„Omówiliśmy wszystkie aspekty ram pokojowych i osiągnęliśmy znaczące rezultaty” – napisał w niedzielę Wołodymyr Zełenski po spotkaniu z prezydentem USA na Florydzie.
Rozmowy Donalda Trumpa i prezydenta Ukrainy w rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie trwały blisko trzy godziny. Było to czwarte osobiste spotkanie obu przywódców, zorganizowane w Stanach Zjednoczonych w tym roku. Dotyczyło projektu porozumienia, które ma zakończyć wojnę w Ukrainie.
Niezwykły jarmark świąteczny. Mimo 30 st. C, cztery razy dziennie pada tu śnieg
Jak zapewniał na konferencji prasowej Donald Trump, było to „fantastyczne spotkanie”, na którym omówiono wiele kwestii. Zdaniem prezydenta USA do porozumienia dojdzie „za kilka tygodni”.
– Jesteśmy coraz bliżej porozumienia, może nawet bardzo blisko – powiedział Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z Zełenskim po rozmowach dwustronnych i telekonferencji z europejskimi przywódcami w posiadłości Trumpa w Mar-a-Lago. Ocenił, że uzgodnione zostało ok. 95 proc. kwestii, choć przyznał, że wciąż pozostały „jedna-dwie bardzo drażliwe kwestie”, w tym sprawa pozostałych nieokupowanych terytoriów Ukrainy w Donbasie. Sugerował przy tym, że Ukraina powinna oddać nieokupowane terytoria, zanim przejmie je Rosja.
Z kolei Wołodymyr Zełenski stwierdził, że 20-punktowy plan pokojowy jest w 90 proc. uzgodniony, gwarancje bezpieczeństwa USA dla Ukrainy w 100 proc., zaś europejskie gwarancje prawie w 100 proc., w tym w 100 proc. w wymiarze militarnym. I jak dodał, omówiona została kwestia sekwencji dalszych kroków: obaj zgodzili się, że „gwarancje bezpieczeństwa są kluczowe na drodze do osiągnięcia trwałego pokoju”. Zapowiedział również kontynuacje rozmów zespołów obu państw w przyszłym tygodniu, by sfinalizować wszystkie omówione kwestie.
Ukraińskie urazy Donalda Trumpa [OPINIA]
„Gra Trumpa w robienie pokoju”
W ocenie prof. Macieja Milczanowskiego, zastępcy dyrektora Instytutu Nauk o Polityce na Uniwersytecie Rzeszowskim, jeżeli chodzi o proces pokojowy, to nic takiego przełomowego się na Florydzie nie wydarzyło.
– Ale bardzo ważne jest, żeby Zełenski i ludzie z jego ekipy spotykali się z Trumpem. Widać bowiem, że prezydent USA ostatnio ulega bardzo wpływom polityków, którzy mają krytyczny stosunek do Ukrainy. Nie tylko Putinowi, ale chociażby premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi – mówi Milczanowski.
I jak podkreśla, ważne jest, by Trump nie wpadł całkowicie w orbitę rosyjskiego oddziaływania.
– Z kolei dla procesu pokojowego znaczenia praktycznie nie ma żadnego. A to dlatego, że mamy bowiem cały czas „grę Trumpa w robienie pokoju”. Wszyscy muszą go utwierdzać, że wychodzi mu to znakomicie. Tymczasem jak wiemy, on go wcale nie tworzy, w żaden sposób nie wpływa na zakończenie wojny. To dlatego, że o tym akurat decyduje Putin nie Trump – uważa rozmówca Wirtualnej Polski.
Zdaniem prof. Macieja Milczanowskiego, rosyjski przywódca nie ma ochoty takiego procesu rozpoczynać, bo jego celem jest przejęcie kontroli nad całą Ukrainą.
– Co prawda amerykańskiemu prezydentowi ukraińskie państwo jest obojętne i zapewne chętnie przekazałby Moskwie kontrolę nad nim, ale widzi, że ukraińska armia walczy, cały czas stawia opór i jest wspierana przez Europę, więc chcąc nie chcąc kontynuuje rozmowy – ocenia Milczanowski.
Trump i jego spektakl [OPINIA]
I jak dodaje, mamy obecnie patową sytuację, w której Stany Zjednoczone stoją w rozkroku.
– Wszyscy grają w swoją grę. Moskwie zależy na utrzymaniu warunków z pierwotnego planu, który został przygotowany na Kremlu i przekazany Amerykanom. Z kolei Biały Dom mówiąc o porozumieniu pokojowym, raz myśli o pierwotnym planie, innym razem o europejskiej wersji, po czym Trump chwali ukraińskie propozycje. Nigdy nie wiadomo do końca, co tak naprawdę amerykańska administracja popiera. A przy tym dalej próbuje ugłaskać Putina – komentuje ekspert.
– To, że na Florydzie nie było wzajemnych uszczypliwości między Trumpem a Zełenskim, a bardziej wymiana uprzejmości, o niczym nie świadczy. Amerykański prezydent jutro może zmienić zdanie i powiedzieć, że ukraiński prezydent jest kiepskim przywódcą, nie chce pokoju i nie będzie z nim rozmawiał. Był taki moment w połowie roku, wydawało się zwrotny, że Trump zmienił podejście na korzyść Ukrainy. Szybko okazało się, że nic bardziej mylnego. Miały być ostrzejsze sankcje na Rosję – nie były. Zamiast tego mieliśmy spotkanie na Alasce z Putinem i przywracanie roli Moskwy w globalnym świecie – podkreśla prof. Maciej Milczanowski.
W podobnym tonie wypowiada się dr Wojciech Jakóbik, wykładowca Kolegium Europy Wschodniej i analityk z Ośrodka Bezpieczeństwa Energetycznego.
– Mamy ciąg dalszy rozmów, kolejne formaty, specjalne komisje, które będą zajmować się różnymi elementami ustaleń pokojowych. Z tym że wciąż nie wiemy, jaka będzie odpowiedź Moskwy. Nawet jeżeli udało się doprecyzować coś po stronie zachodniej, między Stanami Zjednoczonymi i Ukrainą oraz krajami europejskimi, to piłka jest po stronie Moskwy. A Rosja od początku deklarowała, że nie ustąpi ani o krok w najważniejszych sprawach, dlatego też nie jesteśmy przez to bliżej porozumienia w sprawie pokoju – mówi WP dr Wojciech Jakóbik.
I jak zwraca uwagę, Trump rozmawiał telefonicznie z Putinem przed i po rozmowach w Miami z Zełenskim.
– Widać zatem bieżącą koordynację stanowisk USA i Rosji. To też sugeruje, że Rosjanie będą próbować wymuszać na Trumpie kolejne ustępstwa ws. Ukrainy. Po rozmowach pojawiły się dwa niepokojące sygnały z dziedziny bezpieczeństwa energetycznego. Po pierwsze, Trump ironicznie skrytykował ukraińskie ataki na cele w Rosji. Po drugie, mówił o rzekomo szczodrej ofercie Putina dostaw energii na Ukrainę, sugerując prawdopodobnie dostawy z Zaporowskiej elektrowni jądrowej, która jest obecnie okupowana przez Rosjan – przypomina Jakóbik.
Nie milkną echa rozmów na Florydzie [SKRÓT PORANKA]
W jego ocenie to także potencjalne ustępstwo wobec Kremla.
– Polegałoby na tym, że Rosja utrzyma w rękach największą elektrownię na Ukrainie, a w zamian dobrodusznie dostarczy część jej energii nad Dniepr. To byłoby narzędzie wpływu na Ukrainę w czasie potencjalnych wyborów parlamentarnych, czy też plebiscytów o zwierzchności nad terytoriami okupowanymi. Więc to jest też niebezpieczny sygnał – zauważa ekspert.
– Do tego dochodzi jeszcze kwestia gwarancji bezpieczeństwa, ponieważ strona rosyjska nie chce się zgodzić ani na obecność sił zachodnich, ani na obecność dzisiejszych władz ukraińskich. Ani też na gwarancje przypominające te z traktatu NATO. Więc nawet jeżeli uda się dojść do 100 procent porozumienia po stronie zachodniej, to wciąż Rosjanie mogą pozostać przy swoim stanowisku – ocenia dr Wojciech Jakóbik.
Putin zgodzi się na rozmowę z Zełenskim? „Byłoby to zwycięstwo Trumpa”
„Trump będzie ulegał Putinowi”
Obaj eksperci pytani o osiągnięcie porozumienia pokojowego w Nowym Roku i zakończenie wojny są bardzo sceptyczni.
– Dzisiaj zakończenie wojny w 2026 r. jest trudno prognozować. Być może rzeczywiście dojdzie do takiego przełomu. Ale jeśli już, to w wyniku kalkulacji na Kremlu. Jeśli, np. Rosja przyciśnięta kolejnymi sankcjami wpadłaby w potężne kłopoty finansowo- gospodarcze. Tu już ważniejsze są rozmowy kuluarowe aniżeli oficjalne spotkania dwu czy trzystronne – mówi WP prof. Maciej Milczanowski.
W jego ocenie Trumpowi zależy tylko na tym, by zbudować swój pomnik.
– Podobnie zresztą jak Putinowi, tylko rosyjski przywódca jest o wiele bardziej świadomy sytuacji i faktów. Trump chciałby zbudować trochę taką Moskwę w Waszyngtonie. Tworzy nową grupę oligarchów i biznesmenów, którzy mają przejąć wszystkie wpływy w Stanach Zjednoczonych. Jest bardziej zorientowany na robienie interesów z Rosją, aniżeli z Ukrainą. A to oznacza, że w kwestii porozumienia pokojowego będzie nadal ulegał Putinowi – komentuje prof. Maciej Milczanowski.
W ocenie dr. Wojciecha Jakóbika, tymczasowe zatrzymanie działań zbrojnych w 2026 r. de facto zależy od Rosjan.
– Mamy doświadczenia empiryczne pokazujące, że za każdym razem takie układy przez Rosjan są naruszane i konflikt jest odmrażany. I nie widać podstaw do tego, żeby miało być tym razem inaczej. Ukraina musiałaby dostać konkretne gwarancje, w tym poprzez rozmieszczenie sił zachodnich na jej terytorium. Ale do tego nie dopuści Putin. „Koło się więc zamyka”, a wojna, jak trwała, trwać będzie – podsumowuje rozmówca Wirtualnej Polski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski