– Butelki wielorazowe, w taki czy inny sposób, będą podlegać systemowi kaucyjnemu. Dużo większy jest problem ze szkłem jednorazowym. A system powinien obejmować całą gamę produktów szklanych, nie tylko jakąś wąską część, która jest najbardziej dochodowa dla biznesu – mówi Paweł Pomian, wiceprezes Stowarzyszenia EKO-UNIA.
- – Bardzo trudno ocenić pierwsze miesiące działania systemu kaucyjnego, bo tak naprawdę jeszcze nie widać powszechności tego systemu – mówi Paweł Pomian, wiceprezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.
- System kaucyjny powinien objąć wszystkie opakowania szklane, by zwiększyć skuteczność.
- Raporty EKO-UNII wskazują na potrzebę rozszerzenia systemu kaucyjnego i rozwiązania problemów z monopolem firm odpadowych.
Jak EKO-UNIA ocenia po trzech miesiącach wdrażanie systemu kaucyjnego?
Paweł Pomian, wiceprezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA: Przede wszystkim bardzo trudno to ocenić, bo tak naprawdę jeszcze nie widać powszechności tego systemu. Opakowania oznaczone symbolem systemu kaucyjnego jeszcze nie trafiły na rynek albo trafiło ich niewiele. Pojawiło się zamieszanie, bo ruszyła duża kampania informacyjna na temat tego, jak system kaucyjny będzie działać. No i konsumenci nie do końca wiedzą, co dalej.
Z jednej strony mają komunikaty, że ten system już działa, z drugiej nie ma opakowań, które ten system obejmuje. Mnie również zarówno media lokalne, jak i mieszkańcy pytają, co się dzieje, bo nie wiedzą, co z tymi opakowaniami robić ani jak to wszystko funkcjonuje.
Początkowo krytykowaliśmy ministerstwo za brak kampanii. Ona faktycznie ruszyła, no ale niestety jest jeszcze ten okres przejściowy dla producentów, który opóźnia możliwość realnej oceny systemu kaucyjnego.

Paweł Pomian, wiceprezes Stowarzyszenia EKO-UNIA
Wszystkie opakowania szklane powinny być włączone do systemu kaucyjnego
Jak państwo patrzycie na dyskusję o szkle wielorazowym czy opakowaniach szklanych w systemie w ogóle? Bo mieliśmy system poszerzać, a teraz trend wydaje się być odwrotny?
– Nasze stanowisko jest jasne. Wszystkie opakowania szklane powinny być włączone do systemu kaucyjnego i należy iść raczej w kierunku jego rozszerzania.
Przede wszystkim butelki jednorazowe ze szkła też powinny być włączone do systemu. Chodzi przecież o to, żeby on był szczelny, żeby był pełny.
Z analiz, które robimy, oraz zbiórek społecznych, które prowadzimy, wynika bardzo mocno, że ilość odpadów szklanych w środowisku przyrodniczym rośnie. Szczególnie tych butelek jednorazowych po piwie, także „małpek”, których olbrzymia liczba jest wypijana każdego dnia. Te opakowania po alkoholu bardzo często lądują gdzieś na chodniku czy murku, ale to pół biedy, bo tam jeszcze ktoś je posprząta. Bardzo często jednak kończą w rzekach, w krzakach, w lasach, w parkach – no i tam już jest znacznie trudniej je wydobyć.
Wprowadzający opakowania podają nawet dane, że ich indywidualne systemy na butelki wielorazowe są bardzo wydajne i że system kaucyjny okaże się w sumie droższy i mniej skuteczny niż to, co jest do tej pory. Jak to oceniacie?
Producenci, głównie browary, stosowali dotychczas wysoką kaucję, wynoszącą czasem nawet dwa złote. I dzięki temu osiągali dosyć dobry procent zbiórki, ale problem jest taki, że ten system, który funkcjonował do tej pory, obejmował tylko niewielką część butelek szklanych wielokrotnego użytku, bo głównie butelki po piwie. A mamy jeszcze inne szkło wielorazowe, no i przede wszystkim problem ze szkłem jednorazowym, które nie podlega systemowi kaucyjnemu.
Czyli większym problemem niż to, czy wydzielimy z systemu te butelki wielorazowe, czy nie, jest jednak szkło jednorazowe?
– Tak, to jest główny problem. Butelki wielorazowe, w taki czy inny sposób, będą podlegać systemowi kaucyjnemu – to kwestia zasad zbiórki.
Dużo większy jest problem ze szkłem jednorazowym, bo to nie tylko butelki po piwie czy „małpki”, ale też choćby opakowania po sokach, opakowania po mocniejszym alkoholu, po wódkach, po winie.
System powinien obejmować całą gamę tych produktów szklanych, a nie tylko jakąś wąską część, która jest najbardziej dochodowa dla biznesu.
Drugą sprawą jest to, kto będzie pokrywał koszty tego systemu, bo tu niestety te surowce, które są bardziej wydajne, często rekompensują zbiórkę tych innych droższych w zbiórce surowców – jak właśnie szkło, które jest ciężkie w transporcie i trudne w zbiórce.
Mówił pan na początku, że mieszkańcy nie wiedzą, jak i co zbierać. A jak my to jeszcze podzielimy i poszatkujemy, to problem bardziej urośnie.
– Generalnie tak: im szybciej wprowadzimy więcej opakowań do systemu kaucyjnego, tym lepiej, tym mniejsze będą później problemy. Dlatego ważne jest, żeby jak najszerszy katalog opakowań włączyć do systemu kaucyjnego i myśleć o kolejnych, o których dyskusja się nie toczy, jak np. o wielowarstwowych opakowaniach kartonowych, które mają taką opinię, że są bardzo trudne do recyklingu. Nie zawsze jest to prawdą, ponieważ są w Europie firmy, które nawet skupują z innych krajów ten materiał, bo już znalazły sposób na jego recykling.
Ale na razie idziemy w drugą stronę…
– Tak, na razie idziemy w drugą stronę. Niestety ten głos producentów opakowań i biznesu zużywającego ich znaczne ilości jest mocno słyszalny. Jednak ja liczę na to, że tutaj ministerstwo nie ugnie się pod lobbingiem.
My już do Ministerstwa Klimatu i Środowiska wielokrotnie przesyłaliśmy nasze opinie na ten temat. Ostatnio prezentowaliśmy raport „System kaucyjny bez wykluczeń”, dotyczący właśnie opakowań po napojach.
Raport pokazuje, że jeżeli nie rozszerzymy systemu o szkło jednorazowe, a dalej o inne opakowania, to będzie on dziurawy i spowoduje wykluczenia; będzie przerzucał w sposób niesprawiedliwy odpowiedzialność finansową z tych największych producentów na tych mniejszych.
Przede wszystkim jednak środowisko będzie na tym cierpieć, bo już pojawiają się pomysły różnych kreatywnych przedsiębiorców, jak ten system kaucyjny obejść.
A jak oceniacie działalności samorządów, które nadspodziewanie ostro protestują przeciwko systemowi kaucyjnemu?
– Być może właśnie dlatego, że ten system jest taki, jak tu mówimy. Popatrzmy na przykład tego szkła, które nadal zostaje pod opieką samorządów. Do systemu kaucyjnego wchodzą butelki wielorazowe, ale szkło jednorazowe zostaje w gminnej zbiórce. Gdyby kaucja obejmowała całe szkło, to sytuacja byłaby inna.
Właśnie gminy narzekają, że zostają ze szkłem, którego zagospodarowanie sporo kosztuje, a inne surowce – te, na których dotychczas uzyskiwały zyski – zostają im zabrane, czyli aluminium, plastik.
– Nie do końca się z tym zgadzam, ponieważ było tak, że bardzo często spółki komunalne wraz z przedsiębiorstwami odpadowymi, nierzadko monopolistami, robiły z tych dochodowych frakcji dodatkowe źródło przychodów.
Sprzedawały surowce takie, jak aluminium, jak butelki PET i czerpały na tym bardzo duże zyski. A niestety nie przekładało się to na obniżenie cen odbioru śmieci od mieszkańców. Właśnie to było często źródłem takiego ukrytego zysku.
A co z rozszerzoną odpowiedzialnością producentów? Jak patrzycie na spór dwóch stron: samorządów i wprowadzających?
– Według mnie ROP jest sprawiedliwą opłatą. To taka realizacja zasady „zanieczyszczających płaci”. I ten, kto faktycznie wprowadza opakowania na rynek, jest odpowiedzialny za ich utylizację, ale też ich produkcję, czyli wszelkie rzeczy związane z ekoprojektowaniem, ekomodulacją, za to, żeby te opakowania były bardzo przemyślane, żeby nie zawierały jakichś elementów, które utrudniają recykling, a czasami wręcz go uniemożliwiają.
Wprowadzający odpowiadają też za wszystkie opakowania, które mylą konsumentów – na przykład papier, który nie jest papierem, bo jest wyścielany plastikiem od spodu, którego nie widać, albo opakowania na kosmetyki, które są niby jak szkło, niby jest plastik, a jak się przyjrzymy szczegółom, to wyprodukowano je tak, że uniemożliwiony jest ich recykling.
Standaryzacja opakowań to ważny postulat, który powinien być realizowany w ramach odgórnych rozporządzeń.
Wracając do ROP, to jest on znacznie szerszy niż system kaucyjny, i tak naprawdę jest takim parasolem, który powinien rozpościerać się nad całą naszą polityką zmierzania w kierunku gospodarki obiegu zamkniętego.
Osią sporu w przypadku ROP jest rola, jaką ma pełnić Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Czy to dobry pomysł, by akurat NFOŚiGW miał nadzór nad systemem?
– Eksperci zwracali już na to uwagę, że taki system, jaki wymyślono w Polsce – gdzie właśnie NFOŚiGW ma wszystkim zarządzać – jest ewenementem na skalę europejską. Trudno dziś przesądzić, jak to zadziała w praktyce, ale według nas też nie jest to dobrym pomysłem.
To organizacje odzysku powinny same zarządzać tym strumieniem funduszy i być może byłoby to bardziej efektywne.
A NFOŚiGW ma już tyle różnych obowiązków, że dokładanie kolejnego tak dużego obciążenia może skończyć się pewnym chaosem czy problemami biurokratycznymi.
W swoich raportach zwracacie państwo uwagę, że koszty systemu zagospodarowania odpadów rosną i samorządy sobie z tym nie radzą. Czy samorządy nie potrafią dobrze zorganizować swoich systemów – czy jednak jest to bardzo trudne wyzwanie?
– Tu przede wszystkim jest bardzo duża dysproporcja między poszczególnymi gminami. I właśnie ROP jest jednym z takich mechanizmów, który w założeniu ma wyrównać dysproporcje, czyli skierować fundusze do gmin nieradzących sobie.
Problem wysokości opłat jest złożony. Nie zawsze wynika z tego, że w danej gminie jest zła polityka odpadowa. Czasami wpływają na to różne inne czynniki. Są gminy, które po prostu stać na dopłaty do gospodarki odpadami.
Na przykład w gminie Kleszczów, która czerpie swoje dochody z węgla, z górnictwa i jest bogatą gminą, opłaty wynoszą 60 zł na mieszkańca rocznie. Z drugiej strony mamy gminy, gdzie te stawki są wielokrotnie wyższe. Te dysproporcje na terenie całej Polski są naprawdę bardzo duże.
Najbardziej odczuwają to mniejsze gminy. To też jest mało sprawiedliwe, bo w tych mniejszych gminach, z doświadczenia i obserwacji wiem, iż ta segregacja przebiega dużo lepiej, bo każdy odpowiada za swoje śmieci, każdy ma swoje pojemniki, worki i dba o nie. W dodatku też często mieszkańcy kompostują odpady bio. W dużych miastach stawki są często niższe, a moim zdaniem świadomość ekologiczna totalnie tam leży. Choćby na przykładzie Wrocławia mogę powiedzieć, jak gigantyczny problem to jest, że ludzie zupełnie lekceważą system zbiórki odpadów.
W wielu miejscach nadal problemem jest to, żeby śmieci trafiły do pojemnika
Dlaczego tak się dzieje? Ciężko przekonać mieszkańców czy za mały wysiłek gminy i państwo wkładają w to, żeby edukować? A może za niskie są kary?
– Mam wrażenie, że szczególnie w miastach jest bardzo duży problem z zarządcami nieruchomości i zarządcami lokali komunalnych, którzy powinni egzekwować od mieszkańców przestrzeganie zasad segregacji, a tego nie robią. Niestety jest olbrzymi chaos. Bardzo często wspólnoty mają różnych zarządców i ten obowiązek jest po prostu spychany z jednego zarządcy na drugiego. Oni sobie często nic z tego nie robią i nawet jak zgłaszamy takie sytuacje do Straży Miejskiej, to ta przyjeżdża, wypisuje mandaty, które trafiają na konto mieszkańców – mieszkańcy nawet nie są o tym informowani, że jakieś kary płacą.
Dużym problemem jest to, że generalnie w wielu miejscach jest po prostu zanieczyszczone otoczenie i ludzie też nie widzą potrzeby, żeby to zmienić, bo myślą sobie „dlaczego ja mam dbać, skoro inni nie dbają”. W wielu miejscach nadal problemem jest to, żeby w ogóle śmieci trafiły do pojemnika – bo lądują obok, nie mówiąc już o jakiejś bardziej dokładnej segregacji na poszczególne frakcje.
Być może brakuje zrozumienia, co się dzieje z tym surowcem. Niestety ludziom obiecywano, że jak zaczną segregować, to koszty będą spadać, a tymczasem rosną. Część firm zarabia na tym kokosy, rośnie cały przemysł odpadowy, który jest bardzo często monopolizowany. Wielkie firmy, koncerny dyktują samorządom bardzo wysokie ceny, bo mają monopol na odbiór odpadów.
Jest to problem bardzo złożony. Edukacja jest na pewno potrzebna, ale konkretne zachęty finansowe – a w dalszej kolejności kary – byłyby potrzebne, bo dzisiaj nawet te wspomniane mandaty od Straży Miejskiej są niewielkie.
Wracając do gmin, jak mają sobie radzić z monopolem wielkich firm?
– Na pewno nie jest to łatwe, ale po części niestety jest też tak, że gminy często oddają zarządzanie odpadów do zewnętrznych podmiotów, tworzą jakieś nieprzejrzyste struktury, spółki, które zajmują się gospodarką odpadami. Bardzo często widzimy w różnych miastach niejasne działania. Ktoś po prostu na tym zarabia.
Te pieniądze, które płacą mieszkańcy, często nie zostają odpowiednio zagospodarowane. Opłaty rosną, ale myślę, że właśnie system kaucyjny jest odpowiedzią na to, żeby chociaż część tych problemów rozwiązać.
Poza tym, jak ten system zacznie działać sprawnie, konsument będzie miał poczucie, że oddaje butelkę i ona zostanie dobrze zagospodarowana. Być może poskutkuje to zmianą myślenia, że to nie tylko odpad, ale też surowiec, który możemy ponownie wykorzystać – o ile zostanie odpowiednio posegregowany.

Materiał chroniony prawem autorskim – zasady przedruków określa regulamin.


