Donald Trump uwielbia superlatywy. Ogłosił niedawno, że Marynarka Wojenna USA ma dostać nową klasę okrętów wojennych noszącą jego imię. Pierwszy ma się nazywać USS Defiant i — według Trumpa — ma być „najszybszym i największym pancernikiem w historii świata”.
Gdy ogłaszał te plany, marynarka opublikowała też kilka technicznych danych nowej klasy okrętów — które sprawiają, że Trumpowskie superlatywy brzmią trochę przesadnie.
Imponujące zapowiedzi, gigantyczne liczby i futurystyczna broń brzmią jak powrót do epoki morskich kolosów. Pytanie tylko, czy za efektownymi deklaracjami Trumpa idą realne możliwości i sensowna strategia.
Nowa „Trump-klasa” będzie jedną z największych współczesnych jednostek wojennych, ale nadal znacznie mniejszą niż historyczne pancerniki, takie jak japoński Yamato czy amerykańskie okręty klasy Iowa, które przez wiele lat dominowały na morzach. Według danych marynarki „okręty typu Trump” mają mieć ponad 35 tys. ton wyporności i ok. 260 m długości, a na pokładzie znajdzie się 650–850 osób należących do załogi.
To czyni te okręty ponad dwa razy cięższymi niż okręty klasy Zumwalt (ok. 15 tys. ton i 190 m długości), które obecnie są największymi okrętami bojowymi USA poza lotniskowcami. Zumwalty są też krytyczne radarowo — projektuje się je tak, by były trudne do wykrycia.
PO2 TIMOTHY SCHUMAKER / US NAVY / AFP / AFP
Niszczyciel rakietowy USS Zumwalt (DDG 1000) w drodze do portu w Jacksonville na Florydzie, USA (zdj. poglądowe)
Trumpowskie pancerniki byłyby także większe niż największe rosyjskie krążowniki rakietowe z napędem atomowym (klasa Kirow). Ponadto byłyby trzykrotnie większe niż niszczyciele klasy Arleigh Burke, które dziś stanowią trzon floty USA.
Trump stawia na giganty
Trump zapowiedział, że nowe jednostki mają zastąpić w planach budowy odmienną koncepcję — projekt niszczycieli DDG(X), które miały być wyposażone w broń laserową.
Trump stwierdził, że marynarka najpierw kupi dwa okręty nowej klasy, potem dziesięć, a finalnie ma powstać flota 20–25 takich jednostek. Przygotowania do tego przedsięwzięcia mają trwać lata, a budowa ma ruszyć dopiero ok. 2030 r. Cała inicjatywa ma być częścią programu „Golden Fleet” [pol. Złota Flota], mającego ożywić amerykański przemysł stoczniowy.
Szacunki kosztów sugerują, że budowa jednego okrętu klasy Trump wyniesie ok. 10–15 mld dol. [ok. 36–53 mld zł]. Dla porównania, jeden niszczyciel Zumwalt kosztował ok. 4 mld 400 mln dol. [ok. 16 mld zł] — a zbudowane zostały zaledwie trzy sztuki.
Uzbrojenie „Trump-klasy” ma być bardzo obszerne — będą służyć zarówno do ataku, jak i do obrony. Oficjalnie marynarka zapowiada, że USS Defiant będzie pierwszym okrętem z systemami rakietowymi, które mogą przenosić głowice jądrowe i hipersoniczne rakiety. Mają one umożliwiać ataki na strategiczne cele lądowe, niedostępne dla obecnej floty.
Tasos Katopodis/Getty Images / Getty Images
Prezydent USA Donald Trump i sekretarz stanu Marco Rubio w Palm Beach na Florydzie, 22 grudnia 2025 r.
Z pokładu mają być odpalane kierowane pociski manewrujące z ładunkiem nuklearnym. Planowane jest 12 komór na pociski hipersoniczne oraz 128 komór systemu Mk 41 VLS, z których można odpalać różne rodzaje pocisków — od rakiet obrony powietrznej po rakiety manewrujące typu Tomahawk do ataków na cele lądowe.
Strzał przyszłości
W planach jest też elektromagnetyczna broń artyleryjska zwana też działem kinetycznym lub szynowym (ang. railgun), która ma strzelać pociskami z prędkością od siedmiu do siedmiu i pół razy większą od prędkości dźwięku, na dystansie sięgającym ok. 177 km.
Railguny to broń przyszłości, cel ma niszczyć energia kinetyczna pocisku — bez użycia materiałów wybuchowych. Do uruchomienia nie potrzeba tradycyjnego ładunku miotającego, tylko ogrom energii elektrycznej.
Co ciekawe, wcześniejsze programy railgunów w marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych zostały w 2021 r. wstrzymane z powodu problemów technicznych, takich jak zużycie luf czy zarządzanie ciepłem.
Mimo to prace nad tą technologią nie zostały porzucone — prowadzą je m.in. firmy takie jak kalifornijski producent dronów General Atomics. Równolegle własne próby realizowała także Japonia, a obecnie na prowadzenie w jej rozwoju wysuwają się Chiny.
Wielowarstwowa obrona
Na okrętach „Trump-klasy” mają znaleźć się również dwa potężne lasery o mocy 300 lub 600 kW, czyli wielokrotnie mocniejsze niż te obecnie w użyciu, oraz cztery lasery ODIN [ang. Optical Dazzling Interdictor, Navy], mające neutralizować np. drony poprzez „oślepianie” ich sensorów zamiast fizycznego niszczenia.
Dodatkowo przewidziana została obrona w postaci czterech dział kalibru 30 mm i dwóch wyrzutni rakiet typu RAM [ang. Rolling Airframe Missile] — systemu obrony przed pociskami przeciwokrętowymi.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami USS Defiant ma korzystać z kombinacji turbiny gazowej i silników diesla, które będą zasilać również potężne źródło energii dla systemów broni i czujników. Okręt ma osiągać powyżej 30 węzłów prędkości. Pokład i hangar mają być przystosowane do obsługi statków powietrznych typu V-22 Osprey oraz przyszłych samolotów pionowego startu.
Na pokładzie znajdzie się też zaawansowany zestaw czujników, radarów i oprogramowania sztucznej inteligencji, a cztery panele radarowe mają zapewniać pełną obserwację 360 stopni — także w celu wykrywania pocisków balistycznych.
Krytyka projektu
Choć Trump chwali się tymi planami, eksperci mają mocne zastrzeżenia.
Emerytowany admirał Mark Montgomery twierdzi, że takie ogromne okręty to olbrzymie kolosy, których marynarka wojenna tak naprawdę nie potrzebuje. Uważa, że lepsza byłaby rozproszona flota mniejszych, minimalnie załogowanych platform, efektywniej odpowiadających na współczesne zagrożenia — zwłaszcza ze strony Chin.
Te pancerniki nie osiągną żadnych realistycznych celów taktycznych
— twierdzi Mongomery.
Ekspert zwraca również uwagę na brak systemu obrony przeciwrakietowej Aegis, który jego zdaniem powinien być standardem na nowoczesnych okrętach tej klasy. W jego ocenie cały projekt w zbyt dużym stopniu podporządkowany jest wyobrażeniu Donalda Trumpa o efektownym, „dobrze wyglądającym” pancerniku, a w zbyt małym — rzeczywistym potrzebom operacyjnym i obronnym marynarki wojennej.