Casper Henriksson w ostatnim czasie odwiedził Zjednoczone Emiraty Arabskie, gdzie odpoczął po trudach sezonu, ale i obejrzał wyścig Formuły 1. Był pod wrażeniem tego wszystkiego i prędkości, jakie osiągają bolidy wchodząc i wychodząc z zakrętów. Teraz intensywnie w szwedzkim Varnamo przygotowuje się do nowego sezonu, który spędzi m.in. w Wybrzeżu Gdańsk.

– Jeszcze przed wakacjami, pracowałem w firmie zajmującej się wulkanizacją, wymianą i naprawą opon. Jak wielu Szwedów, lubię pojeździć na nartach i w styczniu na pewno wybiorę się w tym celu na północ. W wolnym czasie lubię pograć w gry. Tutaj króluje u mnie klasyka taka jak FIFA, Grand Theft Auto czy Call of Duty, w zależności od tego, na co akurat mam ochotę – mówi o sobie w rozmowie z klubowymi mediami.

ZOBACZ WIDEO: Czas na nową drogę życia. Walasek wyjawia kulisy zostania trenerem Falubazu

Zawodnik odniósł się także do kwestii czarnego sportu w swoim kraju i porównał sytuację do polskiego podwórka. Zauważył, że w Polsce jest łatwiej, bo juniorzy mają niesamowicie dobre warunki. I często nawet nie chce im się szukać klubów za granicą, bo mają zapewnione regularne starty.

– Wszystko dostają od klubów, a gdy tylko zaczną prezentować odpowiedni poziom, szybko zarabiają na żużlu duże pieniądze. W Szwecji niemal za wszystko płacisz sam, dlatego wielu zawodników dość prędko wycofuje się z dalszego uprawiania dyscypliny – komentuje.

– Jeśli chcesz się liczyć, szybko musisz szukać jazdy poza Szwecją. W Polsce juniorzy mają takie warunki, że niewielu z nich szuka startów w innych ligach i zbierania dodatkowego doświadczenia. Często wszystko idzie im bardzo dobrze aż przychodzi wiek seniora i dość bolesny policzek od rzeczywistości – zauważa.