Korespondencja z Oberstdorfu

Choć to już kolejny sezon Pucharu Świata, który polskich kibiców zdecydowanie nie rozpieszcza, po spojrzeniu na wyniki niedzielnych treningów w Oberstdorfie, z pewnością zrzedły im miny.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

21., 25., 40., 43., 61. i 28., 31., 35., 42., 52. — to miejsca zajmowane przez polskich skoczków w obu seriach treningowych. Na szczęście kwalifikacje przyniosły powiew optymizmu. Najwyżej z Polaków, na 14. miejscu ukończył je Kamil Stoch, który jak sam mówi, wrzucił na luz. Poprawili się także 19. Maciej Kot, 22. Piotr Żyła, a także 32. Paweł Wąsek. Na podobnym poziomie we wszystkich trzech seriach skakał Kacper Tomasiak, który zakończył dzień z 25. miejscem.

Żyła wprost: Jezus, Maria, trzeba się obudzić!

Największy progres zanotował w niedzielnych kwalifikacjach Żyła. W obu wcześniejszych seriach był bliski zamknięcia listy wyników. Z Schattenbergschanze przywitał się zaledwie 101-metrowym skokiem.

— Po świętach głowa nie miała kontaktu z nogami i w tym był największy problem. Dzisiaj tylko trochę udało się rozbudzić, ale jestem zadowolony, bo udało mi się awansować, a jutro jest nowy dzień. Bardzo się z tego cieszę, bo były to dla mnie trudne chwile — przyznał wprost.

— Po tych dwóch pierwszych skokach nie miałem w sobie za dużo cierpliwości. Pomyślałem: Jezus, Maria, trzeba się obudzić! Już po pierwszym skoku widziałem, że moja głowa nie do końca funkcjonuje tak jak trzeba i zacząłem nad tym pracować. W kwalifikacjach było już ciut lepiej, ale jeszcze nie było takiego czucia jakbym chciał — dodawał, podkreślając raz jeszcze, że poniedziałek przyniesie nowe otwarcie.

Mówili jednym głosem

W podobnym tonie wypowiadał się Maciej Kot. — Jeśli chodzi o skok kwalifikacyjny to jestem usatysfakcjonowany, ale jeśli mowa o treningowych… Trzeba było się trochę obudzić. Wiadomo, Turniej rządzi się swoimi prawami, więc trzeba odpowiednio zarządzać energią, siłami, więc najważniejsze, że ze skoku na skok było coraz lepiej i to ten kwalifikacyjny był dziś najlepszy — mówił.

— Trochę zmartwiłem się po tym pierwszym skoku, bo jeśli chodzi o odczucia, nie był on bardzo zły. Był poprawny, ale nie było w nim energii, takiego, jak czasem mówimy, jaja. Dlatego analiza była taka, żeby za bardzo nie szukać, nie kombinować, nie zmieniać, tylko skupić się na większej aktywacji jeśli chodzi o energię i oddać dobry skok, który jest zapisany w głowie — dodawał.

O tym, że skoki treningowe nie nastrajały zbyt pozytywnie, mówił także Paweł Wąsek. — Na pewno trochę zachwiały pewnością siebie, ale zdaje sobie sprawę, że potrzebuję kilku skoków, żeby się w to „wskakiwać”, więc na kwalifikacje jechałem z dobrym nastawieniem — usłyszeliśmy.

— Kontynuujemy ten sam pomysł, tylko to trochę inna skocznia, więc na nowo trzeba się w tym wszystkim odnaleźć. W zeszłym roku w kwalifikacjach też było kiepsko, więc mam nadzieję, że finalnie będzie powtórka z zeszłego roku — dodawał. Przed rokiem to właśnie Oberstdorf był dla niego miejscem przełamania. Już teraz zdaje się, że po problematycznym początku zimy, 26-latek wrócił na dobre tory.

— Mój cel na ten turniej to od pierwszych skoków oddawać takie, jakie zdarzały się choćby w Klingenthal czy Engelbergu. Tak, żeby nie szukać wszystkiego na nowo, tylko z prostym rozwiązaniem na skoki iść na skocznię i wykonywać to z pewnością siebie, co nie do końca się udawało — podkreślał.

Jeśli szukać nadziei, to tutaj

Powolne rozkręcanie się i zdecydowanie lepsze rezultaty niedzielne od sobotnich latem stały się dla kadry Macieja Maciusiaka zupełnie typowym zjawiskiem. Zimą tendencja nie zawsze się utrzymywała, ale powtarzało się jedno — Polacy mieli zazwyczaj trudne początki na nowych obiektach. Gdy jeszcze jesienią pytaliśmy szkoleniowca o tę kwestię, sam nie potrafił tego do końca wytłumaczyć.

Gdyby ten scenariusz miałby sprawdzić się także tym razem, oznaczałoby to dla Biało-Czerwonych szanse na całkiem solidny konkurs. Z drugiej strony, nie raz przekonywaliśmy się już w tym sezonie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i po lepszych skokach, szybko znów wracały te gorsze.

O tym, w którą stronę zmierzają polskie skoki, przekonamy się już w poniedziałkowe popołudnie. Konkurs zaplanowano na godz. 16:30.