Autor książki chętnie opowiadał o tym, w jaki sposób wyglądało pisanie, pozyskiwanie informacji i jak gwiazdor podchodził do rozmów o jego życiu. — Początkowo nieufnie, z dystansem. Robert i jego otoczenie mają obsesję na punkcie kontroli. W przeszłości prawnikom zdarzało się nawet wysyłać pisma do portali internetowych publikujących memy. Gdy więc „Lewy” dowiedział się, że przygotowuję jego nieautoryzowaną biografię, powiało chłodem — ujawnia Sebastian Staszewski w wywiadzie na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Jego pracę docenił także sam Lewandowski. — Książka bardzo fajnie napisana, dużo rzeczy z dzieciństwa. Wydaje mi się wydana w fajnym momencie — komentuje piłkarz w rozmowie na kanale „Rymanowski Live”.
Robert Lewandowski ocenia książkę. Jednoznacznie
Opisuje też, jak wyglądały początki rozmów ze Staszewskim i tu pojawia się nieco inny obraz. Według snajpera dziennikarz był mocno zaskoczony tym, jak przebiegał wywiad. —Pamiętam, jak rozmawiałem z redaktorem Sebastianem Staszewskim. Wydawało mi się, że byłem świadomy tego, co w tej książce się znajduje. Wiadomo, że autor miał swoje tezy. Ja się z tym zgadzałem — uważa Lewandowski.
— Tłumaczyłem, skąd to się brało, dlaczego takie były moje decyzje, a nie inne. I wydaje mi się, że w tamtym momencie widziałem, że był mocno zszokowany. Myślał, że przyjdzie, zacznie mówić, a ja zacznę się bronić — dodaje w wywiadzie z Bogdanem Rymanowskim.
Żałuje jedynie, że w książce nie pojawiają się część osób z jego środowiska. — Nie ma w tej książce osób, które dziś mają ze mną kontakt w ostatnich trzech, czterech latach — analizuje.
Przyznaje za to, że Staszewski zawarł prawdziwy portret piłkarz. — Pytanie, czy od 0 do 100… — zastanawiał się, ale po chwili odpowiedział przekonany: „tak”. — Są rzeczy, które nie zostały wytłumaczone do końca albo dogłębniej, skąd się brały. Ale są też historie, jak Kuby Kamińskiego, który wypowiedział się i ja nie mam z tym problemu, jeśli ktoś wypowiadał się pod nazwiskiem — zauważa.
Lewandowski czuje, że musi wytłumaczyć sytuację z kadry związaną z jego „machaniem rękoma”. — Myślę, że to jest temat, którego nie ma od dwóch lat. Wcześniej było tego dużo, nawet za dużo. Przyznawałem rację, ale tłumaczyłem, że wynikało to z mojej ambicji. Zależało mi, by wygrywać z reprezentacją i awansować na wielkie turnieje — wyjaśnia Lewandowski.