Wielowątkowa, intensywna debata o polskiej gospodarce w gronie przedstawicieli świata biznesu, polityki oraz nauki i środowiska eksperckiego odbędzie się 9 lutego 2026 r. w Warszawie. Zapraszamy na EEC Trends. Rejestracja dostępna na stronie wydarzenia.
- BC-Wind to morska farma wiatrowa o mocy 390 MW rozwijana przez Ocean Winds na polskim Bałtyku; projekt właśnie zamknął finansowanie i wchodzi w fazę realizacyjną.
- Ocean Winds to międzynarodowy deweloper offshore należący do grup EDP i ENGIE, realizujący projekty morskich farm wiatrowych w Europie, USA i Azji; w Polsce firma koncentruje się na rozwoju i realizacji BC-Wind jako projektu pierwszej fazy offshore.
- – Budowę planujemy rozpocząć na początku 2026 roku. Z naszego harmonogramu wynika, że farma wiatrowa zostanie uruchomiona w 2028 roku – mówi w rozmowie z WNP Kacper Kostrzewa, dyrektor zarządzający Ocean Winds Polska.
Zamknięcie finansowania projektu BC-Wind zostało określone jako jeden z najważniejszych kamieni milowych. Czy ten etap oznacza, że inwestycja przechodzi już z fazy przygotowań do realnej budowy?
– Tak. To moment potwierdzający dojrzałość projektu i jego gotowość do wejścia w fazę budowlaną. Z naszej perspektywy oznacza to, że inwestycja będzie realizowana. Oczywiście na etapie budowy mogą pojawić się różne wyzwania, ale mamy doświadczenia z innych rynków i jesteśmy w stanie odpowiednio je planować i ograniczać.
W tym momencie możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że zarówno projekt, jak i zespół są przygotowane do rozpoczęcia prac i do zakończenia inwestycji zgodnie z planem. Z naszego harmonogramu wynika, że farma wiatrowa zostanie uruchomiona w 2028 roku.
Banki postawiły na Polskę i doświadczenie inwestora
Czy negocjacje z bankami był trudne? Trwały dość długo… Czy to nie wpłynie na harmonogram?
– Finansowanie tego typu inwestycji zawsze jest złożone i wymagające, zwłaszcza przy projektach rzędu około dwóch miliardów euro. Trzeba dowieść zewnętrznym instytucjom, że projekt jest dojrzały i bezpieczny.
Natomiast w porównaniu z innymi realizowanymi przez nas projektami offshore, ten proces przebiegł stosunkowo gładko. Projekt był dobrze przygotowany, a my mamy wieloletnie relacje z bankami, które wiedzą, że Ocean Winds to wiarygodny partner.
Jeśli chodzi o harmonogram, jesteśmy dokładnie tam, gdzie planowaliśmy. Negocjacje trwały kilka miesięcy dłużej, niż pierwotnie zakładaliśmy, ale w żaden sposób nie wpływa to na termin rozpoczęcia budowy, czyli początek 2026 roku.
Dużym elementem pakietu finansowego jest udział Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jakie ma to znaczenie?
– EBI odpowiada za blisko jedną trzecią finansowania, więc jego rola jest bardzo duża. To instytucja, która stawia wyjątkowo rygorystyczne wymagania – zarówno środowiskowe, społeczne, jak i techniczne. Spełnienie tych wymogów jest dla nas potwierdzeniem, że projekt znajduje się na właściwym poziomie dojrzałości i jakości. Udział EBI to także sygnał dla rynku, że projekt jest zgodny z europejskimi celami klimatycznymi i gotowy do realizacji.
Klimat wokół inwestycji offshore’owych w Europie w ostatnim czasie mocno się ochłodził. Nie przestraszyło to instytucji finansowych do zaangażowania się w projekt?
– Banki patrzą przede wszystkim na inwestora, jego doświadczenie i wiarygodność. W tym zakresie mamy silne atuty, bo znamy się z tymi instytucjami od lat i realizowaliśmy już wiele projektów na świecie.
Duże znaczenie ma także wybór dostawców i jakość przygotowania projektu. Banki analizują szczegółowo, czy wybrani dostawcy są w stanie dostarczyć komponenty na czas, a projekt jest zaplanowany w sposób umożliwiający terminową realizację.
Ważne jest również otoczenie rynkowe, a polski rynek offshore, mimo że dopiero się rozwija, postrzegany jest jako stabilny i przewidywalny. Banki widzą dojrzałość regulacyjną i jasną deklarację państwa, że morska energetyka wiatrowa powinna się rozwijać. To ułatwia proces pozyskiwania finansowania.
BC-Wind po zamknięciu finansowania: gotowość do budowy
Przejdźmy do harmonogramu. Kiedy rusza budowa?
– Zamknięcie finansowania i podjęcie finalnej decyzji inwestycyjnej odbywają się praktycznie równolegle – to mamy już za sobą.
Budowę planujemy rozpocząć na początku 2026 roku.
Ten etap obejmie głównie prace lądowe: budowę infrastruktury wyprowadzenia mocy w Choczewie oraz korytarza kablowego. W tym samym roku rozpoczniemy też budowę bazy serwisowej we Władysławowie.
Rok 2027 to w dużej mierze instalacja infrastruktury morskiej – kabli i fundamentów. W 2028 roku będziemy montować turbiny tak, by pierwsza energia popłynęła jeszcze w tym samym roku.
Zakończenie budowy i przejście do fazy eksploatacyjnej planujemy na przełom 2028 i 2029 roku.
Porty, logistyka i zaplecze – offshore bez wąskich gardeł
Czy zaplecze portowe i logistyczne nie stwarza ryzyk dla projektu?
– Nie identyfikujemy żadnych istotnych zagrożeń. Terminal w Świnoujściu, z którego będziemy korzystać przy instalacji fundamentów, jest już gotowy i wykorzystywany przez innych inwestorów. Terminal w Gdańsku, z którego będziemy instalować turbiny, jest w budowie, ale śledzimy harmonogram i nie widzimy ryzyka opóźnień. Baza serwisowa we Władysławowie ma komplet dokumentów i rozpoczynamy jej budowę jeszcze w tym roku. Powinna być gotowa operacyjnie w 2027 roku.
Porty, logistyka i zaplecze – bez wąskich gardeł
Technologie i finansowanie projektu zostały dopięte. Jednak zbudowanie farmy to jeszcze nie koniec, bo produkowaną na morzu energię trzeba jeszcze jakoś wprowadzić do systemu. A na Pomorzu sporo się dzieje… Powstają nie tylko inne morskie farmy wiatrowe, ale też elektrownia jądrowa. Czy nie obawiacie się ryzyka po stronie sieci?
– PSE ma bardzo dobre rozeznanie, jak przygotować Krajowy System Elektroenergetyczny do wszystkich niezbędnych inwestycji przyłączeniowych. Nie widzimy zagrożenia braku możliwości wprowadzenia energii do systemu. Także to, że inne projekty w tym samym obszarze również zawarły umowy przyłączeniowe, potwierdza stabilność tego procesu.
Również fakt, że w regionie powstaje elektrownia jądrowa, nie wpływa negatywnie na nasze oceny. Problemy, o których mówi się szerzej, dotyczą raczej dalszych etapów rozwoju rynku niż pierwszej fazy rozwoju offshore, w której jesteśmy.
Druga i trzecia faza offshore: apetyt Ocean Winds na Polskę
Mówiąc o kolejnych fazach rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce, czy Ocean Winds planuje wziąć w nich udział?
– W tej chwili nie mamy pozwoleń na inne, nowe projekty, ale zdecydowanie chcemy rozwijać działalność w Polsce. To dla nas kluczowy rynek. Zamknięcie finansowania BC-Wind potwierdza nasze przekonanie, że warto tu inwestować.
Jeżeli pojawią się możliwości uczestnictwa w drugiej fazie, np. poprzez partnerstwa, będziemy je analizować. Liczymy również na to, że Polska uruchomi trzecią fazę, o której już toczą się rozmowy.
Local content: polskie firmy w łańcuchu dostaw morskiej energetyki wiatrowej
Jak wygląda local content w Waszym projekcie? Jaki zakładacie udział polskich firm?
– Od początku deklarujemy poziom między 20 a 30 procent i ten plan utrzymujemy. Czekamy jeszcze na oficjalną metodykę liczenia local contentu, aby móc podać dokładniejsze dane, ale już dziś możemy powiedzieć, że udział polskich firm jest wysoki.
Stację morską zrealizuje firma CRIST Offshore – to pierwszy taki kontrakt w Polsce. Infrastruktura lądowa powstanie dzięki polskim wykonawcom – P&Q i Tele-Fonika Kable. Baza serwisowa we Władysławowie również będzie znaczącym wkładem krajowego sektora. Również porty w Świnoujściu i Gdańsku wnoszą kluczową wartość dla projektu.
Czy polskie firmy są gotowe na rozwój kompetencji offshore?
– Tak. Sam fakt, że jako międzynarodowy deweloper wybieramy krajowych dostawców, jest najlepszym dowodem, że są gotowi. Nie ryzykowalibyśmy jakości projektu. Rynek potrzebuje impulsów w postaci kolejnych projektów, które pozwolą firmom się rozwijać – a te impulsy właśnie nadchodzą.
Jak będzie wyglądało zatrudnienie w projekcie podczas fazy budowy i eksploatacji farmy wiatrowej?
– W fazie budowy realizacja projektu będzie wymagała zaangażowania zespołu liczącego około 130 osób w ramach struktur Ocean Winds. Jest to przewidywana wielkość zespołu pracującego przy inwestycji, uwzględniająca zarówno specjalistów już związanych z organizacją, jak i odpowiednie dopasowanie zasobów do potrzeb projektu.
W fazie eksploatacji, w bazie O&M we Władysławowie, przewidujemy zatrudnienie około 30 osób. Zespół ten będzie odpowiadał za bieżące utrzymanie i operacyjne funkcjonowanie farmy wiatrowej przez cały okres jej eksploatacji.
Ryzyka projektu: pogoda, koszty i bezpieczeństwo infrastruktury
Podkreślił Pan, że polski rynek offshore jest bardzo atrakcyjny. Tymczasem w Polsce słychać głosy o braku pewności regulacyjnej. Jak z perspektywy inwestora zagranicznego wygląda ten obszar naszego rynku?
– Polskie regulacje umożliwiają obecnie przygotowanie i zrealizowanie projektu offshore tej skali, co nasz. Czy pewne procesy można usprawnić i przyspieszyć? Tak, na pewno. Ale kluczowa jest stabilność, a tę w Polsce widzimy. Przykładem są harmonogramy aukcji – pierwsza odbędzie się w 2025 roku, zgodnie z planem. To pokazuje, że państwo dotrzymuje deklaracji.
Jak wygląda sytuacja środowiskowa i społeczna?
– Wszystkie wyzwania, które powinny być zaadresowane na tym etapie, zostały zaadresowane. Jesteśmy w stałym dialogu z lokalnymi społecznościami i rybakami, zarówno w Choczewie, jak i we Władysławowie. Nie widzimy istotnych napięć, a nastawienie mieszkańców jest generalnie pozytywne.
Wpływ na środowisko w fazie operacyjnej jest wręcz korzystny – monopale działają jak sztuczne rafy i sprzyjają bioróżnorodności. Etap budowy, oczywiście, wiąże się z pewnymi niedogodnościami, ale stosujemy środki mitygujące, zgodnie z decyzją środowiskową.
Jesteśmy też w stałym dialogu z lokalnymi władzami i mieszkańcami i zależy nam, aby stać się ważną częścią społeczności. Już teraz podejmujemy dodatkowe inicjatywy, m.in. wspólnie z innymi inwestorami morskich farm wiatrowych w Choczewie realizujemy projekt „Choczewo. Gmina napędzana wiatrem”. W ramach czterech edycji programu wsparcie uzyskało 254 lokalne projekty na łączną kwotę ponad 4 mln zł. Były to m.in. inicjatywy edukacyjne, sportowe, kulturalne oraz prospołeczne, takie jak doposażenie szkół, organizacja zajęć dla dzieci i młodzieży czy modernizacja świetlic. Wsparcie objęło także projekty wspierające integrację lokalnej społeczności.
Jakie są zatem największe ryzyka projektu?
– Największe ryzyko to zawsze sama budowa. Pogoda może utrudniać instalację fundamentów czy kabli, a opóźnienie jednego elementu może wpływać na pozostałe. Dlatego harmonogram zaplanowaliśmy konserwatywnie, tak aby w razie nieprzewidzianych trudności można było bezpiecznie realizować kolejne etapy projektu.
A ryzyko inflacji kosztów, które przy tego typu projektach zawsze jest wysokie…
– Ten obszar zabezpieczyliśmy kontraktowo, również poprzez waloryzację w kontrakcie różnicowym. Rynek pracy monitorujemy, ale na dziś nie widzimy istotnych zagrożeń.
Bałtyk stał się obszarem istotnym z punktu widzenia bezpieczeństwa. Jak podchodzicie do ryzyka sabotażu lub wrogich działań?
– To stosunkowo nowy obszar zarówno dla nas, jak i dla wielu inwestorów. Sytuacja geopolityczna sprawia, że temat bezpieczeństwa infrastruktury jest dziś dużo wyżej na agendzie niż kiedyś. Analizujemy możliwe rozwiązania, także te oparte na doświadczeniach z innych rynków, ale jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach. Z pewnością będzie to jeden z kluczowych elementów zarządzania projektem.
Polska jako przyszły hub offshore na Bałtyku
Na koniec szersze spojrzenie: czy Polska ma szansę stać się znaczącym graczem offshore?
– Moim zdaniem ma bardzo duże szanse. Polska jest w doskonałym momencie rozwojowym: korzysta z najnowszych technologii, buduje stabilny łańcuch dostaw, przyciąga inwestorów, a rynek nie doświadcza obecnie takich zawirowań jak wiele innych gospodarek europejskich. To otwiera Polsce drogę do roli regionalnego hubu offshore w perspektywie kolejnych dekad.