Trzecia część „Avatara” – „Ogień i popiół” – jest już w połowie drogi do miliarda dolarów wpływów ze świata, ale James Cameron analizuje sytację na chłodno. Reżyser przyznaje wprost: dalszy los serii wcale nie jest przesądzony. „Avatar” – to musi się opłacać
Po premierze „Ognia i popiołu” Cameron zdradził, że ma plan awaryjny na wypadek, gdyby „Avatar 4” i „Avatar 5” jednak nie powstały.
Nie wiem, czy saga będzie się dalej rozwijać. Mam nadzieję, że tak – powiedział w rozmowie z Entertainment Weekly. Jak dodał, każda kolejna odsłona musi na nowo udowodnić, że „biznesowo to ma sens”.
A jeśli to się jednak nie wydarzy? Reżyser ma już gotowy plan.
Jeśli z jakiegoś powodu 4. i 5. część nie powstaną, zwołam konferencję prasową i opowiem, co chcieliśmy zrobić. Co wy na to? – zapowiedział, by uspokoić fanów.
Cameronowi zależy na tym, by jego wizja nie przepadła, nawet jeśli plany zderzą się z twardą rzeczywistością. Jak bowiem zaznacza: „na razie nie ma modelu biznesowego na kontynuacje”.
Jak dotąd wszystko idzie jednak zgodnie z planem: po premierze 19 grudnia „Ogień i popiół” zarobił 153,6 mln dolarów w USA w samym świątecznym tygodniu i zdążył pobić kilka rekordów box office’u. Część scen do „Avatara 4” jest już nakręcona, ale Cameron pozostaje ostrożny. Jak podkreślał już wcześniej: Zawsze mówię: „jeśli”, bo pytanie brzmi, czy będzie to wystarczająco opłacalne – i tylko my będziemy w stanie to ocenić.
MOVIE SIĘ: Recenzujemy widowisko „Avatar: Ogień i popiół”