„Jak ktoś na miejscu Muska może mieć tak wiele powiązań z Chinami, a mimo to być dobrą osobą do reformowania rządu USA?” — pytał w marcu br. Derek Scissors, analityk z konserwatywnego think tanku American Enterprise Institute, w rozmowie z „Financial Times”. Napływ środków z Państwa Środka do prywatnego biznesowego poletka Muska potwierdza, że „bardziej interesuje go jego reputacja i marka w Chinach niż interesy amerykańskie”.
Chińskie pieniądze płyną wartkim strumieniem do przedsięwzięć Muska, w tym xAI, Neuralink i SpaceX — najcenniejszej prywatnej firmy na świecie. Nieprzypadkowo Pekin najchętniej patrzy na Neuralink. Xi Jinping ma jasny cel. Elon Musk też. Tyle że Trumpowi wcale nie musi się to podobać.
A ambicje Musk ma potężne. Biznes to za mało. Choć na przełomie maja i czerwca br. żegnał się ze stanowiskiem szefa DOGE [Departamentu Efektywności Państwa] w USA, dziś najbogatszy człowiek chce wstrząsnąć światową szachownicą. Stary Kontynent jest już na jego czarnej liście, a obecna antyunijna tyrada zatacza coraz szersze kręgi. Multimiliarder pała żądzą zemsty.
Największego rywala USA w walce o światową dominację Musk traktuje nadzwyczaj łagodnie. Powód jest prosty — Państwo Środka od dawna jest kluczowym rynkiem dla Tesli — amerykańskiego producenta m.in. samochodów elektrycznych. Przedsiębiorca wie, że ewentualna krytyka Xi Jinpinga mogłaby się odbić na prowadzonych przez niego biznesach. Robi zatem coś zupełnie odwrotnego — od lat chwali chińską infrastrukturę i system kolei dużych prędkości oraz chiński program kosmiczny, komplementuje politykę zielonej energii i zachęca swoich zwolenników do odwiedzenia tego kraju.
Chińczycy odwdzięczają się tym samym. W maju 2023 r. Musk był witany przez najwyższych urzędników i obsypany pochwałami przez opinię publiczną podczas swojej dwudniowej podróży do Państwa Środka. Multimiliarder miał wówczas napięty grafik — spotykał się z chińskimi ministrami spraw zagranicznych, handlu i przemysłu, a także z wysoko postawionymi przedstawicielami biznesu. Gospodarkę USA i Chin opisuje jako „bliźnięta syjamskie”. Sprzeciwia się też działaniom, które mogłyby to zniweczyć.
W tym czasie relacje między Waszyngtonem a Pekinem pogarszały się z powodu łamania praw człowieka przez świtę Xi Jinpinga oraz status Tajwanu, a Stany Zjednoczone i ich sojusznicy coraz bardziej starały się uniezależnić gospodarczo od Chin.
Od początku drugiej kadencji Donalda Trumpa relacje amerykańsko-chińskie są niczym jazda górską kolejką. Wzajemne nakładanie rekordowych taryf celnych w ostatnich miesiącach staje się dziś motywem przewodnim trwającej już od stycznia 2018 r. wojny handlowej między dwoma supermocarstwami.
Przełomu nie przyniosło też pierwsze od sześciu lat spotkanie Trumpa z Xi 30 października br. w południowokoreańskim mieście Pusan. Amerykańsko-chińskie przeciąganie liny sprawia, że obie strony zyskują czas, by przemyśleć dalszą strategię i przełamać niepokojący impas. I Pekin, i Waszyngton chcą ostatecznie zmniejszyć zależność od rywala w kluczowych obszarach. Chinom bowiem zależy na zaawansowanych technologiach, USA na kluczowych komponentach i surowcach [w tym metalach ziem rzadkich].
Emocjonalnej sinusoidzie towarzyszącej geoekonomicznej batalii przygląda się też z boku Elon Musk, który rozwija relacje z Chinami, co nie wszystkim w USA się podoba.
Gigafabryka Tesli w Szanghaju
Przedsiębiorstwo rozpoczyna produkcję w 2019 r. i szybko staje się centralnym elementem globalnej produkcji Tesli. Co ciekawe, jak podkreśla „Forbes”, Tesla staje się pierwszym zagranicznym producentem samochodów, który zachował 100 proc. udziałów w swojej chińskiej spółce zależnej, bez lokalnego partnera. To ogromne odstępstwo od chińskiej praktyki joint-venture.
Musk ma wręcz znakomite warunki w Chinach. Zniżki podatkowe (stawka niższa aż o 10 proc. od stawki standardowej), preferencyjne kredyty państwowe i szybkie reakcje administracyjne po pandemii COVID-19 — wymienia czołowy anglojęzyczny serwis „The Diplomat”, który zajmuje się sprawami Dalekiego Wschodu. Do tego tańsza siła robocza i niższe koszty produkcji w Chinach podnoszą marże operacyjne Tesli, napędzając jej akcje. Majątek samego Muska też gwałtownie wzrósł. Sama sprzedaż Tesli w Chinach wzrasta od 2019 r. ponad siedmiokrotnie.
Od tego czasu fabryka w Szanghaju wyprzedza fabrykę Tesli we Fremont w Kalifornii zarówno pod względem wielkości, jak i wydajności, odpowiadając obecnie za ponad połowę globalnych dostaw firmy i większość jej zysków. Co więcej, prawie 40 proc. łańcucha dostaw akumulatorów Tesli opiera się na chińskich firmach, a te partnerstwa stale się rozwijają.
Dziś Tesla dominuje w wielu obszarach, ale chińscy producenci EV (np. BYD) intensyfikują konkurencję na lokalnym rynku, co sprawia, że motoryzacyjna duma Muska traci część udziałów i musi walczyć o utrzymanie pozycji.
Dotychczasowe działania multimiliardera pokazują jednak, że potrafi wynegocjować wyjątkowe warunki. Z jednej strony przyspiesza ekspansję Tesli w Chinach [11 lutego 2025 r. firma otworzyła swoją drugą fabrykę w Szanghaju], a z drugiej — mocno wiąże swój biznes z chińskim aparatem państwowym.
Neuralink, cudowne dziecko Elona Muska
Amerykańska firma zajmuje się tworzeniem wszczepialnych implantów do mózgu, które pozwalają monitorować aktywność mózgu za pomocą prądów elektrycznych. Celem Neuralink jest pomoc osobom z paraliżem w komunikacji poprzez umożliwienie im zdalnego sterowania urządzeniami za pomocą aktywności mózgu.
Przez ostatnich dziewięć lat amerykańskie firmy [w tym Neuralink] są liderem branży dzięki najnowocześniejszym procedurom wszczepiania chipów do mózgów pacjentów. Wszystko zmienia się w tym roku. Pierwsze skrzypce zaczynają grać chińskie start-upy, które przeprowadzają serię badań klinicznych. Przełomowy okazuje się maj br., kiedy to „Bloomberg” pisze, że firma Shanghai StairMed Technology Co. publikuje film, na którym pacjent z porażeniem kończyn dolnych gra w grę komputerową, używając wyłącznie swoich myśli, dzięki implantowi w kształcie monety, podobnemu do tego stosowanego w operacjach Neuralink.
I choć obecnie badania koncentrują się głównie na pomocy osobom niepełnosprawnym w odzyskaniu podstawowych funkcji, to nie wsparcie medyczne wydaje się głównym motorem napędowym działań i Amerykanów, i Chińczyków. Technologia interfejsu mózg-komputer stała się nowym frontem w rywalizacji o wysoką stawkę między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
Głębsze zrozumienie ludzkiego mózgu pozwoli otworzyć wrota do świata sztucznej inteligencji na skalę jeszcze większą niż dotychczas. Po drugie, może to mieć rewolucyjny wpływ na stechnologizowaną ludzką codzienność, nawet większy niż ten, który zapewniły nam ekrany dotykowe.
Chiński taniec nad Ameryką
Musk żegna się ze stanowiskiem szefa DOGE na przełomie maja i czerwca br. I choć dziś przedsiębiorca ponoć nie ma dostępu do poufnych danych z wielu amerykańskich agencji państwowych, silnej frakcji antychińskich jastrzębi w świecie Trumpa, to i tak nie uspokaja. Ameryka obawia się, że udziały finansowe multimiliardera w Chinach i jego kordialne relacje z reżimem Xi Jinpinga mogą działać nie na korzyść Waszyngtonu a Pekinu.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym są wielomilionowe inwestycje chińskich bogaczy w projekty Muska za pośrednictwem nieprzejrzystych struktur — spółek, które, jak podkreśla „Financial Times”, pozwalają ukryć tożsamość inwestorów. Dzięki temu można uniknąć gniewu władz w USA oraz firm, które obawiają się chińskiego kapitału i w efekcie dalszego uzależniania się od Pekinu.
Poza tym Chiny mogłyby wykorzystać zależność Muska od rynku chińskiego jako kartę przetargową, aby wymusić na Trumpie ustępstwa w kwestiach o kluczowym znaczeniu strategicznym dla Pekinu, zaznacza brytyjski dziennik.
Tych, jak podkreśla prestiżowa gazeta, nie brakuje. Na przykład Apple usuwa aplikacje wirtualnych sieci prywatnych ze swojego sklepu z aplikacjami w Chinach na prośbę rządu. Tesla może również spotkać się z podobną presją w przyszłości, jeśli Pekin zechce wykorzystać Muska jako pałkę do wpływania na politykę administracji Trumpa.
Przedsiębiorca obawia się o swoje biznesy na całym świecie. Jednak jego postępowanie wobec Chin i Europy jest zgoła odmienne. Z jednej strony co rusz schlebia Pekinowi, z drugiej atakuje Unię Europejską, która naciska Amerykaninowi na odcisk.
Musk wścieka się na Europę. Trzy cele multimiliardera
5 grudnia 2025 r. Komisja Europejska nakłada karę grzywny na należącą do Muska platformę X w wysokości 120 mln euro [ponad 507 mln zł, po obecnym kursie]. Powodem jest nieprzestrzeganie unijnego Aktu o usługach cyfrowych [DSA] w zakresie przejrzystości.
Podczas trwająca dwa lata dochodzenia KE uznała, że platforma łamie trzy przepisy DSA: w sposób wprowadzający błąd stosuje „niebieski znaczek” do weryfikacji użytkowników, nie ma przejrzystego repozytorium reklam oraz nie udostępnia danych do badań w sposób zgodny z regulacjami.
Od tego czasu amerykański miliarder toczy wzmożoną antyunijną krucjatę. „Unia Europejska powinna zostać zniesiona, a suwerenność przywrócona poszczególnym krajom, aby rządy mogły lepiej reprezentować swoich obywateli” – pisze na X. Retorykę Amerykanina pochwala Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji, obecnie wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej
Antyunijna tyrada Muska i Miedwiediewa nie uchodzi uwadze Radosława Sikorskiego. „Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwość, komu służy cała antyunijna gadka o suwerenności. Tym, którzy chcą zarabiać na sianiu nienawiści i tym, którzy chcą Europę podbić” — pisze minister spraw zagranicznych na X. Polityk reaguje też bezpośrednio na inny wpis Muska. „Leć na Marsa” — odpowiada w komentarzu. „Oligarchowie Dmitriew i Musk chcą podzielić Europę, aby nad nami dominować i nas eksploatować” — pisze kolejnego dnia szef MSZ na X.
W kolejnych postach multimiliarder wielokrotnie wzywa też do obalenia Unii Europejskiej. „Komisarze UE, którzy obudzili się jako komisarze Stasi, wkrótce zrozumieją pełne znaczenie »efektu Streisand«” — oburza się Musk. „Efekt Streisand” odnosi się do sytuacji, w której próba ocenzurowania danej informacji przynosi jej popularność i rozgłos.
7 grudnia, nad ranem czasu polskiego Musk podaje dalej szokujący wpis, który zdobył już ponad 23 mln wyświetleń. Grafika, którą udostępnił, przedstawia wyłaniającą się spod flagi Unii Europejskiej flagę III Rzeszy. Autor wpisu opatrzył go podpisem „Czwarta Rzesza” i skomentował: prawie tak.
8 grudnia br. Musk blokuje konto Komisji Europejskiej na X. Wcześniej uniemożliwia kupowanie i śledzenie reklam. Nikita Bier, szefowa działu produktów X, zarzuca KE naruszenie zasad platformy.
Jedną z przyczyn ingerencji Muska w sprawy europejskie może być chęć odegrania się za coś, co miliarder zapewne odbiera jako podkładanie kłód pod nogi i szkodzenie jego interesom. A tego jego pragmatyzm podarować nie może.
Po drugie, Elon Musk jest showmanem w sieci. Lubi być w centrum uwagi, jest wszędzie tam, gdzie jego obecność może wzbudzać powszechne oburzenie.
Po trzecie, polityka przecina się ze światem biznesu. W przypadku Muska on sam dostrzegł, że dzięki swoim pieniądzom, platformie X i bliskich powiązaniach z administracją Donalda Trumpa może mieć ogromny wpływ na politykę i to w sposób korzystny dla własnych interesów.