Fox każdego tygodnia pływała w kalifornijskich wodach oceanicznych razem z innymi przedstawicielami klubu sportowego, Kelp Krawlers. 24 grudnia w okolicach południa również udała się na trening. W pewnym momencie jej współtowarzysze zauważyli, że 55-latka nie wróciła na brzeg. Jakiś czas później ustalono dwie możliwe wersje – Fox mogła albo utonąć, albo paść ofiarą rekina.

Zobacz wideo Oto cała prawda o talencie Lewandowskiego. „Ktoś, kto to mówił, po prostu kłamie”

Tragedia w Kalifornii. Śmierć triathlonistki

Miejscowe służby porządkowe jeszcze tego samego dnia znalazły świadka, który twierdził, że dostrzegł niedaleko wybrzeża rekina z niepokojącą wyglądającą zdobyczą. Najgorszego możliwego scenariusza nie udało się jednak wtedy potwierdzić. Po śledztwie, które potrwało 15 godzin, chwilowo wstrzymano dalsze poszukiwanie Eriki Fox. Co było warte podkreślenia – uczestniczył w nim mąż triathlonistki, Jean-Francois Vanreusel.

ZOBACZ TEŻ: Tak wyglądał ślub Polki w Dubaju. Żaden sekret, kim jest jej mąż

Tydzień później kalifornijskie służby wyłowiły ciało, które zidentyfikował ojciec Eriki, James Fox. Według niego z całą pewnością należało właśnie do jego córki. Funkcjonariusz policji Ryan Farotte przekazał w międzyczasie, że należy jeszcze poczekać na oficjalne potwierdzenie. Bliscy triathlonistki nie mają jednak już żadnych wątpliwości. – Żyła pełnią życia – powiedział jej mąż w rozmowie z gazetą „The Mercury News”.

Nick Smith, burmistrz Pacific Grove, w którym mieszkała doświadczona triathlonistka, wydał natomiast oświadczenie w sprawie jej śmierci. „W imieniu miasta Pacific Grove oraz rady miejskiej składam najszczersze wyrazy współczucia rodzinie i bliskim Eriki Fox” – czytamy.