Chciałbym zapytać pana o pańskie odczucia związane z nową amerykańską strategią bezpieczeństwa narodowego. To nowy system, który jest niejasny, zwłaszcza gdy mówimy o bezpieczeństwie Europy Środkowej. Jak sądzę, najprawdopodobniej stało się to w wyniku konsultacji między Pekinem, Waszyngtonem i Moskwą?
Strategia bezpieczeństwa narodowego, którą ogłosiła administracja [Donalda Trumpa], wygląda dla mnie jak wielki środkowy palec wystawiony w stronę Europy.
W istocie mówi ona: Europo, jesteś zdana na siebie. I choć nie jest to powiedziane wprost, podtekstem jest to, że Europa znajduje się teraz w strefie wpływów Rosji. Stany Zjednoczone określają zachodnią półkulę — Amerykę Północną, Środkową i Południową — jako swoją strefę wpływów, co widać na przykładzie ich działań w basenie Morza Karaibskiego przeciwko Wenezueli, rozmów o Grenlandii czy Kanadzie — wszystko to są wskazówki. Widać to również po tym, jak administracja reorganizuje Departament Obrony i rozdziela nasze siły.
Jeśli chodzi o Rosję, wygląda na to, że administracja powiedziała Europie: radźcie sobie sami, Stany Zjednoczone będą zainteresowane transakcjami, ale nie jestem pewien i trudno mi zrozumieć, na ile Stany Zjednoczone są oddane NATO. Jeśli chodzi o Chiny, to z działań i słów administracji wynika, że nie oddaje im Pacyfiku, ale myślę, że oczekiwania są takie: dopóki Stany Zjednoczone mogą handlować i działać na Pacyfiku, nie będą gotowe walczyć, na przykład o Tajwan. Tak to właśnie wygląda, tak [amerykańska] administracja postrzega obecnie świat.
Jakie miejsce zajmuje Ukraina w tej nowej strategii? Jakie mogą być realne, a nie „na papierze”, gwarancje bezpieczeństwa dla niej? W Ukrainie boimy się, aby nie powtórzyła się sytuacja z Afganistanu. I rozumiemy, że takie ryzyko istnieje. To dotyczy nas, dotyczy Polaków, dotyczy Litwy, Łotwy, Estonii.
Myślę, że podejście administracji do Ukrainy polega na tym, aby spróbować jak najszybciej zakończyć wojnę, ale bez względu na prawo międzynarodowe czy zasady suwerenności. Wygląda na to, że administracja traktuje Ukrainę jak wielką transakcję na rynku nieruchomości. I właśnie dlatego otwarcie mówi, że Ukraina powinna zrezygnować z terytorium dla dobra pokoju. Co oczywiście nie będzie do przyjęcia dla żadnego Ukraińca i nie powinno być do przyjęcia dla nikogo innego, ponieważ to [byłaby] nagroda za rosyjską agresję.
Uważam, że podejście administracji Trumpa było skazane na porażkę od samego początku, ponieważ nigdy nie interesowały jej przyczyny wojny. Nigdy nie była w stanie powiedzieć, że Rosja jest agresorem, a cała presja wywierana jest na Ukrainę, aby poszła na ustępstwa. W Ukrainie i w Europie nie ma nikogo, kto choć przez chwilę wierzyłby, że Władimir Putin dotrzyma jakiegokolwiek porozumienia.
Zatem pomysł, że Putin zgodzi się na utworzenie strefy zdemilitaryzowanej, jest ułudą.
Rosjanie natychmiast ją zapełnią, jeśli nie rosyjską armią, to Rosgwardią lub innymi tak zwanymi separatystami. A dla Stanów Zjednoczonych będzie już za późno, aby coś z tym zrobić. I nie sądzę, aby istniały jakieś gwarancje w rodzaju artykułu 5. [NATO o wzajemnej pomocy w razie agresji wobec któregoś z członków sojuszu]. Jedyną realną gwarancją dla Ukrainy jest zapewnienie sobie maksymalnej ochrony dzięki wystarczającemu potencjałowi wojskowemu, przemysłowi obronnemu i kontynuowaniu ataków na rosyjską infrastrukturę naftowo-gazową. Są to rzeczy, które moim zdaniem będą ważne dla bezpieczeństwa Ukrainy w przyszłości.
Europa oczywiście musi wziąć na siebie odpowiedzialność i pomóc chronić Ukrainę, ponieważ jeśli Kijów upadnie, wszystkie konsekwencje i tak dotkną właśnie Europę: miliony nowych ukraińskich uchodźców, ciągłe przerwy w dostawach energii i żywności, a następnie rosyjskie groźby wobec krajów bałtyckich lub Polski. W związku z tym Europa będzie musiała wypełnić luki tam, gdzie Stany Zjednoczone nie dają rady.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Retoryka Putina o europejskich świniach w jego wyobrażeniu jest wyszukana i demonstracyjna. Wcześniej nie pozwalał sobie na tak chamską retorykę wobec Europy. Czy sądzi pan, że Europejczycy będą gotowi lub przygotowują się do poważnych, być może wojskowych scenariuszy [na wypadek potencjalnej rosyjskiej agresji]?
Cóż, Kreml nie szanuje Stanów Zjednoczonych i nie szanuje Europy. Kiedy nazywa europejskich przywódców świniami, to jeden z przejawów braku szacunku. Ale faktem jest również to, że nie przejmuje się tym, czy Europa zrobi to, co konieczne, aby pomóc Ukrainie lub zapewnić sobie ochronę. Przynajmniej tak to wygląda.
Nadszedł czas, aby europejscy przywódcy znaleźli swoją strategiczną siłę, zrobili to, co konieczne, aby chronić wszystko, co uważają za ważne: europejskie wartości, liberalno-demokratyczne wartości, ochronę swoich obywateli i interesów. A Ukraina jest najważniejszym elementem tego wszystkiego. Pomóżcie Ukrainie pokonać Rosję.
Myślę, że coraz więcej europejskich przywódców w końcu to rozumie.
W Niemczech widać wzrost Bundeswehry, wzrost niemieckiego przemysłu obronnego, wzrost wydatków na obronę. I społeczeństwo to popiera. Oczywiście są pewne wyjątki, ale większość Niemców jest „za”. Dotyczy to też oczywiście krajów północnych, krajów bałtyckich, a także Polski i Rumunii. Myślę, że Niemcy rozumieją, że jeśli Ukraina przegra, do Europy przybędą miliony nowych ukraińskich uchodźców.
Cóż, ale każda wojna polega na gotowości ludzi do śmierci za ideały. Putinowi udaje się zastraszyć Europejczyków, bo nie sądzili, że może być konieczne dosłowne chwycenie za broń i stanie się ofiarą lub potencjalną ofiarą działań wojennych.
Wojna to próba woli. Nie chodzi tylko o to, kto ma większy przemysł. Chodzi o wolę. Stany Zjednoczone miały większy przemysł i większą populację niż Wietnam i większą niż talibowie, a mimo to przegraliśmy obie te wojny. Związek Radziecki przegrał w Afganistanie, mimo że był większy i miał broń jądrową. Historia pełna jest przykładów, kiedy mniejsze kraje miały silniejszą wolę, powód do walki. I myślę, że właśnie dlatego Ukraina ostatecznie odniesie sukces, ponieważ nikt w Rosji nie ma takiej woli [walki i wygranej], jaką mają Ukraińcy, z wyjątkiem Władimira Putina.
Rzekoma strategia Rosji na 2026 r.
Jednak istnieją też plany rosyjskiego sztabu generalnego. Generał Wesley Clark powiedział, że rosyjska strategia zakłada perspektywę rozpoczęcia ofensywy na południu Ukrainy — Rosjanie chcieliby przejąć południowe miasta, w szczególności Odessę. Nikt im na to nie pozwoli, ale Rosja przygotowuje się do zakrojonych na szeroką skalę działań ofensywnych. Pośrednio potwierdzają to również ukraińscy dowódcy wojskowi. Co pan sądzi o tych doniesieniach?
Cóż, oczywiście generał Clark ma dostęp do dobrych informacji z Ukrainy i własnych źródeł, więc nie mogę powiedzieć, że się myli. W rzeczywistości zgadzam się z nim w większości kwestii. Ale wyobrażam sobie, że jeśli to prawda, to ukraiński Sztab Generalny i ukraiński wywiad również o tym wiedzą i podejmują środki zapobiegawcze przeciwko takiej możliwości.
Myślę, że gdyby Rosja naprawdę planowała jakąś wielką nową ofensywę, widzielibyśmy na to dowody w logistyce: amunicja, transport, inne przygotowania niezbędne do wsparcia tak wielkiej ofensywy. Słyszę o nowych rosyjskich ofensywach już od trzech lat i nigdy nie spełniają one w pełni oczekiwań. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że doniesienia są przesadzone, a także dlatego, że siły ukraińskie są w stanie zakłócić te przygotowania. Wyobrażam sobie, że siły ukraińskie będą nadal atakować sieci kolejowe, fabryki amunicji, fabryki dronów, a także rosyjską infrastrukturę naftowo-gazową, która generuje pieniądze na opłacenie tego wszystkiego.
Więc jeśli gdzieś na południu planowana jest duża ofensywa… zobaczymy. Rosyjska flota musiała opuścić Sewastopol, a teraz musi opuścić Noworosyjsk. Dlatego jestem nieco sceptyczny.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (L) i prezydent USA Donald Trump podczas spotkania dotyczącego planu pokojowego, Miami, Floryda, USA, 28 grudnia 2025 r.PAP/EPA/UKRAINIAN PRESIDENTIAL PRESS SERVICE HANDOUT / PAP
A czy wierzy pan, że w 2026 r. osiągniemy taki czy inny wynik negocjacji? Czy wojna będzie trwała?
Cóż, to możliwe, ale decyzja należy do Ukrainy: czy jest gotowa oddać swoje suwerenne terytorium? Moim zdaniem jest to decyzja, którą może podjąć tylko Ukraina. Nie podoba mi się i nie zgadzam się z tym, że presja ze strony Stanów Zjednoczonych wywierana jest tylko na Ukrainę, aby poszła na ustępstwa.
Jedynym sposobem na prowadzenie negocjacji z Rosją jest bycie silnym i twardym oraz nieuleganie ich żądaniom. Niestety, sekretarz stanu [USA Marco] Rubio wywarł presję na Ukrainę, aby poszła na ustępstwa. Nie sądzę, aby była to droga do trwałego, sprawiedliwego pokoju. Chyba że Europa lub Stany Zjednoczone będą gotowe rozmieścić tam [w Ukrainie] swoje wojska, aby go zagwarantować. Na razie jednak tego nie widzę. Ale znowu cała presja, całe ryzyko spoczywa na barkach Ukrainy.
Dlatego nie czuję się komfortowo, mówiąc, że Ukraina nie powinna przyjmować porozumienia, ponieważ to Ukraińcy płacą za to cenę. Myślę, że decyzję powinien podjąć naród ukraiński. Mam nadzieję, że dla dobra Ukrainy, a także dla dobra Europy i nas wszystkich, wynikiem [negocjacji] będzie koniec działań wojennych i porażka Rosji, która zostanie zmuszona do życia we własnych granicach. To [byłby] najlepszy wynik.