Już pod koniec sezonu wiele mówiło się, że zawodnik sam zabierał o takie rozstrzygnięcie i chciał sobie zrobić przerwę od jazdy w mistrzostwach świata. Miało to być związane z transferem do Orlen Oil Motoru Lublin i chęcią ustabilizowania formy po kiepskim sezonie. Te informacje brzmiały wiarygodnie, bo Słowak od lat ma świetne relacje z Armando Castagną, który ma ogromny wpływ na przyznawanie nominacji do mistrzostw świata.

Choć Vaculik nie chce tego komentować, to dzisiaj wiadomo, że żadnych rozmów z promotorami w tej sprawie nie było, a brak nominacji, to efekt samodzielnej decyzji władz Grand Prix. Sam żużlowiec nie chciał rezygnować z jazdy, bo bał się, że mogłoby mu to utrudnić powrót do cyklu w przyszłości. O brak szansy nie ma jednak żadnych pretensji i można odnieść wrażenie, że przyjął to z ulgą.

ZOBACZ WIDEO: KLŻ bez transmisji? Przewodniczący GKSŻ mówi wprost

– Chcę być w elicie, ale interesuje mnie jedynie walka o medale. Miejsca 4-12, to oczywiście spory sukces, ale w takiej sytuacji byłem już wiele razy i dzisiaj oczekuje od siebie więcej. Gdybym był organizatorem Grand Prix, to sam nie przyznałbym sobie dzikiej karty. Sportowo nie pokazałem w tym roku zbyt dużo w Grand Prix – dodaje Martin Vaculik.

Brak występów w mistrzostwach świata spowodował spore zmiany w najbliższym otoczeniu zawodnika. Z teamem rozstał się menedżer i najbliższy doradca Bjarne Pedersen, ale w tym przypadku Vaculik dopuszcza powrót do współpracy w przypadku awansu do Grand Prix w kolejnych latach. Rozstanie z Duńczykiem to zresztą nie jedyna zmiana, bo po ostatnim sezonie Słowak stawia na współpracę z tunerem Ashley’em Holloway’em. Wszystko po to by, wrócić do… Grand Prix.

– Dałem sobie czas do 2028 roku, by wrócić do Grand Prix. Do tego czasu chcę ustabilizować swoją dyspozycję w lidze. Być może wystartuje w mistrzostwach Europy. Ten rok był dla mnie trudny, ale gdy będę czuł, że jestem gotowy do walki o mistrzostwo świata, to zrobię wszystko, by wrócić do elity – dodaje Vaculik.