Zapytany przez dziennik „Bild”, czy przeloty dronów można przypisać rosyjskim służbom, Muench odparł, że nie da się tego ustalić z całą pewnością, wskazując na trudność w identyfikacji operatorów bezzałogowców.
Przyznał zarazem, że do podejrzanych incydentów najczęściej dochodziło w pobliżu infrastruktury krytycznej, m.in. obiektów wojskowych, lotnisk, zakładów zbrojeniowych oraz portów.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
W zeszłym tygodniu w Berlinie zainaugurowano działające przez całą dobę Wspólne Centrum Obrony przed Dronami (GDAZ), którego celem jest wykrywanie i neutralizowanie niebezpiecznych bezzałogowców. — Centrum zwiększy naszą szybkość działania w walce z zagrożeniami hybrydowymi — powiedział na otwarciu GDAZ minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Na początku grudnia działalność rozpoczął specjalny policyjny oddział antydronowy, który docelowo ma liczyć ok. 130 funkcjonariuszy. Jednostka zostanie rozmieszczona m.in. na lotniskach i w lokalizacjach w Berlinie. Korzystać ma z zaawansowanych systemów zakłócania wspieranych przez AI oraz z dronów przechwytujących.
Jesienią wzrosła liczba niezidentyfikowanych bezzałogowców zauważanych w Europie, m.in. w Belgii i Danii, w tym w pobliżu lotnisk i obiektów wojskowych. W Niemczech drony zakłóciły w październiku i listopadzie działanie lotnisk w Hanowerze, Berlinie i Monachium.
Alexander Dobrindt przekazał w listopadzie bieżącego roku, że z dostępnych przesłanek wynika, że część niezidentyfikowanych dronów zauważonych w kraju startowało ze statków należących do rosyjskiej floty cieni. Zapowiedział zmiany w prawie, które umożliwią niszczenie infrastruktury agresora poza granicami Niemiec.
Zobacz także: ICEYE ma umowę z niemieckim wojskiem. Co kryje wielki kontrakt polsko-fińskiej firmy?