Boże Narodzenie to najpopularniejsze święto na świecie — obchodzi się je nawet w krajach, gdzie chrześcijan praktycznie nie ma. Tym bardziej zaskakuje, jak niewielu ludzi zna jego historię. To, z czym dziś kojarzymy Boże Narodzenie — migoczące choinki, nastrojowe kolędy, piękne wiersze i kolorowe prezenty — to zaskakująco młode zjawiska. Nasze współczesne święta to wytwór XIX w. Właśnie wtedy powstało niemal wszystko, co uznajemy dziś za najpiękniejszy czas roku. Kalendarz adwentowy, wieńce, liczne kolędy i postać Św. Mikołaja…
A jak wyglądały święta przed XIX w.? Zanim się nad tym zastanowimy, wyłączmy światełka na choince, wyłączmy piekarnik i zdejmijmy z głowy czapkę św. Mikołaja. Bo prawda jest taka, że wcześniej Boże Narodzenie było prawdziwie kłopotliwym świętem.
Zacznijmy od tego, że w pierwszych wiekach po narodzinach Jezusa (które przecież stanowią fundament tego święta) w ogóle nie było ono obchodzone. Dopiero od IV w. zaczęło się to stopniowo zmieniać i chrześcijaństwo powoli przyzwyczajało się do tego święta. Jednak z dzisiejszą magią Bożego Narodzenia nie miało to nic wspólnego. Nikt w średniowieczu nie traktował świąt jako rodzinnego wydarzenia. Po mszy wracało się z kościoła do ciemnego domu, gdzie nikt nie zajmował się pieczeniem ciasteczek, tylko walczył o przetrwanie w mroźnych zimowych warunkach.
Zakaz świętowania!
Boże Narodzenie nie było szczególnie lubiane, ale przynajmniej je tolerowano. Aż w XVI wieku przyszła katastrofa: rozpoczęła się reformacja i Boże Narodzenie zostało gdzieniegdzie zakazane. Jednak wcale nie przez Marcina Lutra, który co prawda zamienił św. Mikołaja na Dzieciątko jako postać rozdającą prezenty, ale samych świąt nie ruszał.
Zupełnie inaczej było w kalwińskiej Szwajcarii, gdzie święta zakazano, bo w Biblii nie występują jako uroczystość. Szkotom ten fundamentalizm przypadł do gustu tak bardzo, że Kościół Prezbiteriański zaadoptował go u siebie i utrzymał tak długo, że Boże Narodzenie ponownie uznano za święto państwowe dopiero w 1958 r. W Anglii purytanie postępowali równie radykalnie. Wszystkie te wspólnoty zakazały świąt z powodów ideologicznych, choć mogłyby być także praktyczne. Boże Narodzenie bywało bowiem pretekstem do nieobyczajnego zachowania.
W Berlinie król Fryderyk I już w 1711 r. upominał przed „zbyt wielkim tumultem” i przeniósł pasterkę na wczesne popołudnie. Fryderyk Wielki w 1739 r. nakazał nawet zamknąć wszystkie kościoły w dzień Bożego Narodzenia po południu i nie odprawiać mszy ani pasterek. W 1784 r. ponownie próbowano przesunąć pasterkę na inną porę — z mizernym skutkiem.
Z innych regionów Niemiec również docierały wieści o pijanych awanturnikach, którzy straszyli dzieci na ulicach, włamywali się do domów, bili się albo czynili inne „szkody”. Bywało tak źle, że wielokrotnie nakazywano przymusowe zamykanie karczm i piwiarni w okresie świątecznym.
Protestancka choinka kontra katolicka szopka
Wróćmy jednak do reformacji. Ta była przełomem, ale jednocześnie to właśnie ona położyła podwaliny pod późniejszy, światowy sukces świąt. Okazało się bowiem, że protestanci stali się gorliwymi architektami naszej „nowoczesnej Gwiazdki”.
Ich najbardziej znanym wkładem jest choinka, będąca jednocześnie symbolem dawnych napięć między wyznaniami. Katolicy chętnie nazywali ją „drzewkiem Lutra” i woleli pielęgnować tradycję szopki. Na początku XIX w. sprawa była jasna: tam, gdzie świeciła choinka, mieliśmy do czynienia z protestantami, a gdzie stała szopka — z katolikami. Fakt, że drzewko i szopka służyły kiedyś do wzajemnego odróżniania, dziś wydaje się niepojęty, skoro nawet przy łożu śmierci papieża Benedykta XVI stała choinka. Dla pokoleń jego poprzedników na Stolicy Piotrowej byłoby to nie do pomyślenia.
Vatican Media/ABACAPRESS.COM / PAP
Ciało papieża Benedykta XVI w kaplicy klasztoru Mater Ecclesiae. Watykan, 1 stycznia 2023 r.
Jak jednak doszło do tego pojednania świątecznych tradycji? Odpowiedzi szukać należy właśnie w XIX w. Powstanie klasy mieszczańskiej sprawiło, że coraz większą wagę zaczęto przywiązywać do świętowania Bożego Narodzenia w domu. Trend ten rozpoczął się zwłaszcza wśród protestantów, którzy i tak obchodzili święta raczej prywatnie niż w kościele.
W tym procesie przekształcania świąt z uroczystości kościelnej na rodzinne pojawiało się coraz więcej opowieści i kolęd, powstawały tradycje takie jak strojenie choinki, a św. Mikołaj stał się głównym rozdawcą prezentów. Przykład Mikołaja doskonale pokazuje kompromisowy charakter tej postaci: nie był ani (katolickim) św. Mikołajem, ani (protestanckim) Dzieciątkiem. Dzięki temu wszyscy mogli się z nim utożsamiać.
To dopiero w XIX w. doszło do przemiany Bożego Narodzenia z czysto religijnego święta w święto rodzinne, w którym coraz większą rolę odgrywało wzajemne obdarowywanie się prezentami, a nie chrześcijańskie przesłanie. To właśnie mieszczaństwo XIX w. stworzyło współczesne święta.
Jednak wśród blasku, zapachu pierników i radosnego okrzyku „Ho, Ho, Ho!” łatwo zapomnieć, że przez większość swojej historii Boże Narodzenie miało trudną reputację.
ecstk22 / Shutterstock
Christkindlesmarkt, tradycyjny jarmark świąteczny w Norymberdze. Zdjęcie ilustracyjne
Przed rozwojem mieszczaństwa nikt nie przypuszczałby, że to właśnie to problematyczne święto stanie się kiedyś światowym fenomenem — obchodzonym przez chrześcijan jako religijna uroczystość, a przez wielu innych już tylko jako globalne święto prezentów, oderwane od religijnych korzeni. W tym sensie Boże Narodzenie samo w sobie jest największym ze wszystkich świątecznych cudów.