Rosyjscy urzędnicy twierdzą, że Putin nie podpisze żadnego porozumienia z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, ponieważ rzekomo sprawuje on władzę nielegalnie. Nie pojawiło się to znikąd. Jest to rezultat miesięcy ustępstw.
Już w lutym pojawiły się doniesienia, m.in. w stacji Fox News, o proponowanym trzyetapowym „planie pokojowym”. Przewidywał on zawieszenie broni, przeprowadzenie wyborów w Ukrainie oraz ostateczne porozumienie.
Od samego początku Rosja przedstawiała wybory w Ukrainie jako warunek wstępny pokoju. Już samo to powinno wzbudzić niepokój.
Dlaczego więc Kreml tak mocno naciska na wybory w Ukrainie? Nigdy nie chodziło o to, że Rosja spodziewała się je wygrać.
Nie ma bowiem żadnych szans, aby Ukraińcy wybrali prezydenta sprzyjającego Kremlowi. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem byłaby wygrana Zełenskiego lub generała Wałerija Załużnego, obecnie ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii, uznawanego za największego konkurenta politycznego Zełenskiego. Żadnego z nich nie można uznać za bardziej „elastycznego” ani akceptowalnego dla Moskwy.
Żądanie przeprowadzenia wyborów było zawsze koniem trojańskim. Miało ono dwa cele.
Po pierwsze, zyskać na czasie. Wybory w czasie wojny są skomplikowane pod względem prawnym, logistycznym i politycznym. Nawet rozpoczęcie tego procesu spowolniłoby wszelkie działania
Po drugie — i co ważniejsze — chodzi o to, by zapewnić sobie gotową wymówkę do wycofania się. Bez względu na to, jak przebiegałyby wybory, Rosja mogłaby później ogłosić je nielegalnymi i wycofać się z negocjacji, kiedy tylko uznałaby to za stosowne.
Ukraińskie prawo wyraźnie zabrania przeprowadzania wyborów w czasie stanu wojennego. Zniesienie stanu wojennego bez rzeczywistych gwarancji bezpieczeństwa byłoby samobójstwem. Zmiana prawa wymagałaby czasu i konsensusu. Każda z tych dróg wiąże się z podatnością na zagrożenia.
Polityczne samobójstwo pod pozorem „demokracji”
Nawet gdyby wybory zostały przeprowadzone w pośpiechu, problemy byłyby oczywiste i nieuniknione:
- Miliony Ukraińców przebywających za granicą miałyby trudności z oddaniem głosu.
- Żołnierze na froncie napotkaliby poważne przeszkody w uczestnictwie w wyborach.
- Kluczowe postacie polityczne mogłyby zostać wykluczone np. z powodu skróconych terminów.
- Każde rozwiązanie dotyczące głosowania elektronicznego zostałoby natychmiast skrytykowane jako „niemożliwe do zweryfikowania”.
- W warunkach wojennych nie dałoby się uniknąć błędów organizacyjnych.
W ciągu kilku tygodni zarówno Moskwa, jak i niektóre głosy w Waszyngtonie wskazałyby na te błędy i ogłosiłyby ten sam werdykt: „Zełenski jest nielegalny. Wybory były sfałszowane. Ukraina jest dyktaturą”.
Contributor/Getty Images / Getty Images
Prezydent Rosji Władimir Putin w Sankt Petersburgu, 21 grudnia 2025 r.
I tym razem, w przeciwieństwie do obecnej sytuacji, oskarżenie to byłoby częściowo uzasadnione.
Obecnie legalność Zełenskiego jest niepodważalna:
- Został wybrany w wolnych, demokratycznych wyborach.
- Konstytucja wyraźnie zabrania przeprowadzania wyborów w czasie wojny.
- Społeczeństwo ukraińskie w przeważającej większości rozumie i akceptuje ten fakt.
Wymuszanie wyborów oznaczałoby dobrowolne wpadnięcie w pułapkę legitymizacji — zaprojektowaną w Moskwie i podchwyconą przez administrację amerykańską.
Zełenski nie boi się wyborów. Ale właśnie tę osobistą odwagę wykorzystują manipulatorzy — popychając go do politycznego samobójstwa pod pozorem „demokracji”.
Wybory w czasie wojny nie są demokracją. Są bronią — i obecnie są skierowane bezpośrednio przeciwko legalności Ukrainy.