O tym, że Rosja zamierza rozmieścić Orieszniki na terytorium Białorusi, wiedzieliśmy już od dłuższego czasu. Mówił o tym zarówno Aleksandr Łukaszenka, jak i prezydent Ukrainy.
„Ostrzegaliśmy naszych europejskich i amerykańskich partnerów, że Rosja rozmieszcza system Oriesznik na terytorium Białorusi. Pokazaliśmy zasięg operacyjny systemu. Stanowi to zagrożenie dla wielu krajów europejskich, w tym Polski, Niemiec i innych” — napisał na portalu X Wołodymyr Zełenski.
Informację potwierdziła wczoraj Agencja Reutera, powołując się na własne źródła. Informacje pochodzące z rozpoznania satelitarnego sugerują, że wyrzutnie pocisków Oriesznik znajdują się w miejscowości Kryczew w obwodzie mohylewskim, czyli kilka kilometrów od granicy z Federacją Rosyjską.

Pociski mają być rozmieszczone w pobliżu Krzyczewa na wschodzie BiałorusiMapa Google
„To dobra informacja dla państw NATO”
Oriesznik to wyrzutnie samobieżne z pociskami na stały materiał pędny, dlatego nie wymagają skomplikowanej infrastruktury startowej i obsługowej w miejscu stacjonowania.
— Dziś są w danym miejscu, jutro ich nie ma — komentuje Andrzej Kiński i dodaje. — Spojrzymy na chłodno. Dla systemu o zasięgu 5,5 tys. km to czy stacjonuje na Białorusi, czy gdzieś w obwodzie smoleńskim w Rosji, nie odgrywa żadnego znaczenia — słyszymy.
Zdaniem eksperta to paradoksalnie dobra informacja dla państw NATO. — Łatwiej przeprowadzić jest atak za pomocą środków, jakimi dysponują nawet obecnie europejskie państwa NATO, na terytorium Białorusi, niż atakować cele ulokowane w środku terytorium Federacji Rosyjskiej — mówi.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jakie są skutki rozmieszczenia pocisków Oriesznik na Białorusi?
Dlaczego temat pocisków hipersonicznych jest poruszany w święta?
Jakie zagrożenie stanowi Białoruś dla Polski?
Dlaczego system Oriesznik jest uznawany za ważny dla Rosji?
Redaktor naczelny magazynu „Wojsko i Technika” przypomina, że nawet bez systemu Oriesznik Białoruś stanowi potężne zagrożenie dla naszego kraju z uwagi na dywizjon rakiet Iskander. — Teoretycznie Rosjanie mogliby dostarczyć głowice jądrowe do ich pocisków 9M723, które mają zasięg 500 km. Oznacza to, że w ich zasięgu znajduje się większość terytorium Polski — wskazuje Kiński.
Analityk przypomina, że nadal nie dysponujemy ogólnodostępnymi i wiarygodnymi informacjami na temat pocisków balistycznych Oriesznik.
— Ogólnie rzecz biorąc, jest to kolejne ogniwo w linii rozwoju sowieckich i rosyjskich mobilnych systemów rakietowych o zasięgu międzykontynentalnym. Oriesznik to system dwustopniowy, w przeciwieństwie do trzystopniowych Topol-M czy Jars, które mają zasięg ponad 10 000 km — mówi Kiński.
Podpisany w 1988 r. traktat o redukcji rakiet średniego i mniejszego zasięgu bazowania lądowego (od 500 do 5500 km) ograniczał rozwój tego typu broni. — Niestety w tej chwili ten traktat nie obowiązuje. W 2019 r. wycofały się z niego Stany Zjednoczone. Sześć lat później również Rosja zawiadomiła o zaprzestaniu stosowania się do jego ograniczeń — przypomina ekspert.
Bartłomiej Wypartowicz z portalu Defence24 mówi w rozmowie z Onetem, że system Oriesznik nie został jeszcze w pełni wdrożony w siły zbrojne i pozostaje on nadal w fazie testów. — Uderzenie w poligon w Ukrainie wskazuje na częściową skuteczność systemu. Natomiast wiemy o jednym teście zakończonym fiaskiem, kiedy rakieta wybuchła w powietrzu — wymienia Wypartowicz.
Obaj eksperci zgadzają się, że rozmieszenie systemu na również duże znaczenie propagandowe dla władz i społeczeństwa białoruskiego. — Pokazuje, że Rosja odgrywa tam dużą rolę. Może w każdej chwili rozmieścić dowolnego rodzaju broń na terenie Białorusi, a jeśli będzie trzeba — dokonać aneksji — mówi Kiński.

Prezydent Białorusi podczas spotkania z Władimirem Putinem w MoskwieRAMIL SITDIKOV / POOL / AFP
Ekspert: musimy otworzyć oczy na obecne i przyszłe zagrożenia
Zdaniem Andrzeja Kińskiego Możliwości atomowe Rosji są nieporównywalne z potencjałem europejskich państw NATO, a więc Francji i Wielkiej Brytanii.
— Rosja góruje nad NATO nie tylko pod względem liczby głowic, ale również nowoczesności arsenału nuklearnego. Amerykanie swoje wówczas najnowocześniejsze międzykontynentalne pociski balistyczne odpalane z podziemnych silosów typu „Peacekeeper” wycofali 30 lat temu, a mają cały czas w uzbrojeniu pociski „Minuteman III”, które weszły do uzbrojenia 55 lat temu i cały czas są modyfikowane — i dodaje.
— Rosjanie dysponują nowocześniejszymi rakietowymi nosicielami broni jądrowej. Do tego mają pociski międzykontynentalne na samobieżnych wyrzutniach lądowych, które są trudniejsze w likwidacji i szeroką gamę taktycznej broni jądrowej. Otwiera to możliwości uzbrojenia w głowice jądrowe nie tylko pocisków balistycznych 9M723 systemu Iskander-M, ale także pocisków manewrujących, które mogą być odpalane z tych samych wyrzutnia — mówi Kiński.
Jego zdaniem Europa znajduje się w trudnej sytuacji. Ani Francja, ani Wielka Brytania nie ma tzw. atomowej triady, czyli jądrowego komponentu lotniczego, morskiego i lądowego. — Jeszcze na początku lat 90. XX wieku dysponowała nim Francja, ale zlikwidowała swoje 18 podziemnych wyrzutni pocisków balistycznych średniego zasięgu, zostawiając pociski przenoszone przez okręty podwodne i lotnictwo — przypomina.
Co prawda brytyjskie okręty podwodne przenoszą ładunki nuklearne, ale działają z amerykańskimi rakietami Trident II, więc do ich użycia potrzeba amerykańskiej kontrasygnaty.
Z kolei obecna w Europie amerykańska taktyczna broń atomowa wymaga wywalczenia panowania w powietrzu, ponieważ przenoszące je samoloty muszą nadlecieć w pobliże celu.

Sprzęt wojskowy na terenie 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej OP w SochaczewieLeszek Szymański / PAP
Co w takim razie powinny robić dziś państwa Europy? — Ważne jest to, żeby otworzyć oczy na obecne i przyszłe zagrożenia. Otrzeźwieć i zacząć wykonywać realne kontrposunięcia, choćby w postaci wdrożenia do uzbrojenia pocisków manewrujących czy balistycznych o zasięgu co najmniej 2000 km — podsumowuje ekspert.