię to w formie żartu. Jeżeli ktoś sądzi, że ja naprawdę myślę, że mój pies jest moim dzieckiem, to nie wiem, co mam sądzić o takiej osobie. Kocham mojego psa, jest dla mnie ważny, ale wiem, że nie jest człowiekiem. Czuję się wręcz dziwnie, musząc to wyjaśniać – mówi Izabela, która od 7 lat jest opiekunką psa, którego adoptowała ze schroniska.
Problem pojawia się nie wtedy, gdy ktoś kocha swoje zwierzę jak członka rodziny, lecz w momencie, gdy przypisuje mu role i potrzeby stricte ludzkie, ignorując jego gatunkowe uwarunkowania. Nadmierna antropomorfizacja może prowadzić do zaburzeń zachowania u zwierząt, frustracji, a nawet problemów zdrowotnych. Z perspektywy psychologicznej nie jest to już troska o zwierzę, lecz regulowanie własnych emocji jego kosztem.
– Obecnie mamy coraz łatwiejszy dostęp do wiedzy z zakresu psychologii i behawiorystyki zwierząt, a także rosnącą świadomość społeczną dotyczącą ich potrzeb i komunikacji. Daje to perspektywę, że zwierzęta będą ważnymi towarzyszami człowieka w różnych życiowych sytuacjach, ale z większą uważnością na zdrowe granice w relacji człowiek-zwierzę – wyjaśnia Katarzyna Łopian.
Dla wielu osób zwierzę nie jest substytutem dziecka, lecz autonomiczną relacją, która nie konkuruje z rodzicielstwem, bo nigdy nie miała go zastąpić. Społeczne emocje wokół tego tematu często wynikają z projekcji i lęków zbiorowych: obaw o demografię, zmianę tradycyjnych ról czy redefinicję rodziny. W praktyce jednak relacja człowieka ze zwierzęciem nie odbiera nikomu prawa do posiadania dzieci ani nie deprecjonuje rodzicielstwa. Jest jedynie inną odpowiedzią na fundamentalną ludzką potrzebę bliskości, sensu i więzi.
„Ewa gotuje”: Placuszki z dyniPolsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
