Prezes PZN Adam Małysz w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” podsumował dokonania Polaków w konkursach PŚ w skokach narciarskich w Engelbergu. Podkreślił, że poza Kacprem Tomasiakiem (13. i 5. miejsce) Biało-Czerwonym brakuje stabilności.

– Kacper osiągnął stabilny poziom, reszta nie jest w punkcie, w którym można liczyć na podobne skoki jeden za drugim – stwierdził były znakomity skoczek narciarski, a obecnie sternik związku.

ZOBACZ WIDEO: Oto jakie zdanie o trenerze polskich skoczków mają kibice

Jednym z „niestabilnych” w tym sezonie jest Piotr Żyła. Skoczek z Ustronia w sobotę spisał się nieźle, zajmując 17. pozycję. Jednak w niedzielnym konkursie odpadł już po pierwszej serii. Skok na odległość 116,5 m dał mu dopiero 42. miejsce.

O Żyle Małysz mówił bez owijania w bawełnę.

– Po pierwsze, to strasznie spóźnił skok, a przy takim tylnym wietrze, to nie ma szans. Rozmawiałem też z Maćkiem (Maciusiakiem, trenerem kadry – przyp. red.) o tym, że strasznie mi się nie podoba, jak on szarpie rękami. Później prostuje za progiem. Kiedy przypilnuje te ręce, to wtedy biodro się zdecydowanie wyżej uniesie i nie wyprostuje go tak bardzo. Tylko wiadomo, że z Piotrkiem to jest trudna rozmowa na takie tematy – dodał Małysz w „Przeglądzie Sportowym”.

Żyła punktował w pięciu konkursach PŚ z rzędu (dwa razy w Wiśle, dwa razy w Klingenthal i w sobotę w Engelbergu). Seria została jednak przerwana. Lepszym osiągnięciem w polskiej ekipie może się pochwalić tylko Tomasiak (osiem kolejnych konkursów z punktami).

Skoczkowie udali się na krótką świąteczną przerwę. 28 grudnia powrócą do rywalizacji. W Oberstdorfie odbędą się kwalifikacje do pierwszych zawodów w ramach Turnieju Czterech Skoczni.

Trener Maciej Maciusiak na prestiżową imprezę zabierze: Tomasiaka, Żyłę, Kamila Stocha, Macieja Kota i Pawła Wąska.