Abruzja

Zachwytem 2025 r. dla Marcina Mroczko, szefa redakcji Onet Podróże, okazała się Abruzja — region Włoch, który wciąż pozostaje poza głównymi turystycznymi szlakami. Gdzie dokładnie leży?

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Abruzzo forte e gentile” — Abruzja silna i łagodna — to hasło, które jego zdaniem doskonale oddaje ducha tego miejsca. Podkreśla zarówno siłę i surowość krajobrazu, jak i niezwykłą gościnność mieszkańców. Podróżując przez malownicze, ale wymagające tereny Gran Sasso, łatwo zapomnieć, że zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej rozciągają się piękne, piaszczyste plaże nad Adriatykiem. Życie w tym regionie wymaga nie tylko dobrej kondycji fizycznej, ale też wewnętrznej determinacji.

  • Jakie miejsca zostały wyróżnione w 2025 roku?
  • Co zachwyciło Marcina Mroczko w Abruzji?
  • Jakie atrakcje można znaleźć na Malcie?
  • Co wyróżnia Park Narodowy Zion w Utah?

Gran SassoGiancarlo Malandra / Shutterstock

Gran Sasso

Jak zauważa, spotkanie wilka lub niedźwiedzia jest tu bardziej prawdopodobne niż natknięcie się na turystę z zagranicy. To kraina, w której człowiek czuje się niewielki wobec potęgi natury, a jednocześnie odnajduje pokorę i głęboki szacunek dla otaczającego świata.

Brak masowej turystyki oznacza brak tłumów znanych z Rzymu czy Florencji. Długie, piaszczyste plaże potrafią być puste nawet w sezonie. Jednak brak turystów to także brak pieniędzy — infrastruktura pozostawia wiele do życzenia, a drogi wytyczono zgodnie z kaprysami natury, nie inżynierów. Mimo to krajobrazy zachwycają — nawet bez cyprysowych alei.

To nie Toskania z folderów biur podróży, lecz surowa Abruzja, pełna dzikiego uroku, który trzeba odkryć samemu.

Od kilkunastu lat krajobraz miasteczek „wzbogacają” dźwigi. Po potężnym trzęsieniu ziemi odbudowa postępuje powoli, a miejscowi zapraszają turystów, by pomogli — choćby poprzez wydawanie pieniędzy w lokalnych biznesach — w odbudowie tego pięknego regionu. To apel o wsparcie, o wspólne przywrócenie życia temu, co zostało zniszczone. Warto tu wpaść, choćby na kilka dni.

Svalbard

Z kolei absolutnym zachwytem 2025 r. dla Pauliny Ermel, dziennikarki Onet Podróże, był Svalbard. Wyjątkowy przede wszystkim dlatego, że to jedno z ostatnich miejsc w Europie, gdzie naprawdę czuje się przestrzeń, ciszę i brak tłumów.

W Longyearbyen znajdują się cztery takie znaki — wychodzenie poza nie dozwolone jest wyłącznie z broniąPaulina Ermel / Materiały własne

W Longyearbyen znajdują się cztery takie znaki — wychodzenie poza nie dozwolone jest wyłącznie z bronią

Archipelag leżący w Arktyce odwiedziła we wrześniu, gdy dzień zaczyna się szybko skracać. Wtedy pokazuje on swoją surową, niemal księżycową naturę bez turystycznego zgiełku. Dominują tam góry, lodowce i tundra, a człowiek jest tylko gościem w świecie należącym do niedźwiedzi polarnych, reniferów i ptaków arktycznych.

Wyjątkowy klimat Arktyki sprawia, że pogoda potrafi zmieniać się w ciągu minut, a światło ma zupełnie inną jakość niż gdziekolwiek indziej. To miejsce, gdzie można doświadczyć nocy polarnej i dnia polarnego, co całkowicie zmienia rytm życia i postrzeganie czasu.

Zabudowania Longyearbyen i rury na palachPaulina Ermel / Materiały własne

Zabudowania Longyearbyen i rury na palach

Ciekawostką jest fakt, że na Svalbardzie obowiązuje zakaz umierania, a nasiona z całego świata są przechowywane w tutejszym Globalnym Banku Nasion. Małe osady, takie jak Longyearbyen, łączą surowe arktyczne warunki z zaskakująco międzynarodową i otwartą społecznością. Brak dróg między miejscowościami sprawia, że podróżowanie odbywa się łodziami, skuterami śnieżnymi lub pieszo, co wzmacnia poczucie odcięcia od świata.

Svalbard uczy pokory wobec natury i pokazuje, jak niewiele potrzeba, by zachwycić się prostotą krajobrazu. To miejsce zostaje w pamięci na długo, bo łączy dzikość, spokój i świadomość bycia na krańcu zamieszkanego świata.

LongyearbyenPaulina Ermel / Materiały własne

Longyearbyen

Malta

Dla Mai Sokołowskiej, dziennikarki Onet Podróże, spośród wszystkich miejsc, które odwiedziła w 2025 r., największe wrażenie zrobiła Malta. Wraz ze znajomymi poleciała tam na początku jesieni i szybko przekonała się, że był to świetny wybór. Wrzesień to czas, gdy turyści wracają do pracy, dzieci do szkoły, a wyspa wyraźnie uspokaja się po wakacyjnym szczycie. Temperatury wciąż były wysokie — przekraczały 30 st. C — dlatego już od pierwszego dnia mogła cieszyć się słońcem i pięknymi plażami, bez konieczności walki o leżaki.

Jednym z największych zaskoczeń okazały się ceny. Dla przykładu, wynajęcie leżaka kosztowało 8 euro, a parasola 5 euro — znacznie mniej niż w popularnych kurortach we Włoszech czy Chorwacji.

MaltaOnet

Malta

Z noclegu w Sliemie do stolicy — Valletty — docierali promem. Rejs trwał zaledwie 5–10 minut i kosztował 2,5 euro, a widok miasta z perspektywy wody okazał się jednym z najpiękniejszych wspomnień z całego wyjazdu.

Valletta wyraźnie ją oczarowała. To stolica, która — mimo dużej popularności i wyróżnienia w rankingu Condé Nast Traveller jako jedno z najlepszych miast na świecie — zachowuje spokojny rytm, szczególnie poza sezonem. Uliczki tętniły życiem, ale nie były przytłaczające. Zamiast hałasu samochodów, słychać było rozmowy zadowolonych turystów, muzykę dobiegającą z restauracji oraz śpiewy, co sprawiło, że szybko poczuła wyjątkowy klimat tego miejsca.

MaltaMaja Sokołowska / Onet

Malta

Bardzo zależało jej również na zobaczeniu słynnego St. Peter’s Pool — miejsca często pokazywanego w mediach społecznościowych. Widoki z klifu okazały się naprawdę imponujące, a dzięki temu, że była tam poza sezonem, mogła podziwiać je bez tłumów turystów.

Z kolei osobom, które preferują imprezowe miasteczka, zdecydowanie poleciłaby St. Julian’s, znane z intensywnego życia nocnego. Nawet poza sezonem ulice były tam pełne ludzi, a bary i restauracje tętniły życiem.

Matla Maja Sokołowska / Onet

Matla

Będąc na Malcie, jej zdaniem zdecydowanie warto wykupić rejs statkiem do Błękitnej Laguny z przystankiem na wyspie Comino. To jedno z tych miejsc, które wcześniej widziała jedynie na zdjęciach, jednak na żywo prezentuje się jeszcze lepiej. Turkusowa woda, skały o niezwykłych kształtach i lekki wiaterek sprawiły, że był to jeden z najbardziej udanych momentów całego wyjazdu.

Jednocześnie zaznacza, że taką atrakcję lepiej omijać, jeśli ktoś cierpi na chorobę morską. Z własnego doświadczenia wie, że „walka o przetrwanie” na kołyszącym się statku nie należy do przyjemnych. Rejs trwał około godziny, co dla niektórych może być sporym wyzwaniem. Mimo to skok ze statku prosto do morza okazał się niezapomnianym przeżyciem.

MaltaMaja Sokołowska / Onet

Malta

Balaton

Jak zauważa Natalia Gomułka, dziennikarka Onet Podróże, Balaton niegdyś był synonimem luksusu i spełnionych marzeń o zagranicznych wakacjach. To właśnie tam zjeżdżały się tłumy Polaków z namiotami i herbatą w plastikowych kubkach. Dziś kierunek ten przeżywa prawdziwy renesans. Balaton zachwyca ogromną różnorodnością atrakcji oraz bogatą przyrodą nad największym jeziorem Europy Środkowej.

BalatonNatalia Gomułka / Onet

Balaton

Latem można tam kąpać się i opalać na szerokich plażach, pływać, żeglować oraz uprawiać inne sporty wodne, a przez cały rok spacerować po malowniczych promenadach. Podczas pobytu nad Balatonem warto odwiedzić urokliwe miejscowości, takie jak Tihany z benedyktyńskim opactwem i imponującymi widokami na jezioro, Balatonfüred z jego klimatyczną atmosferą czy Keszthely, znane z barokowego Pałacu Festeticsów i lokalnych muzeów.

Miłośnikom wina poleca wizytę w regionie Badacsony lub degustację w winiarni Folly, natomiast amatorzy spacerów z pewnością docenią wzgórza Balaton Uplands oraz liczne punkty widokowe. Z kolei jesienny rejs po jeziorze na pokładzie łodzi Namere II — legendy węgierskiego żeglarstwa — zapadł jej w pamięć na długo.

BalatonNatalia Gomułka / Onet

Balaton

Japonia

Dla Karoliny Walczowskiej, dziennikarki Onet Podróże, rok 2025 był podróżniczo niezwykle owocny. Po raz pierwszy odwiedziła Chicago, szlifowała angielski na kursie w Oksfordzie i relaksowała się w czeskim trójkącie uzdrowiskowym. — Szczególne miejsce w moich wspomnieniach zajmuje jednak trzytygodniowa podróż po Korei Południowej oraz Japonii, które odwiedziłam w najbardziej magicznym momencie roku: podczas sakury, czyli kwitnienia wiśni — opowiada.

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddechKarolina Walczowska / Onet

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddech

Pierwszym przystankiem w Kraju Kwitnącej Wiśni była Fukuoka na wyspie Kiusiu. — Choć to metropolia zamieszkana przez ponad 1,6 mln ludzi, nie przytłacza chaosem typowym dla Tokio. Co więcej, pozwala łagodnie oswoić się z Japonią. Idealnym miejscem na ten „pierwszy kontakt” okazał się park Ohori. W scenerii pełnego rozkwitu sakury tłumy mieszkańców — od rodzin z dziećmi po starsze pary — celebrowały tam wiosnę, tworząc niezwykle sielski obrazek.

Jak podkreśla dziennikarka Onetu, Fukuoka to także fascynujący miszmasz stylów, widoczny na każdym kroku. — Z jednej strony mijają nas nienagannie ubrani pracownicy korporacji, z drugiej — uczniowie w charakterystycznych mundurkach oraz dziewczyny w krótkich spódniczkach i podkolanówkach, wyglądające jak wyjęte z kadrów anime.

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddechKarolina Walczowska / Onet

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddech

W mieście ukryte są perły tradycji: świątynia Kushida z hipnotyzującymi bramami torii czy dający wytchnienie ogród Rakusuien. — A gdy zgłodniejemy, warto zajrzeć do „Hakata Ikkousha”. To tam serwują genialny ramen tonkotsu — z gęstym, kremowym wywarem na bazie kości wieprzowych, który jest kulinarną wizytówką regionu — opisuje.

Wyspa Kiusiu to jednak przede wszystkim natura. — Ponieważ nasz grafik był napięty, zdecydowaliśmy się na całodniową wycieczkę autokarową w stronę prefektury Miyazaki, co okazało się strzałem w dziesiątkę — przyznaje Walczowska. Trasa wiodła przez mistyczne miejsca, takie jak świątynia Kumanoza oraz Kamishikimi Kumanoimasu, słynąca z klimatycznych schodów otoczonych lasem i latarniami.

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddechKarolina Walczowska / Onet

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddech

— Żałujemy, że czynny wulkan Aso oglądaliśmy tylko z okna autobusu. Jego kaldera, o imponujących wymiarach około 25 na 18 km, uświadamia potęgę japońskiej przyrody. Finałem wycieczki była wizyta w jaskini Amanoyasukawara, ukrytej w rejonie Takachiho, oraz spacer wzdłuż słynnego wąwozu Takachiho Gorge, gdzie wulkaniczne skały spotykają się z turkusową wodą. To właśnie te kontrasty — między gwarem turystycznych gigantów jak Kioto czy Tokio a mistycznym spokojem wulkanicznych krajobrazów — sprawiły, że Fukuoka i cała wyspa Kiusiu stało się moim podróżniczym odkryciem roku.

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddechKarolina Walczowska / Onet

Wyspa Kiusiu w Japonii to idealne miejsce, żeby złapać oddech

Park Narodowy Zion

Największym zachwytem dla Natalii Jasińskiej, dziennikarki Onet Podróże, był Park Narodowy Zion w stanie Utah w USA. To jedno z tych miejsc, które robią wrażenie od pierwszej chwili. Monumentalne, pomarańczowe/czerwone ściany skalne, głębokie kaniony i kontrastująca z nimi zieleń sprawiają, że krajobraz wygląda jak z innej planety. To najstarszy park narodowy w Utah, a jednocześnie jeden z najczęściej odwiedzanych w całych Stanach Zjednoczonych.

Szlak Angels LandingNatalia Jasińska / Materiały własne

Szlak Angels Landing

Zion przyciąga różnorodnością szlaków. Są tu trasy dostępne dla rodzin z dziećmi, jak Riverside Walk, ale też kultowe i bardziej wymagające, na czele z Angels Landing. Ten szlak od lat uchodzi za jeden z najbardziej spektakularnych, ale i najbardziej niebezpiecznych w USA.

Trasa Angels LandingNatalia Jasińska / Materiały własne

Trasa Angels Landing

Ostatni odcinek prowadzi wąskim grzbietem skalnym, zabezpieczonym jedynie łańcuchami, a po obu stronach rozciągają się kilkusetmetrowe przepaście. Widoki ze szczytu rekompensują jednak wysiłek i stres — panorama kanionu Zion zapiera dech w piersiach. Ze względu na ogromne zainteresowanie oraz kwestie bezpieczeństwa, wejście na Angels Landing jest dziś możliwe wyłącznie po uzyskaniu specjalnego pozwolenia.

Park Narodowy Zion — trasa Angels LandingSimon Dannhauer / Shutterstock

Park Narodowy Zion — trasa Angels Landing

Równie ikoniczny jest The Narrows, szlak, który w dużej mierze prowadzi… przez rzekę Virgin. Wędrówka odbywa się dnem kanionu, pomiędzy stromymi, niemal pionowymi ścianami skalnymi, które miejscami dzieli zaledwie kilkanaście metrów. Poziom wody bywa zmienny, dlatego trasa wymaga odpowiedniego przygotowania i sprawdzenia warunków pogodowych. Mimo to dla wielu turystów to właśnie The Narrows staje się największą atrakcją Zionu — marsz w wodzie, w cieniu potężnych skał, daje poczucie całkowitego zanurzenia w dzikiej naturze.

— Wybierając się do Parku Narodowego Zion, byłam pewna, że to trasa Angels Landing będzie moją ulubioną i to ona była dla mnie priorytetem. Udało mi się jednak przejść także fragment The Narrows i to właśnie on skradł moje serce. Przygoda chodzenia po wodzie była niesamowita. Raz woda sięgała kostek, raz kolan, a innym razem nawet pasa i trzeba było nieść plecak nad głową — mówi Natalia.

Szlak The NarrowsNatalia Jasińska / Materiały własne

Szlak The Narrows

Ogromnym atutem Zionu jest również dostępność — dobrze zorganizowany transport autobusowy ogranicza ruch samochodów i pozwala zwiedzać park w spokojniejszej atmosferze. Do tego dochodzi bogata fauna, zmieniające się światło o różnych porach dnia i poczucie bliskości natury. To właśnie ta mieszanka sprawia, że Zion na długo zostaje w pamięci każdego, kto tu trafi.