Adamek nie jest pierwszą lekkoatletką, która próbuje sił w bobslejach. Amerykańska płotkarka Lolo Jones w 2012 roku zajęła czwarte miejsce w letnich igrzyskach w Londynie, a później znalazła się w bobslejowej ekipie USA i uczestniczyła w zimowych igrzyskach w Soczi. Zdobyła nawet dwa medale mistrzostw świata.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Igrzyska 2026 — Adamek zamieniła bieżnię na tor bobslejowy i może zapisać się w historii

— Spotkałam Lolo w poprzednim sezonie. Jest wielu zawodników, którzy przechodzą ze sprintu do bobslejów. Kamil Masztak przebył podobną drogę — przypomniała Adamek. w rozmowie z PAP.

Najlepszą formę Adamek-lekkoatletka uzyskała w 2021 roku. Wtedy poprawiła rekordy życiowe w biegach na 60, 100 i 200 metrów. Podczas igrzysk w Tokio wystartowała w sztafecie 4×100 m wraz z Ewą Swobodą, Pią Skrzyszowską i Magdaleną Niemczyk.

— Jako mała dziewczynka marzyłam o igrzyskach. To się spełniło, choć szkoda, że nie awansowałyśmy do finału. Jestem zadowolona ze swojej kariery lekkoatletycznej. Sport dał mi bardzo wiele. Jestem wdzięczna za wszystko czego się nauczyłam, co zobaczyłam i czego doświadczyłam. Lekkoatletyka bardzo mnie rozwinęła. Jestem usatysfakcjonowana z tego, co osiągnęłam — oceniła.

Kolejne sezony były mniej udane, m.in. nie znalazła się w kadrze na mistrzostwa Europy w Monachium (2022) i mistrzostwa świata w Budapeszcie (2023).

— Temat bobslejów pierwszy raz pojawił się we wrześniu 2023 roku. Zadzwonił do mnie trener Ryszard Sadkowski. Zaproponował, abym dołączyła do kadry bobslejowej. Przede mną był sezon halowy i liczyłam na wyjazd na igrzyska w Paryżu, więc stanowczo odmówiłam. I sprawa ucichła. Miałam też jednak problemy w życiu prywatnym, czułam się źle pod względem fizycznym i psychicznym. Forma nie rosła, a przeciwnie — było coraz gorzej — wspomniała.

Zimą 2024 roku Adamek regularnie uczestniczyła w zawodach lekkoatletycznych, ale osiągane wyniki nie spełniały jej oczekiwań.

— Starty w sezonie halowym były dla mnie udręką. Nie cieszyły mnie, walczyłam sama ze sobą, nic nie szło po mojej myśli. Jadąc na mistrzostwa Polski do Torunia żyłam jeszcze nadzieją na dobry wynik i zakwalifikowanie się do finału, ale nie udało się. Byłam bardzo smutna i rozgoryczona. Miałam łzy w oczach. Moje plany legły w gruzach. Buzowały we mnie negatywne emocje — wyznała.

Wtedy trener Sadkowski spotkał się z Adamek, która tym razem przystała na jego propozycję. W kwietniu otrzymała pierwsze powołanie na zgrupowanie bobslejowej kadry narodowej. Została rozpychającą Weiszeswski która też kiedyś trenowała lekkoatletykę.

— Lindę kojarzyłam z zawodów, bo trenowała wielobój. Wiedziałam, że jest taka zawodniczka, ale nie znałyśmy się bliżej — zaznaczyła.

Adamek dobrze pamięta moment, w którym pierwszy raz jechała bobslejem. Asystował jej trener Dawid Kupczyk.

— Wtedy jeszcze do końca nie wiedziałam, co robić w bobsleju. Miałam się szybko przygotować i rozgrzać. Ubrałam kask, kombinezon i kewlar, który chroni nas przed oparzeniem w razie wypadku. Zjechaliśmy z trenerem. Nie czułam lęku i stresu. Trener jednak zapomniał dać mi wyraźny sygnał, że mam hamować. Usłyszałam jakieś krzyki, próbowałam hamować, ale podczas przejazdu tak mocno trzymałam się metalowych rur, że zabrakło mi sił. Niewiele brakowało, a wypadlibyśmy z toru prosto do lasu — zdradziła.

Jako bobsleistka Adamek więcej uwagi poświęca treningom siłowym.

— Mój trening różni się tym, że więcej czasu spędzam na siłowni, ale jest zachowana równowaga. W sezonie przygotowawczym mamy też wytrzymałość biegową, choć jako bobsleistka na zawodach biegnę tylko przez 30 metrów. Poza tym przygotowania, które przeszliśmy z trenerem Kupczykiem, nie odbiegają bardzo od tego, co robiłam jako lekkoatletka — tłumaczyła.

W Polsce nie ma czynnego toru bobslejowo-saneczkowego. Reprezentanci Polski przygotowania do sezonu zaczynają w kraju, a jesienią wyjeżdżają na zagraniczne zgrupowania.

— Najczęściej trenujemy jednak w Polsce, a główną bazę mamy w Cetniewie, gdzie jest ścieżka, na której szlifujemy technikę startu i biegu, żeby jak najszybciej rozpędzać bobslej. Moment wskakiwania też jest bardzo ważny. Jeśli chodzi o trening na torze, to najczęściej zaczynamy w Lillehammer, gdzie obiekt jest najwcześniej gotowy. Jeździmy też do Winterbergu i Altenbergu — poinformowała.

Adamek i Weiszewski miały do tej pory jeden wypadek. Zdarzył się w ich debiucie w Pucharze Świata w Altenbergu.

— Byłam posiniaczona, ale nic wielkiego się mi nie stało. Natomiast Lindę bolały plecy. To był nasz jedyny przykry incydent na torze — przekazała.

Wypadki bobsleistów są szczególnie niebezpieczne, gdyż osiągają prędkość 145 km na godz.. Uprawianie tej dyscypliny sportu wymaga dużej odwagi.

— Zdaję sobie sprawę, że to niezwykle szybko, choć w bobsleju nie czuć tej prędkości. Jednak, gdy moja rodzina i znajomi oglądają zawody w telewizji, to jest to dla nich przerażające — nadmieniła.

Bobslejowy Puchar Świata przeważnie trwa trzy lub cztery miesiące.

— Ubiegły sezon skończyłyśmy w połowie marca, a pierwszy obóz przygotowawczy miałyśmy już w maju. Zaczynamy od przygotowania fizycznego, aby zbudować fundament. Później trenujemy na torze. Sezon jest dosyć krótki, ale bardzo intensywny. Co tydzień przemieszczamy się z jednego miejsca na drugie. Startujemy co weekend i nie ma czasu na odpoczynek. Ze względu na ciężki sprzęt podróżujemy busami, a nie samolotami — tłumaczyła.

Na ten moment Adamek i Weiszewski mają kwalifikacje na igrzyska, ale w połowie stycznia ostatecznie okaże się, czy wystartują w Cortinie d’Ampezzo.

— Trzy najlepsze reprezentacje mogą wystawić po trzy załogi, dwie po dwie, a sześć kolejnych po jednej. Decyduje o tym ranking, w którym oczywiście chcemy być jak najwyżej — wyjaśniła.

W listopadzie Adamek i Weiszewski startowały w zawodach PŚ na nowym torze olimpijskim w Cortinie, który został zbudowany na „ostatnią chwilę”.

— W tamtym momencie to był wielki plac budowy, co nas zaskoczyło. Kiedy obchodziliśmy tor, to dookoła nic było nic. Tylko koparki i błoto. Wyobrażałam sobie to całkiem inaczej. Jako rozpychająca, która siedzi z tyłu bobsleja. po treningach nie miałam żadnych siniaków, więc tor jest dosyć łagodny — oceniła.

Do tej pory największym sukcesem Adamek i Wieszewski jest ósme miejsce w PŚ w Innsbrucku.

— Jeśli awansujemy na igrzyska jako pierwsze polskie bobsleistki w historii, to myślę, że miejsce w czołowej ósemce byłoby dla nas zadowalające, choć wiadomo, że każdy marzy o medalu. Już jednak reprezentowanie kraju będzie wielkim wyróżnieniem i nagrodą — zadeklarowała.

W tym sezonie Polki mają za sobą trzy starty w PŚ. W ostatni weekend uczestniczyły natomiast w zawodach Pucharu Europy w Winterbergu, ale na święta wróciły do Polski.

— Chcę odpocząć w dniach świątecznych. Jadę do mojego domu rodzinnego do Zakrzewa. Odwiedzę też rodzinę mojego chłopaka. 28 grudnia będziemy już wyjeżdżać do Winterbergu na Puchar Świata, więc to będą dosyć krótkie święta. Chcę je wykorzystać w dużym stopniu na odpoczynek i na spędzenie tego czasu z rodziną — poinformowała.

Pomimo zmiany dyscypliny sportu, Adamek wciąż ogląda lekkoatletykę.

— Śledziłam Memoriał Kamili Skolimowskiej w Chorzowie i mistrzostwa świata w Tokio. Bieg Natalii Bukowieckiej na 400 metrów to było coś wyjątkowego. Byłam ciekawa, czy padnie rekord świata. W mediach społecznościowych oglądam urywki z różnych zawodów — zdradziła.

Nie wyklucza, że wróci kiedyś do lekkoatletyki i spróbuje zakwalifikować się na igrzyska w Los Angeles w 2028 roku.

— Na razie skupiam się na igrzyskach Mediolan-Cortina 2026. A co będzie potem? Mam swoje plany i marzenia, ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Nie chcę zapeszać. Na pewno tęsknię za lekkoatletyką, emocjami i ludźmi, którzy są na stadionie — zakończyła Adamek.

Maciej Gach

Źródło informacji: Polska Agencja Prasowa