Artur Boruc odniósł się na antenie Kanału Sportowego do incydentu z grudnia 2021 roku, do którego doszło po meczu Wisła Płock – Legia Warszawa. Po powrocie z Płocka na Łazienkowską, autokar zespołu zaatakowali chuligani niezadowoleni z postawy zespołu.
Najmocniej poszukiwani przez agresorów byli napastnik Mahir Emreli i skrzydłowy Luquinhas. Obaj, co przypomniano w programie Hejt Park, opuścili klub kilka tygodni później. Artur Boruc był wtedy zawodnikiem Legii i nie zareagował w obliczu ataku chuliganów na piłkarzy.
– Nie stanąłem za drużyną, bo tak samo szanuję jednych i drugich. Trochę czułem, że mam związane ręce – mówi Artur Boruc, który nie chciał opowiadać w detalach o sprawie sprzed czterech lat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gol z połowy boiska. Można oglądać i oglądać
– Nie wiem, czy jest sens ciągnąć ten temat. Jeszcze powiem za dużo, ktoś będzie mieć do mnie pretensje, a to nikomu nie jest potrzebne – dodaje były bramkarz Legii.
W karierze Artur Boruc zostawał dwa razy zawodnikiem Legii. Już jako młody bramkarz dał się poznać jako sportowiec o dużym talencie i wyrazistym charakterze. Debiutował w pierwszym zespole pod koniec lat 90. Gra w Legii stała się dla niego solidnym fundamentem pod późniejsze sukcesy w reprezentacji Polski i w topowych ligach w Europie.
Zdarzenie po meczu z Wisłą Płock miało miejsce po powrocie Boruca do klubu w 2020 roku. Golkiper spędził w nim jeszcze dwa lata, po czym ogłosił zakończenie kariery bramkarza w wieku 42 lat. Od 2020 do 2022 roku Boruc rozegrał 36 spotkań w PKO Ekstraklasie.
Były reprezentant Polski rozpoczyna aktualnie nowy projekt. Wspólnie z Wojciechem Kowalewskim i Łukaszem Fabiańskim otwiera szkółkę dla bramkarzy, o której Kowalewski opowiedział portalowi WP SportoweFakty.