Krzysztof Kolany2025-12-29 10:39główny analityk Bankier.pl

publikacja
2025-12-29 10:39

Podziel się

Nowojorska giełda od dzisiaj podnosi wartość depozytów
zabezpieczających w przypadku kontraktów terminowych na srebro. W przeszłości
tego typu posunięcia dwa razy doprowadziły do krachu na rynku białego metalu.
Czy tym razem będzie inaczej?

Comex podnosi depozyty na srebrze. Będzie jak w 2011 i 1980?Comex podnosi depozyty na srebrze. Będzie jak w 2011 i 1980?fot. Mark Peugh / / Shutterstock

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia (tj. w piątek, 26
grudnia) CME ogłosił podwyżkę depozytu zabezpieczającego kontrakty terminowe na
srebro z 20 000 USD obowiązujących jeszcze na początku grudnia (oraz 22 000
USD poprzednio) do 25 000 USD. To wzrost wartości zabezpieczenia aż o 25%
w ciągu miesiąca. Oficjalnym uzasadnieniem tej decyzji był wzrost zmienności na
rynku kontraktów terminowych na srebro. Decyzja weszła w życie w poniedziałek,
tj. 29 grudnia 2025 roku.

Tyle tylko że to suche biurokratyczne obwieszczenie nie mówi
wszystkiego. Jego skutkiem najprawdopodobniej była fala przymusowego zamykania
pozycji przez tych inwestorów, którzy nie byli w stanie dopłacić do depozytu
zabezpieczającego. Decyzja zarządzającej nowojorskim Comeksem grupy CME
najprawdopodobniej tłumaczy ogromne zmiany notowań srebra, jakie miały miejsce
po poniedziałkowym wznowieniu handlu.

Najpierw notowania najpłynniejszej (czyli wygasającej w
marcu 2026) serii kontraktów terminowych wystrzeliły w górę, dochodząc w porywach
do 82,62 USD za uncję trojańską. To nowy nominalny rekord cen srebra wyrażony w
USD. A później kurs białego metalu runął w dół, do 10:15 czasu polskiego spadając
do 74,24 USD/oz. Oznacza to przeszło 10-procentową przecenę względem
śródsesyjnego szczytu!

Postaw pierwsze kroki ku bezpiecznym inwestycjom — przeczytaj nasz poradnik o Obligacjach Skarbowych!
Rutynowa decyzja czy ordynarna manipulacja?

Teoretycznie decyzja CME o podniesieniu depozytów zabezpieczających
jest rutynową procedurą i zwykle pojawia się na „wygrzanym” rynku. W trosce o
wypłacalność zlewarowanych inwestorów giełda podnosi depozyty, aby w razie
silnej przeceny ci mieli się z czego pokryć poniesione straty. Ale srebro jest
tu przypadkiem szczególnym.

Doświadczeni
inwestorzy doskonale pamiętają wiosnę 2011 roku
, gdy seria podwyżek
depozytów zabezpieczających doprowadziła do przebicia bańki spekulacyjnej i
krachu na rynku srebra. Z jeszcze ostrzejszą reakcją rządu Stanów Zjednoczonych
i nowojorskiej giełdy mieliśmy do czynienia w styczniu 1980 roku, gdy
podwyżki depozytów zrujnowały braci Hunt
i doprowadziły do gwałtownego
spadku notowań srebra.  Panika
z 27 marca 1980 roku została zapamiętana jako „Srebrny Czwartek”,
kiedy to cena srebra runęła najpierw do 15,80 USD, a pod koniec dnia była o
kolejne 5 dolarów niższa. Zarówno w roku 2011, jak i 1980 kurs srebra zatrzymał
się w pobliżu 50 USD/oz.

Także teraz mamy dwa podejścia do sytuacji na rynku srebra.
Profesjonaliści nie bez racji piszą o manii spekulacyjnej i hiperbolicznej
zwyżce cen białego metalu, który w tym roku podrożał 155%, a w samym tylko
grudniu poszedł w górę o 37%!

– Szczególnie w przypadku srebra można mówić o rynkowym szaleństwie
— podczas piątkowej sesji, której towarzyszyła ograniczona płynność, metal
podrożał niemal o 10% (…) Skala wzrostów srebra od początku roku przekroczyła
już 170%, a jej paraboliczny charakter nosi znamiona bańki spekulacyjnej. Ostatnie
sesje, w których identyfikujemy więcej spekulacji niż fundamentów, nakazują zachowanie
szczególnej ostrożności – napisał w komentarzu dziennym Patryk Pyka z Domu
Inwestycyjnego Xelion.

Nie brakuje jednak „teorii spiskowych”, według których władzom nowojorskiej giełdy chodzi nie tyle
o bezpieczeństwo obrotu, lecz po prostu o zbicie cen srebra i
uratowanie banków bulionowych mających strukturalną krótką pozycję w białym
metalu
. CME może ratować także samą siebie – czyli prowadzony na
nowojorskiej giełdzie rynek srebra „papierowego”. Od lat powszechnie wiadomo,
że ilość roszczeń do białego metalu z tytułu zawartych kontraktów terminowych
wielokrotnie przewyższa ilość dostępnego na rynku srebra. Gdyby inwestorzy
skorzystali z prawa zawartego w specyfikacji kontraktu i masowo zażądali
fizycznego rozliczenia kontraktu (tj. dostawy srebrnych sztab), to tyle metalu
w skarbcach Comeksu po prostu nie ma.

W przeszłości już dwukrotnie udało się uratować system, w
ramach którego cena fizycznego metalu de facto byłą kształtowana na nowojorskim
rynku terminowym, bez fizycznej dostawy. Jednak czasy się zmieniły i
hegemoniczna pozycja Stanów Zjednoczonych uległa erozji w obliczu rosnącej roli
Chin. Możemy zatem być świadkiem „rozjechania się” rynku srebra „papierowego”
oraz fizycznego. Podczas gdy ceny tego pierwszego w takim wypadku mocno by
spadły, tak drugi byłby zapewne niedostępny po cenach „giełdowych”. Zabezpieczeniem
przed takim scenariuszem jest zakup srebrnych sztabek i monet zamiast jednostek
ETF czy instrumentów pochodnych.

Źródło: