Szerokość nart była powodem aż trzech dyskwalifikacji podczas niedzielnych zawodów Pucharu Świata w Engelbergu. Ukarani zostali Daniela Toth, Mihnea Alexandru Spulber oraz Vladimir Zografski. W każdym przypadku zawodnicy korzystali ze sprzętu tej samej firmy.

Po konkursie głos zabrał trener Bułgara, Grzegorz Sobczyk. – To przykre i trochę słabe, bo za produkcję nart odpowiada firma – powiedział w rozmowie ze sport.tvp.pl.

Jak pisze Michał Chmielewski z portalu TVP Sport, powołując się rozmowy z Grzegorzem Sobczykiem i Wojciechem Toporem (trenerem polskiej kadry B), w sztabach szkoleniowych szerokość nart nie jest rutynowo kontrolowana. Trenerzy zakładają, że producent dostarcza sprzęt zgodny z przepisami i obowiązującymi wytycznymi technicznymi.

Do całej sytuacji odniósł się przedstawiciel Slatnar. – Tak nie powinno być, bo to jest nasza wina produkcyjna. Zawaliliśmy, przeprosiliśmy już poszkodowanych i mam nadzieję, że nie są też na nas źli – przyznał w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.

Dodał, że problem można naprawić stosunkowo szybko. – Wystarczy papier ścierny, trochę pracy serwisowej, ewentualnie drobne przycięcie. Stracili konkurs, punkty i pieniądze, ale to wyłącznie nasza wina – podkreślił, zapowiadając bezpośrednie spotkania z trenerami zawodników.

ZOBACZ WIDEO: Oto jakie zdanie o trenerze polskich skoczków mają kibice