To był słodko-gorzki wieczór dla słoweńskich skoków. Domen Prevc wygrał pierwszy konkurs 74. Turnieju Czterech Skoczni z przewagą aż 17,5 punktu nad kolejnym zawodnikiem, zostając liderem rywalizacji. Po zawodach większość ich kadry była jednak zła i rozgoryczona. Wszystko przez dyskwalifikację Timiego Zajca.
25-latek w zawodach był drugi, ex aequo z Danielem Tschofenigiem, ale kilkanaście minut po konkursie przyszła wiadomość o jego dyskwalifikacji. Powód? O trzy milimetry za krótkie nogawki w kombinezonie.
Zobacz wideo Tak Polacy zaczęli Turniej Czterech Skoczni. Kluczowe dni ws. składu na igrzyska
Hafele tłumaczy dyskwalifikację Zajca. Oto co wydarzyło się w kabinie kontrolera
– To była kontrola najlepszej szóstki zawodów. Mierzyliśmy nogawki i wyszło, że u Timiego Zajca były za krótkie o trzy milimetry – tłumaczył po wszystkim kontroler sprzętu FIS, Mathias Hafele. Austriak wyjaśnił, że przy czipowaniu kombinezonów długość nogawki to jeden z elementów kontroli potrzebnej do zatwierdzenia stroju, ale kadry nadal mogą zmienić coś przed zawodami. – Istnieje też np. możliwość, że rozciągnęli kombinezon przed czipowaniem. Ale tak naprawdę nie wiadomo, co i kiedy z nim robią – przyznał.
– Trzy milimetry w kwestii nogawki to nie tak mało. Oczywiście, nie zobaczysz tego na skoczni, „na oko„. Ale przy pomiarze wychodzi jasno – opisał Hafele. To jednak nie powód do wszczynania procedury wyjaśniającej tę sytuację. Zatem Zajc został „tylko” zdyskwalifikowany i otrzymał żółtą kartkę. Kolejna dyskwalifikacja będzie oznaczała czerwoną i brak możliwości startu w dwóch kolejnych konkursach.
To pierwsza od dłuższego czasu dyskwalifikacja zawodnika, który zająłby miejsce na podium. W Pucharze Świata nie mieliśmy takiej prawdopodobnie od czterech lat i wykluczenia Halvora Egnera Graneruda i Markusa Eisenbichlera w Rasnovie. W zeszłym roku była jeszcze, rzecz jasna, sprawa dyskwalifikacji Markusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga, która wywołała ogromny skandal sprzętowy na mistrzostwach świata w Trondheim.
Można się zatem śmiać, że to „prężenie muskułów” ze strony Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Że Hafele chciał pokazać, że nie boi się zdyskwalifikować czołowego skoczka i presja tego, że zajął miejsce na podium nie robi na nim wrażenia. Tak ocenia to np. trener Austriaków Andreas Widhoelzl. – Oczywiście, nigdy nie jest miło kogoś dyskwalifikować. Przecież wiem, ile trenują i jak wiele robią, żeby walczyć o jak najwyższe pozycje. Ale jeśli coś nie jest zgodne z zasadami, to jasne, że skoczek zostaje zdyskwalifikowany – podkreślił Mathias Hafele.
Zajc z wymownym wpisem. Na jego dyskwalifikacji skorzystał Niemiec
Zajc od razu po kontroli udał się do wyjścia ze skoczni drogą zupełnie po drugiej stronie niż mixed zone dla dziennikarzy. Dlatego z nami nie porozmawiał. Wrzucił za to wymowny post do relacji na swoim profilu na Instagramie. Zdjęcie skoczni w Oberstdorfie podpisał: „Co za fajny konkurs… Ale może spróbujmy rozciągnąć kombinezon na Ga-Pa i będzie w porządku”, kończąc wpis śmiejącą się emotikoną.
Dyskwalifikacja Zajca przyniosła awans na podium dla Felixa Hoffmanna. Niemiec zajął trzecie miejsce ze stratą 19,4 punktu do Domena Prevca. – O wszystkim dowiedziałem się, gdy rozmawiałem z dziennikarzami. Od razu poinformowano mnie po prostu, że jestem na podium. Zrobiło się nerwowo, bo potrzebowałem znaleźć numerek, wszystko naszykować i szybko biec na podium. Ale udało się i bardzo cieszy mnie taki sukces przed niemiecką publicznością, w tak ważnych zawodach – mówił nam później skoczek.
– Myślę, że moje skoki były bardzo pewne, w końcu dały czwarte miejsce. Okej, teraz to już trzecie, więc jest jeszcze lepiej. A sprawa dyskwalifikacji? Wszystko musi perfekcyjnie pasować, nawet niewielkie detale. Jeśli coś nie będzie grało, to kontrola jest na tyle restrykcyjna, że to zostanie wychwycone. To, co stało się z Timim pokazuje też, jak trudno dziś pozostać wewnątrz przepisów i w żaden sposób ich nie przekroczyć, jak przygotować do tego sprzęt – dodał Hoffmann.
Trener Słoweńców starał się zachować spokój. Chociaż mowa ciała wskazywała co innego
Z większością dziennikarzy nie porozmawiali zwycięzca konkursu Domen Prevc i trener Słoweńców Robert Hrgota. – Niestety, pomiar wskazał to, co wskazał. A Mathias Hafele przekazał, że kilka razy go powtarzał. Tak wyszło i musimy się z tym pogodzić, odpuścić. Nie jest przyjemnie, ta sytuacja nie jest przyjemna, ma gorzki posmak. Wiemy, że wszystko działało dobrze, w końcu Timi był drugi. Szkoda, bo niewielu Słoweńców było na podium i trochę by to przełamał. To bolesne, ale musimy się podnieść i uspokoić. Musimy myśleć pozytywnie, żeby pójść dalej. Niestety Timi nie będzie już w grze o Złotego Orła. Nie czuję sięz tym w porządku, bo mogliśmy mieć dwóch kandydatów w grze o końcowe zwycięstwo. Ale co mogę więcej powiedzieć? Nic z tym nie zrobimy – przekazał w rozmowie z radiem Val 202.
Jeszcze przed ceremonią wręczenia nagród na podium telefon wyciągnął szef słoweńskich skoków, Gorazd Pogorelcnik. Dłuższą chwilę z kimś rozmawiał, a po tym, jak trzej najlepsi zawodnicy zostali już udekorowani, w mixed zonie dla dziennikarzy spotkał się ze sprzętowcem Słoweńców oraz Hrgotą. W tym gronie też trwała dłuższa, dość intensywna wymiana zdań. Widać było, że wszyscy panowie są wręcz wściekli i rozgoryczeni. Pogorelcnik także nie rozmawiał z nikim z piszących dziennikarzy obecnych w Oberstdorfie.
– Słoweńcy oczywiście byli źli i rozczarowani. Ale w kabinie kontrolera zachowywali się normalnie, przyjęli to, co się stało dość spokojnie i z opanowaniem. Był odpowiedni respekt, a nie robienie afery – ocenił Mathias Hafele. Cóż, po obserwacji tego, w jakiej złości i z jaką mową ciała dyskutowali pomiędzy sobą Słoweńcy, można było mieć do tego pewne wątpliwości. Treści tych rozmów jednak nie znamy, a z oficjalnej wypowiedzi Hrgoty też wynika, że starał się powstrzymać nagłe i agresywne reakcje.
To szok i ciekawa sytuacja w kontekście dyskusji o sprzęcie w tym sezonie. Ta do tej pory nie była tak ożywiona jak w poprzednich latach. Można jednak zakładać, że teraz zrobi się w tym temacie gorąco. To efekt uboczny tego, co się wydarzyło. Z jednej strony dobrze, że FIS nie potraktował specjalnie zawodnika, który był wysoko na liście wyników. Z drugiej na pewno pojawi się teraz sporo pytań, plotek i omawiania zarówno sprawy Zajca, jak i innych, które do tej pory były obecne tylko w nieoficjalnych rozmowach za kulisami.
Teraz 74. Turniej Czterech Skoczni przenosi się do Garmisch-Partenkirchen. Rywalizacja mężczyzn zostanie wznowiona w środę, sylwestrowymi kwalifikacjami. Za to już we wtorek walkę w Turnieju Dwóch Nocy rozpoczną panie, a wśród nich dwie Polki – Anna Twardosz i Pola Bełtowska.