Mimochodem rzucony komentarz prezydenta USA w Mar-a-Lago odbił się szerokim echem w Waszyngtonie i Europie, przywracając stare pytania o to, komu Donald Trump naprawdę wierzy — i co to oznacza dla wojny w Ukrainie.

Skłonność prezydenta USA Donalda Trumpa do zakulisowej dyplomacji i polegania na „przeczuciach” zamiast twardych analiz wywiadowczych po raz kolejny zderzyła się z brutalną rzeczywistością ogarniętej wojną Europy.

Tym razem iskrą zapalną nie był tajny briefing ani dokument polityczny, lecz luźna rozmowa w cieniu palm w Mar-a-Lago, która wywołała falę wstrząsów — od Kapitolu aż po linię frontu w Donbasie.

We wtorek 30 grudnia Donald Trump odpowiadał na pytania dziennikarzy przed swoją rezydencją w Mar-a-Lago, witając izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. W pewnym momencie przedstawił zaskakujące wyjaśnienie, dlaczego jest „wściekły” z powodu rzekomego ukraińskiego ataku na terytorium Rosji: o wszystkim miał go osobiście poinformować Władimir Putin.

— Wiecie, kto mi o tym powiedział? — zapytał prezydent, odnosząc się do doniesień, jakoby Ukraina próbowała zaatakować jedną z rezydencji Putina na północy Rosji. — Prezydent Putin mi o tym powiedział.

Ta uwaga — rzucona mimochodem, bez przygotowania i bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów — spadła na środowiska dyplomatyczne niczym grom z jasnego nieba.

Szczególnie szokujący był moment, w którym te słowa padły: zaledwie kilka godzin po rozmowie telefonicznej Trumpa z rosyjskim przywódcą i dzień po spotkaniu o dużej wadze politycznej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

Sytuacja postawiła Biały Dom w dość niezręcznym położeniu, zwłaszcza że administracja próbuje przyspieszyć rozmowy pokojowe mające zakończyć wojnę.

Trump oświadczył, że jest „bardzo zły” z powodu domniemanego ataku, określając go jako niedopuszczalną eskalację — jednocześnie przyznając, że całe zdarzenie mogło w ogóle nie mieć miejsca.

— To też możliwe, chyba — powiedział Trump. — Ale prezydent Putin powiedział mi dziś rano, że tak było.

Prezydent USA Donald Trump przemawiający podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim (nieobecnym na zdjęciu) w Palm Beach na Florydzie, USA, 28 grudnia 2025 r.

Prezydent USA Donald Trump przemawiający podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim (nieobecnym na zdjęciu) w Palm Beach na Florydzie, USA, 28 grudnia 2025 r.PAP/EPA/UKRAINIAN PRESIDENTIAL PRESS SERVICE HANDOUT / PAP

Dla krytyków w Waszyngtonie i Europie był to kolejny sygnał pogłębiających się obaw: Trump wydaje się skłonny przyjmować słowa Putina bezkrytycznie, nawet gdy Kijów stanowczo zaprzecza, a amerykańskie agencje wywiadowcze nie potwierdziły tych doniesień publicznie.

Kremlowski scenariusz

Kontrowersje wynikają z rosyjskich oskarżeń, według których Ukraina miała wysłać dziesiątki dronów dalekiego zasięgu w kierunku obwodu nowogrodzkiego, rzekomo celując w rezydencję należącą do Putina.

Moskwa szybko przedstawiła tę historię jako bezpośrednie zagrożenie dla życia rosyjskiego prezydenta.

Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow ostrzegł, że rosyjskie stanowisko negocjacyjne zostanie „zrewidowane”, sięgając po dobrze znaną taktykę Kremla — wykorzystywanie spornych incydentów do usprawiedliwiania eskalacji lub zaostrzania żądań przy stole negocjacyjnym.

Ukraina jednoznacznie odrzuciła te oskarżenia. — Ta rzekoma historia o „ataku na rezydencję” to kompletna fikcja — napisał Zełenski na platformie X, określając ją jako pretekst do uzasadnienia kolejnych rosyjskich ataków na Kijów i inne miasta.

Dla Trumpa jednak niepewność faktów wydawała się mniej istotna niż to, co uznał za złamanie niepisanych zasad.

— Jedno to prowadzić działania ofensywne — powiedział. — Co innego atakować czyjś dom. To nie jest właściwy moment na coś takiego.

Zapytany, czy istnieją jakiekolwiek dowody potwierdzające rosyjskie twierdzenia, Trump odpowiedział w sposób dobrze znany zarówno sojusznikom USA, jak i jego krytykom:

— Cóż, jeszcze się dowiemy.

Republikanie zaczynają się wyłamywać

Takie wyczekujące podejście wcale nie uspokoiło nastrojów na Kapitolu, gdzie nawet wśród Republikanów coraz częściej słychać głosy sprzeciwu wobec postawy Trumpa w odniesieniu do Moskwy.

Kongresmen Don Bacon z Nebraski, członek Komisji Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów, zaapelował o ostrożność we wpisie na platformie X.

— Prezydent Trump i jego zespół powinni najpierw ustalić fakty, zanim przypiszą winę — napisał Bacon. — Putin jest notorycznym, bezwstydnym kłamcą.

Były kongresmen Adam Kinzinger z Illinois, znany krytyk Trumpa, poszedł jeszcze dalej.

— To już rok, odkąd Putin go okłamuje, a Trump w to wierzy — stwierdził, nazywając całą sytuację „kompromitacją dla naszego kraju”.

Luka wywiadowcza

Cała sprawa ponownie rozbudziła pytania o relacje Trumpa z amerykańskim aparatem wywiadowczym.

— Trump dysponuje największą i najlepiej finansowaną społecznością wywiadowczą na świecie — powiedział Steven Pifer, były ambasador USA w Ukrainie.

Mógł zapytać ich o ten rzekomy atak. Zamiast tego przyjął słowa Putina bez zastrzeżeń

— stwierdził.

Biały Dom odmówił odpowiedzi na pytanie, czy Trump otrzymał jakikolwiek briefing wywiadowczy potwierdzający rosyjskie twierdzenia, zanim publicznie się wypowiedział.

Ta cisza potęguje niepokój w Europie, zwłaszcza że pojawiła się zaledwie dzień po prywatnej wideokonferencji Trumpa, Zełenskiego i kilku europejskich przywódców.

Europejskie ostrzeżenie

Według europejskich urzędników zaznajomionych z przebiegiem rozmów, kwestie zaufania i kolejności działań były już w centrum uwagi podczas rozmowy Trumpa i Zełenskiego, która odbyła się po ich spotkaniu w Mar-a-Lago.

Ton — jak relacjonowali rozmówcy serwisu Kyiv Post — był uprzejmy, ale stanowczy.

Europejscy liderzy ostrzegali przed pochopnym godzeniem się na ustępstwa terytorialne bez twardych, wiążących gwarancji bezpieczeństwa. Ich zdaniem każda umowa musi najpierw — i na piśmie — zapewnić Ukrainie realną ochronę, zanim dojdzie do zawieszenia broni, referendów czy dyskusji o granicach.

Padło też pytanie, które wisiało w powietrzu: co, jeśli Rosja po prostu powie „nie”?

Zdjęcie pochodzące z filmu udostępnionego 27 grudnia 2025 r. przez Kremlin.ru przedstawia prezydenta Rosji Władimira Putina podczas wizyty w centrum dowodzenia armii rosyjskiej w nieujawnionym miejscu.

Zdjęcie pochodzące z filmu udostępnionego 27 grudnia 2025 r. przez Kremlin.ru przedstawia prezydenta Rosji Władimira Putina podczas wizyty w centrum dowodzenia armii rosyjskiej w nieujawnionym miejscu.KREMLIN.RU / HANDOUT / PAP

Trump mówił o impasie, dźwigniach nacisku i zamykającym się oknie możliwości. Zełenski — jak twierdzą urzędnicy — odpowiedział spokojnie, ale jednoznacznie, podkreślając, że Ukraina nie przekroczy pewnych czerwonych linii.

Jeśli negocjacje zakończą się fiaskiem, powie swojemu narodowi prawdę: wojna będzie trwać dalej.

Trump wciąż trzyma klucz. Ale Europa właśnie powiedziała mu, których drzwi nie wolno mu otwierać

— podsumował rozmowę jeden z wysokich rangą urzędników w słowach przekazanych Kyiv Post.

Wojna narracji

Ukraińscy urzędnicy i analitycy podkreślają, że publiczna reakcja Trumpa na rzekomy atak idealnie wpisuje się w znaną taktykę Kremla — narzucanie własnej narracji, zanim zostaną ustalone fakty.

Jurij Bojeczko, założyciel i prezes organizacji humanitarnej Hope for Ukraine, ostrzegł, że traktowanie Putina przez Trumpa jak równorzędnego partnera grozi zepchnięciem ofiary agresji na margines.

— Narracja agresora zostaje uprawomocniona — powiedział Bojeczko — a Ukraina zostaje odsunięta na bok.

Bojeczko odrzucił sugestie Trumpa, jakoby Putin chciał zakończyć wojnę lub nawet pomóc w odbudowie Ukrainy, określając je jako niebezpiecznie oderwane od rzeczywistości. — To oddaje Kremlowi kontrolę nad narracją pokoju — dodał.

Gdy opada kurz po wypowiedziach Trumpa w Mar-a-Lago, kluczowe pytanie nie dotyczy już wyłącznie taktyki czy harmonogramu rozmów, lecz zaufania.

Gdy zderzają się sprzeczne wersje wydarzeń — zaprzeczenia Kijowa, twierdzenia Moskwy i analizy amerykańskiego wywiadu — której z nich wierzy prezydent?

W swoim klubie na Florydzie Trump odpowiedział na to pytanie bez ogródek:

— Prezydent Putin mi powiedział.

Dla dyplomatów uważnie obserwujących sytuację zabrzmiało to nie tyle jak pojedyncza informacja, ile jak ostrzeżenie — zapowiedź tego, jak może wyglądać kolejna faza wojny i rozmów, które mają ją zakończyć.