To koniec kolejnego roku wypełnionego bólem, łzami i eksplozjami. W Waszyngtonie i na Kremlu ściskano dłonie w blasku fleszy. W tym samym czasie na ukraińskie miasta spadały bomby. Ukraińcy, choć nie myślą się poddawać, są zmęczeni i sfrustrowani. Czy wierzą w pokój? Czy liczą na zakończenie wojny, którą wypowiedziała im Rosja? Odpowiedzi na te pytania złamią wam serce.Artykuł dostępny w subskrypcji

Kluczowe fakty:

  • Sumy, Jaworowa, Tarnopol, Kijów. To były najkrwawsze rosyjskie ataki w 2025 roku. Rosyjska broń obracała domy, szkoły i urzędy w ruinę. Zginęły dziesiątki Ukraińców, setki zostały ranne. 
  • Waszyngton, Londyn, Monachium, Stambuł, Nowy Jork, Paryż, Berlin, Moskwa i niekończące się rozmowy wokół ustępstw i pokoju między Rosją i Ukrainą. Plan pokojowy Trumpa? Zrodził więcej pytań niż dał odpowiedzi.
  • Agresja zbrojna Rosji na Ukrainę trwa od 24 lutego 2022 roku. Nazywana jest inwazją na pełną skalę, bo to odróżnia ją od ataku Rosjan sprzed jedenastu lat, kiedy poparli separatystów w Donbasie. Potencjał mobilizacyjny Rosji to 25 milionów ludzi. Moskwa jest w stanie prowadzić bardzo długo tanią wojnę.
  • Niemal co czwarty Ukrainiec sądzi, że ta wojna nigdy się nie skończy.

„Prądu nie ma. Czekam, aż włączą. Muszę dokończyć pieczenie tortu, kuzyn ma urodziny” – piszę do mnie z Krzemieńczuka Łarysa, emerytka.

„Na zewnątrz, przy pobliskich sklepach, słyszę warkot generatorów. Światła nie ma po trzy-cztery godziny. Potem włączą na dwie godziny i znów nie ma. Lodówka pewnie się popsuje. Ogrzewanie jest, w mieszkaniu ciepło, ale na zewnątrz nie jest zimno, bo nie ma jeszcze mrozów” – relacjonuje.

Ponad 200-tysięczny Krzemieńczuk w obwodzie połtawskim w środkowej Ukrainie jest częstym celem rosyjskich ataków. To przez Ukrtatnaftę, największą w Ukrainie rafinerię, z rozległą infrastrukturą i magazynami. Przed agresją zbrojną Rosji zakład miał ogromne znaczenie dla kraju, ponieważ zabezpieczał 30 procent potrzeb w zakresie produkcji naftowej.

Rzuciłam pościel na korytarz, niedaleko wyjścia. Leżałam ze słuchawkami na uszach, ale i tak wszystko słyszałam.

Łarysa nie wierzy jednak, że rafineria jest celem Rosjan, bo – jak mówi – „nie ma tam już żywego miejsca”. „Teraz celują w infrastrukturę miejską, elektrociepłownię, stację kolejową, budynki mieszkalne” – opowiada. „Potwory! Niedawno drony przyleciały o czwartej nad ranem. To było straszne” – wspomina.

Nie chce wyjeżdżać. W okolicznej wsi mieszkają jej siostry. Tam jest spokojniej. Czasem u nich bywa, pomaga w gospodarstwie.

„Myślałam, że umrę ze strachu” – zaczyna opowieść o ostatnim ataku.