Bruno Caloone miał 35 lat, gdy 3 grudnia 1995 roku zgarnął rekordową wygraną we francuskim Lotto. Na jego konto trafiło blisko 70 milionów franków, czyli ponad 10 milionów euro (około 43 milionów złotych). W tamtym czasie był to największy jackpot w historii kraju. Życie bankowego urzędnika z Hazebrouck zmieniło się z dnia na dzień.

Zobacz wideo Dominik Dudek wygrał The Voice of Poland. „Nie chciałem tam być” [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]

Bruno Caloone: od milionera do celebryty. Najpierw wygrana, a potem blask fleszy

Nowy milioner szybko znalazł się w centrum zainteresowania mediów. Występował w telewizji, udzielał wywiadów, a jego nazwisko znała cała Francja. Zamiast inwestować pieniądze, spełniał marzenia. Podróżował po świecie, hojnie wspierał rodzinę, przyjaciół i lokalne stowarzyszenia. Przez długi czas uchodził za człowieka, który dzieli się szczęściem z innymi. Z czasem Bruno Caloone zapragnął czegoś więcej. Chciał zostać przedsiębiorcą. Jego pasja do wyścigów konnych przerodziła się w kosztowne hobby. Stworzył własną stajnię z 14 końmi. To był dopiero początek finansowych problemów.

Zobacz też: 560 bogaczy w jednym miejscu. Polskie miasto stało się „zagłębiem milionerów”

W 1997 roku Bruno Caloone przejął podupadającą hurtownię mięsa w rodzinnej miejscowości. Chciał uratować blisko 50 miejsc pracy. Pomysł był szlachetny, ale przedsięwzięcie zakończyło się porażką. Po kilku latach firmę zlikwidowano, a straty sięgnęły około 30 milionów franków (około 19,8 miliona złotych). Od tego momentu sytuacja finansowa byłego już wówczas milionera tylko się pogarszała. Francuz próbował jeszcze swoich sił w innych biznesach – prowadził kiosk i sklep tytoniowy, otworzył piekarnię w Sarajewie, a nawet organizował wyjazdy turystyczne do Chorwacji. Żadna z tych inicjatyw nie przyniosła jednak oczekiwanego sukcesu. W 2012 roku spadł na niego kolejny cios, jakim był rozwód. Wtedy z dawnej fortuny nie zostało już praktycznie nic.

Były milioner dziś mieszka skromnie, ale niczego nie żałuje. Wiara w szczęście go nie opuściła

Dawny milioner mieszka obecnie w niewielkim lokalu socjalnym. I co zaskakujące – nie czuje goryczy. Otwarcie mówi, że dobrze mu tam, gdzie jest. Nie uważa tego za powód do wstydu. Podkreśla, że ważniejsi od pieniędzy byli dla niego ludzie, którym mógł pomóc. Wiara w szczęście nigdy go nie opuściła. Bruno Caloone wciąż regularnie gra w lotto. Zawsze w tym samym barze, w którym wiele lat temu zaczęła się jego niezwykła historia.

Jestem szczęśliwy w miejscu, w którym się znalazłem. Mieszkanie socjalne nie jest żadnym piętnem

– powiedział dziennikarzom portalu La Voix du Nord.

Źródło: Bild, Lessentiel, La Voix du Nord

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.