Jak wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski, zdecydowana większość respondentów wciąż negatywnie ocenia pomysł opuszczenia wspólnoty. Na pytanie o to, czy Polska powinna w najbliższym czasie rozpocząć procedurę wyjścia z UE, aż 48,6 proc. ankietowanych odpowiedziało „zdecydowanie nie”, a kolejne 17,1 proc. „raczej nie”. Łącznie daje to 65,7 proc. przeciwników Polexitu.
Po drugiej stronie barykady znajduje się 24,7 proc. badanych. Grupa zwolenników wyjścia składa się z 11,6 proc. osób zdecydowanych oraz 13,1 proc. wybierających odpowiedź „raczej tak”.
Eksplozje na Morzu Śródziemnym. Nagranie z ataku na rosyjski tankowiec
– Jeszcze kilkanaście lat temu wyjście Polski z Unii Europejskiej było polityczną fantastyką – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Duma, prezes IBRiS. – W referendum akcesyjnym w 2003 roku ponad 77 proc. głosujących opowiedziało się za wejściem do UE, a przez kolejne lata poparcie dla członkostwa utrzymywało się na poziomie od 80 do 90 proc., zaś zwolennicy wyjścia stanowili ledwie kilka procent społeczeństwa. Dziś, dwadzieścia lat po akcesji, jesteśmy w zupełnie innym miejscu – dodaje.
Jak zaznacza, „to wciąż mniejszość, ale mniejszość na tyle liczna, by realnie zmieniać krajobraz polityczny”.
– Polska znalazła się w punkcie, w którym Unia Europejska nie jest już bezdyskusyjnym horyzontem cywilizacyjnym. Dwie trzecie społeczeństwa wciąż mówi „nie” wyjściu, ale jedna czwarta mówi „tak”, a niemal 10 proc. nie ma zdania. To zasadnicza zmiana w porównaniu z dekadą temu. Pytanie o przyszłość relacji z UE przestało dotyczyć wyłącznie politycznych elit, stało się sporem o to, czym jest polska nowoczesność i kto ma prawo ją definiować. I właśnie dlatego liczby te są czymś więcej niż tylko sondażem. Są sygnałem głębokiej zmiany społecznej, która dopiero zaczyna się ujawniać – mówi Duma.
Wyborcy PiS bardziej radykalni niż Konfederacji
Okazuje się, że to elektorat Prawa i Sprawiedliwości jest obecnie najbardziej eurosceptyczną grupą w tym badaniu, wyprzedzając pod tym względem nawet wyborców Konfederacji.
- Prawo i Sprawiedliwość – to tutaj poparcie dla wyjścia z UE jest najwyższe. Łącznie aż 47 proc. wyborców tej partii chce Polexitu, przy czym aż 29 proc. odpowiada „zdecydowanie tak”. Tylko co trzeci wyborca PiS (33 proc.) jest zdecydowanym przeciwnikiem opuszczenia Unii.
- Konfederacja zajmuje drugie miejsce pod względem poparcia dla wyjścia (łącznie 41 proc. na tak). Co ciekawe, wyborcy Konfederacji rzadziej niż wyborcy PiS wybierają odpowiedź „zdecydowanie tak” (19 proc.), ale za to najrzadziej ze wszystkich grup kategorycznie odrzucają Polexit (zaledwie 8 proc. wskazań na „zdecydowanie nie”).
- Wyborcy KO, Nowej Lewicy i Trzeciej Drogi to unijny monolit. Sprzeciw wobec wyjścia z UE deklaruje tu odpowiednio 83 proc., 88 proc. i znów 83 proc. badanych. W elektoratach KO i Lewicy odsetek osób „zdecydowanie” popierających wyjście wynosi 0 proc.
Co istotne – United Surveys by IBRiS w badaniu preferencji politycznych pyta o wybór z wyborów parlamentarnych w 2023 roku – i ten tutaj opisujemy. Co to oznacza? Wyborcy PiS i Konfederacji mogą dziś być na przykład elektoratem Konfederacji Korony Polskiej i Grzegorza Brauna. Antyunijny elektorat mógł po prostu znaleźć lepszego reprezentanta swoich poglądów – którego siłą rzeczy nie ma w badaniu odnoszącym się do wyborów parlamentarnych sprzed dwóch lat.
Warto o tym pamiętać, ponieważ sztywne trzymanie się struktury z 2023 roku może maskować realną fragmentację prawicy i odpływ radykalnego elektoratu do nowych formacji, takich jak partia Grzegorza Brauna. Wyborca, który wtedy oddał głos na szeroką listę Konfederacji, dziś może identyfikować się wyłącznie z jej konkretną frakcją (np. właśnie wspomnianą Koroną). Dodatkowo najbardziej radykalny odłam wyborców PiS, rozczarowany „lekką” antyunijną retoryką partii, także mógł trwale powędrować w stronę formacji o agresywniejszym profilu w tym temacie (czyli znów do Korony i Grzegorza Brauna).
– Najmocniejsza linia podziału przebiega wzdłuż osi ideologicznej. Wśród osób identyfikujących się z lewicą, aż 83 proc. sprzeciwia się wyjściu z UE, a zwolenników Polexitu jest tylko 17 proc. Centrum pozostaje proeuropejskie (ok. 72 proc. przeciw wyjściu), ale aż 20 proc. nie ma w tej sprawie zdania. To poparcie chłodne, warunkowe. Prawdziwa zmiana dokonała się na prawicy, gdzie aż 46 proc. respondentów popiera wyjście z UE, a społeczeństwo dzieli się niemal po równo. To właśnie tutaj Polexit przestał być polityczną egzotyką i stał się elementem tożsamości – mówi Marcin Duma.
Wyniki sondażu US dla Wirtualnej Polski © WP
Kto chce rozwodu z Brukselą?
Największy podział w wynikach sondażu przebiega wzdłuż linii płci, ale nie dotyczy on tylko samej chęci wyjścia, lecz determinacji w tej kwestii.
Mężczyźni stawiają sprawę na ostrzu noża – aż 19 proc. mężczyzn odpowiedziało „zdecydowanie tak” na pytanie o rozpoczęcie procedury wyjścia z UE. To oznacza, że niemal co piąty Polak jest twardym zwolennikiem Polexitu. Gdy dodamy do tego wskazania „raczej tak” (9 proc.), łączna grupa eurosceptyków wśród panów wynosi 28 proc.
Sikorski z pytaniem do Nawrockiego. Poszło o Brauna
Wśród pań poparcie dla „twardego” Polexitu jest śladowe i wynosi zaledwie 3 proc. Kobiety są znacznie ostrożniejsze w radykalnych deklaracjach. Co ciekawe, znacznie częściej niż mężczyźni wybierają odpowiedź „raczej tak” (18 proc.). Oznacza to, że choć Polki rzadziej chcą rewolucji i natychmiastowego zerwania z Brukselą, to istnieje spora grupa kobiet (łącznie 21 proc.) odczuwająca umiarkowany sceptycyzm wobec UE.
Analiza wiekowa obala mit, że to najstarsi są najbardziej eurosceptyczni. W rzeczywistości największy dystans do Unii Europejskiej mają ludzie w wieku produkcyjnym, którzy najmocniej odczuwają realia rynku pracy i koszty życia.
– Polexit nie jest buntem najmłodszych. Unia jest dla nich raczej tłem niż przedmiotem sporu. Zupełnie inaczej wygląda to w pokoleniu 30-49 lat. Tam poparcie dla wyjścia sięga 36-38 proc., a odsetek niezdecydowanych gwałtownie maleje. To pokolenie, które pamięta Polskę sprzed akcesji, ale jednocześnie najbardziej odczuwa presję gospodarczą, regulacyjną i polityczną ostatnich lat – wskazuje Duma.
Pokolenie euroentuzjastów to osoby w wieku od 18 do 29 lat. Najmłodsi wyborcy są najsilniejszą twierdzą UE w Polsce. Aż 61 proc. osób z grupy 18-29 lat „zdecydowanie” sprzeciwia się wyjściu z Unii. Łączny odsetek zwolenników Polexitu w tej grupie to zaledwie 13 proc. To pokolenie, które nie zna Polski poza Unią Europejską.
Polacy o Unii Europejskiej. Z czego jesteśmy zadowoleni?
Pokolenie sceptyków to osoby od 30 do 49 lat. To najbardziej eurosceptyczna grupa w Polsce. Łącznie aż 38 proc. osób w tym wieku popiera wyjście z UE (17 proc. zdecydowanie, 21 proc. raczej). Jednocześnie mają najniższy wskaźnik zdecydowanego sprzeciwu wobec Polexitu (zaledwie 36 proc.).
W grupie od 40 do 49 lat nastroje są podobne. Blisko 36 proc. badanych chce opuszczenia wspólnoty. W tych grupach narracja o „bezsensownej Unii” lub – również często podnoszonej przez eurosceptyków – „unijnej biurokracji” pada na najbardziej podatny grunt.
W starszych grupach wiekowych radykalizm ponownie spada. Wśród osób w wieku od 50 do 59 lat zwolenników Polexitu jest tylko 11 proc, a grupa ta wykazuje jeden z najwyższych wskaźników przywiązania do UE (56 proc. zdecydowanie na „nie” dla wyjścia).
Mapa poparcia dla UE
Analiza terytorialna wyników sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski obala prosty mit o podziale miasto-wieś.
Choć to na wsi poparcie dla wyjścia z Unii jest najwyższe, to w średnich miastach istnieje równie silna grupa radykalnych przeciwników wspólnoty. Z kolei największe metropolie, choć proeuropejskie, zaskakują rekordowym odsetkiem osób niezdecydowanych.
Największy dystans do Brukseli widać na terenach wiejskich. To jedyna grupa terytorialna, gdzie poparcie dla wyjścia z UE znacząco przekracza średnią krajową (wynoszącą 24,7 proc.).
Łącznie aż 35 proc. mieszkańców wsi chce, by Polska opuściła Unię (20 proc. „zdecydowanie tak”, 15 proc. „raczej tak”). Co piąty mieszkaniec wsi (20 proc.) jest zdecydowanym zwolennikiem zerwania z Unią. To najwyższy taki wskaźnik w całym badaniu.
UE zmienia zdanie. Nie będzie zakazu spalinówek od 2035 r.
Średnie miasta (50-250 tys.) charakteryzuje ekstremalna polaryzacja. To tutaj społeczeństwo jest najbardziej podzielone, a postawy są najbardziej radykalne. Z jednej strony mamy tu znaczną grupę twardych euroentuzjastów – aż 59 proc. mieszkańców średnich miast mówi „zdecydowanie nie” dla Polexitu. I to rekord w skali kraju. Z drugiej strony, istnieje tu silny opór wobec UE – 19 proc. badanych mówi „zdecydowanie tak” dla wyjścia.
Zupełnie inna atmosfera panuje w małych miasteczkach. Co zaskakujące, 0 proc. respondentów z małych miast wskazało odpowiedź „zdecydowanie tak” dla wyjścia z UE. Sceptycyzm jest tu jednak obecny w formie łagodniejszej – 19 proc. badanych uważa, że „raczej” powinniśmy wyjść.
Metropolie pozostają bastionem proeuropejskim, ale z jednym zastrzeżeniem. Poparcie dla wyjścia jest tu najniższe w kraju, bo wynosi łącznie tylko 15 proc. (z czego zaledwie 2 proc. to zdecydowani zwolennicy Polexitu).
- Wieś jest głównym motorem napędowym wyników propolexitowych (35 proc. na „tak”).
- Średnie miasta są najbardziej spolaryzowane. Mają najwięcej radykalnych zwolenników UE, ale też bardzo silną grupę radykalnych przeciwników.
- Duże miasta są najmniej chętne do wyjścia, ale cechują się wysoką obojętnością wobec tematu (aż 22 proc. niezdecydowanych).
– Te liczby pokazują, że Unia Europejska funkcjonuje w Polsce jako doświadczenie klasowo-przestrzenne. Tam, gdzie jej korzyści są namacalne, poparcie jest wysokie. Tam, gdzie są słabiej widoczne, rośnie sceptycyzm – mówi Duma.
Konfederacja za plecami Brauna. „Kryzys wyboru”
PiS stracił monopol
– Jeśli spojrzymy wstecz, na moment referendum akcesyjnego, to grupa przeciwników już wtedy oscylowała wokół dwudziestu kilku procent. To oznacza, że wchodziliśmy do Unii z podobnym odsetkiem sceptyków, jaki mamy dzisiaj – wskazuje w rozmowie z WP dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
– Biorąc pod uwagę wszystko, co wydarzyło się przez te lata, czyli problemy wewnętrzne Unii, kryzysy gospodarcze i geopolityczne, obecny wynik wciąż pokazuje, że grupa anty nie przeważa. Sam wynik liczbowy na dziś nie jest więc jeszcze powodem do paniki, ale diabeł tkwi w szczegółach – wskazuje.
Jak wskazuje, jej zdaniem „kluczowym zagrożeniem jest dziś gigantyczna dezinformacja zewnętrzna”. – Dezinformacja inspirowana przez Rosję, której celem jest wzmacnianie postaw antyunijnych – dodaje. – Jeśli z tym połączymy różne czynniki, sytuacja może szybko wymknąć się spod kontroli. Widzieliśmy to przy Brexicie. Tam również zbitka dezinformacji i jednoczesnej radykalizacji nastrojów spowodowała gwałtowny zwrot poparcia dla wyjścia – mówi w rozmowie z WP.
Jednocześnie na poparcie dla Unii Europejskiej – lub jego braku – nakłada preferencje polityczne.
Konfederacja na wagę złota? Bez niej nie powstanie żaden rząd
W ostatnim czasie „najważniejsza zmiana polityczna polega na tym, że Prawo i Sprawiedliwość traci monopol na zarządzanie nastrojami niechęci do Brukseli”. – PiS zawsze był eurosceptyczny, narzekał na Unię, ale nie był ostentacyjnie antyunijny. Dziś partia Jarosława Kaczyńskiego traci kontrolę nad tym tematem na rzecz radykalnej prawicy, czyli Konfederacji czy Grzegorza Brauna – wymienia.
– To ugrupowania, które antyunijność mają w swoim DNA. Oni nie są już tylko sceptyczni, oni są wprost wrogo nastawieni do Wspólnoty. Kontrola nad społecznymi emocjami trafia w bardzo niebezpieczne ręce – podkreśla dr hab. Brodzińska-Mirowska.
Mateusz Ratajczak, szef redakcji Wiadomości Wirtualnej Polski