Miejsce lądowania sześciu spadochroniarzy to placówka odbiorcza Armii Krajowej pod nazwą „Wilga I”, położona nieopodal miejscowości Szczawa, na terenie Beskidu Wyspowego w Małopolsce, ok. 20 km od Nowego Targu. Jest godzina 21.10, 26 grudnia 1944 r. W okupowanej jeszcze przez Niemców Polsce dokonał się właśnie ostatni zrzut cichociemnych, elitarnych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych przeszkolonych na Zachodzie. Nadlecieli oni Liberatorem, który wystartował z włoskiego lotniska Campo Casale koło Brindisi.

Cichociemni po skoku ze spadochronem obejmowali kluczowe role w podziemiu — odpowiadali za organizowanie oporu, brali udział w akcjach partyzanckich i szkolili kolejnych żołnierzy. Ostatnia szóstka skacze do kraju w końcowym okresie niemieckiej okupacji. Po okolicy kręcą się sowieccy partyzanci, a Armia Czerwona z każdym dniem zbliża się ze wschodu. Potrzeba wyszkolonych ludzi do organizowania nowej konspiracji.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

  • Gdzie lądowali cichociemni 26 grudnia 1944 r.?
  • Co przewozili cichociemni do Polski?
  • Jakie zadania mieli cichociemni w podziemiu?
  • Kto był odpowiedzialny za lądowanie cichociemnych?

Alarm w Boże Narodzenie. „Zalałem zdrowo pałkę”

Ci ostatni skoczkowie to kpt. Stanisław Dmowski (ps. „Podlasiak”, „Kruszynka”), mjr Zdzisław Sroczyński („Kompresor”), mjr Witold Edward Uklański („Herold”), por. Jan Matysko („Oskard”, „Łukasz”, „Hanys”), por. Bronisław Czepczak-Górecki („Zwijak 2”, „Zebra 2”, „Bolek”) oraz plut. Jan Parczewski („Kraska”, „Pincz”).

Przerzut żołnierzy jest częścią większej operacji, rozłożonej na kilka dni. Zrzuty broni, sprzętu i wszelkiego rodzaju zapasów rozpoczynają się w Boże Narodzenie i trwają do 29 grudnia. AK-owcy pozostają w pełnej gotowości, oderwani od krótkich chwil świątecznego wytchnienia.

„Boże Narodzenie. W dowództwie przyjęcie dla oficerów i gości; reszta baonu urządza kolację w kasynie, przy której zalałem sobie zdrowo pałkę. […] Niespodziewana wiadomość od Pelikanów [oddział zabezpieczający przyjęcie zrzutów] i kaczka [sygnał wzywający do pogotowia zrzutowego] w dziennku, w związku z czym zarządzono pogotowie” — wspominał partyzant Armii Krajowej Władysław Gołembiowski „Żak”, cytowany przez historyka Dawida Golika w artykule „Biuletynu Informacyjnego”, pisma Światowego Związku Żołnierzy AK.

Witold UklańskiNarodowe Archiwum Cyfrowe

Witold Uklański

„Jeszcze zrzut, ale pogoda pogarsza się, zasobniki i paczki poszły daleko gnane wiatrem, silny mróz — zmarzłem solidnie przy światłach” — notuje w dzienniku Gołembiowski, obecny przy odbiorze wszystkich zrzutów.

Fortuna dla Armii Krajowej

Placówka „Wilga” stanowi w końcu 1944 r. jedno z bezpieczniejszych tego typu miejsc w kraju. Pole do zrzutu leży w górach, wśród lasów, z dala od większych miejscowości. Teren zabiezpiecza kilkuset ludzi z 1. Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej.

26 grudnia samolot pojawia się nad placówką o godz. 20.50. W trakcie pierwszego i drugiego nalotu z maszyny zrzucanych jest 15 zasobników i pięć paczek. Cichociemni wyskakują po dwóch w czwartym, piątym i szóstym nalocie. Operacja nosi kryptonim „Staszek 2”.

„Lot przebiegał spokojnie, bez niespodzianek, okraszony salwami pożegnalnymi w rejonie Balatonu. Skoczyliśmy po dwóch, w trzech nalotach — hala była za krótka na skok całej szóstki, w górach łatwo się zgubić. Pułap wysoki, noc księżycowa, widać na tle śniegu plamy lasów i kępy drzew. Stłumiłem wahania, krótkimi pociągnięciami linek sunę w kierunku dużej polany i oglądam pędzący w moim kierunku cień spadochronu — i przewrotka. Lądowanie bez sensacji, w niezbyt głębokim śniegu” — opisuje po latach Bronisław Czepczak-Górecki w książce „Na szachownicy losu. Wspomnienia skoczka”.

Bronisław Czepczak-GóreckiNarodowe Archiwum Cyfrowe

Bronisław Czepczak-Górecki

Pusty samolot, pilotowany przez Stanisława Reymera-Krzywickiego, wznosi się wyżej w powietrze i zawraca do bazy we Włoszech, gdzie ląduje o godz. 1.15 w nocy. Od wylotu do lądowania mija blisko dziewięć godzin.

„Ledwie wyskoczyłem z pasów, podbiegli, podali hasło, podtrzymali. Nadbiegł »Grzbiet« (Przemysław Bystrzycki), skoczył tu przed miesiącem, byłem wśród swoich. Tylko »Oskard« lądował na drzewie, ale szczęśliwie. Zbieramy się w jakiejś chacie, zdajemy pasy z pieniędzmi, mały poczęstunek i w drogę. Idziemy w dół wzdłuż potoku Szczawa, buty mam śliskie — trzy lata nie chodziłem po śniegu” — dodaje Czepczak-Górecki.

Skoczkowie mają ze soba gigantyczną sumę pieniędzy — 589 tys. 800 dol. w banknotach oraz 6 tys. dol. w złocie. To środki mające wspomóc dalszą walkę Armii Krajowej. Pasy z pieniędzmi trafiają następnie do Krakowa.

Raport dla Stalina

Podczas wszystkich zrzutów w ostatnich dniach grudnia AK-owcy przejmują łącznie sześć moździerzy, siedem granatników, cztery działka przeciwpancerne, 18 karabinów maszynowych, kilkadziesiąt pistoletów, 19 rewolwerów oraz ok. 80 tys. sztuk amunicji. Do tego radiostacje, mundury, buty, płaszcze, namioty i koce.

Z faktu, że dokonywane są zrzuty ludzi i sprzętu, zdają sobie doskonale sprawę lokalne oddziały niemieckie oraz sowieci. Dawid Golik wskazuje, że na początku stycznia 1945 r. do Ławrentija Berii trafia w tej sprawie raport od Iwana Sierowa, w którym jednak znacznie wyolbrzymione zostają statystyki dotyczące skoczków. „W ciągu ostatnich dziesięciu dni grudnia 1944 r. w województwie krakowskim w rejonie Nowego Targu zostało zrzuconych z samolotów angielskich około 800 polskich oficerów. Po ich zrzuceniu, zrzucono również sprzęt, uzbrojenie i żywność” — mogą przeczytać na Kremlu. Golik zaznacza, że raport trafia też „na biurko Stalina”.

Wnętrze Liberatoraaviation-images.com/Mary Evans Picture Library/East News / East News

Wnętrze Liberatora

Niemcy, choć będący coraz bardziej w odwrocie, decydują się rozpocząć wielką antypartyzancką operację wokół Szczawy. 12 stycznia 1945 r. zbierają na miejscu swoje siły. Zaalarmowani AK-owcy ukrywają jednak zawczasu wszystko to, co przechwycili podczas zrzutów. Cały sprzęt przenoszą z pobliskiego tartaku w góry.

13 stycznia dochodzi do głównej bitwy między siłami Armii Krajowej i Wehrmachtu. Polacy, choć mniej liczni, dysponują nowoczesną bronią. Udaje im się wycofać w stronę Tymbarku przy minimalnych stratach. Niemcy przenoszą się natomiast w kierunku Limanowej. Sowieccy partyzanci pozostają odcięci na swoich pozycjach, nie mogąc się ruszyć z powodu niemieckich wojsk, przetaczających się przez drogi.

19 stycznia, w dniu rozwiązania Armii Krajowej, dowódca podhalańskiego pułku wydaje rozkaz rozformowania. Partyzanci zostają rozpuszczeni do domów, a dowództwo i oddział odbierający zrzuty wyjeżdżają do Krakowa.

Śmierć z rąk UB

Losy ostatnich cichociemnych, którzy lądują w Polsce 26 grudnia 1944 r., układają się różnie. Witold Uklański działa w krakowskiej konspiracji, ale szybko przedostaje się ponownie na Zachód, by równie szybko wrócić do Polski pod fałszywym nazwiskiem. Jeszcze w 1945 r. aresztują go funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Skazany na śmierć, z wyrokiem zamienionym na dożywocie, zostaje zamordowany w więzieniu we Wronkach w 1954 r.

Jan Matysko, również konspirujący w krakowskiej AK, zostaje aresztowany w grudniu 1945 r. i skazany na sześć lat więzienia w Rawiczu. Później pracuje w jednym z przedsiębiorstw w Bydgoszczy. Umiera w 1953 r.

Stanisław Dmowski służy w 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Aresztowany przez UB w 1946 r., zostaje uwolniony po kilku tygodniach i ucieka na Zachód. Umiera w 2002 r. w Londynie.

W 1. PSP zostaje również Zdzisław Sroczyński, następnie działa w strukturach NIE i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. Jeszcze w 1945 r. opuszcza Polskę i umiera w 1996 r. w Wielkiej Brytanii.

Jan Parczewski służy w krakowskiej Armii Krajowej i organizacji NIE, ale w czerwcu 1945 r. rezygnuje z działalności konspiracyjnej. Umiera w 1967 r. w Krośnie.

Jan ParczewskiNarodowe Archiwum Cyfrowe

Jan Parczewski

Bronisław Czepczak-Górecki pozostaje w miejscowym oddziale partyzanckim, a 13 stycznia 1945 r. walczy z Niemcami w bitwie szczawskiej. Później działa w Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj oraz w Wolności i Niezawisłości. Aresztowany w 1945 i skazany na pięć lat więzienia. Po wyjściu na wolność jest aresztowany po raz drugi. Wreszcie w 1956 r. wychodzi z więzienia i kończy studia na Politechnice Warszawskiej. Następnie zostaje pracownikiem PW. Umiera w 2001 r. w Warszawie.

Źródła:

  • Dawid Golik, Od „Sroki” do „Wilgi”. Zrzuty dla podhalańskiej Armii Krajowej, [w:] Biuletyn Informacyjny AK nr 1 (309), styczeń 2016
  • Dawid Golik, Alianccy lotnicy, cichociemni i „peżetki” z Krakowa, [w:] Biuletyn Informacyjny, nr 12 (320), grudzień 2016
  • Bronisław Czepczak-Górecki, Na szachownicy losu. Wspomnienia skoczka, Narodowe Centrum Kultury, 2018
  • 80 lat temu ostatni cichociemni dotarli do Polski, pap.pl