Toruń żyje tym makabrycznym zdarzeniem z udziałem Jonssona, aż po dziś dzień. Ulica, na której położona jest MotoArena im. Mariana Rosego jest nazwana na cześć szwedzkiego żużlowca. Medalista mistrzostw świata po latach postanowił napisać swoją biografię, w której opowiedział m.in. o kulisach wypadku.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
— Poczułem uderzenie od tyłu i motocykl uderzył prosto w ogrodzenie. Ja też na nie wpadłem, potem wpadł na mnie mój motocykl, a przez moje ciało przeszła gorąca fala i poczułem mrowienie w palcach — przekazał Per Jonsson w swojej książce pt. „Fran Gullstol till Rullstol”.
Na chwilę przed utratą przytomności Szwed zdołał tylko powiedzieć swojemu kuzynowi, który na co dzień pełnił funkcję mechanika, że nie ma czucia w kończynach. — Terje (kuzyn Pera — przyp. — red) i Jacek Gajewski pojechali ze mną karetką do szpitala. Przytomność odzyskałem dopiero po przybyciu na miejsce. Gdy się ocknąłem widziałem tylko jak lekarz krzyczy nad moją głową w kierunku Terje. Powiedziano mi, że jeśli jeszcze mam zamiar kiedykolwiek chodzić, musiałem w ciągu trzech godzin poddać się operacji. Chciałem chodzić, więc musiałem się zgodzić. Do teraz mam jednak wątpliwości, czy w tamtej sytuacji powinienem się był na to godzić — wyznał Per Jonsson.
Był bliski śmierci!
Legendarny zawodnik po narkozie wybudził się dopiero następnego dnia. Nie spodziewał się widoku swojego taty i żony Marii u boku szpitalnego łóżka.
— Nie miałem bladego pojęcia, że oni tu są. Lekarze powiedzieli im, że w czasie operacji trzy razy nastąpiło zatrzymanie akcji serca i że byłem blisko odejścia na „tamten” świat. Do szpitala przyszło też kilku dziennikarzy w tym także tych szwedzkich. Nagle żużel znowu stał się ciekawym sportem! Przedtem niewiele na ten temat pisano — napisał w swojej książce sfrustrowany Jonsson.
59-latek specjalnym samolotem SOS został przetransportowany na lotnisko Bromma w Sztokholmie. Dwa dni po wypadku trafił do Karolinska Sjukhuset, gdzie zrobiono mu prześwietlenie. Powodem były problemy z oddychaniem. Jak się okazało, tamtejsi lekarze musieli usunąć Jonssonowi prawie litr płynu pomieszanego z krwią, który zalegał w jednym płucu.
— Będąc w szpitalu dostawałem mnóstwo listów. Średnio było ich około 300 dziennie. Ludzie przesyłali mi też zdjęcia, obrazki, pluszowe misie i różne inne rzeczy. Odwiedzali mnie także Erik Gundersen (były mistrz świata na żużlu) czy też Joergen Nilsson (uczestnik zawodów motocrossowych — przyp. red). Dziękuję wszystkim osobom, które mnie wtedy odwiedziły! — pisał ze wzruszeniem były żużlowiec.
Przez lata z Perem Jonssonem stały kontakt utrzymuje żużlowy działacz, Jacek Gajewski. Jeszcze nie tak dawno miała miejsce w kinach filmowa premiera „Per Forever”. Dokument ten przedstawił życie żużlowca, jego sukcesy i wspomnienia dawnych kolegów z toru. 59-letni były zawodnik toruńskiego zespołu od czasu do czasu pojawia się w Polsce, co za każdym razem kończy się wzruszeniem i ogromnym wsparciem ze strony kibiców.