— Jeśli z grubsza podzielimy sobie rynek wyborczy na dwie strony (rządową i opozycyjną), to obecnie mamy następującą sytuację: strona rządowa (łącznie z Razem) ma około 45 proc. poparcia, a opozycyjna: 55 proc. — w rozmowie z Onetem mówi prof. Waldemar Wojtasik.
Politolog podkreśla, że to bardzo ogólne podejście, nieuwzględniające mobilizacji i wyborczej frekwencji.
— Mam wrażenie, że od ponad roku po lewej stronie sceny politycznej nie za wiele się zmienia. Po prawej stronie ze względu na przepływy między partiami dzieją się zdecydowanie ciekawsze rzeczy — ocenia prof. Wojtasik.
Po prawej stronie główni gracze to obecnie: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja i Korona Grzegorza Brauna. Każda z tych partii ma swoich wiernych wyborców, ale polityczna bitwa rozgrywa się o prawicowy rząd dusz, który wciąż waha się między Jarosławem Kaczyńskim, Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Grzegorzem Braunem.
— Przepływy zostały wygenerowane kampanią prezydencką i zwycięstwem Nawrockiego. Częściowo bezrefleksyjne poparcie Krzysztofa Bosaka dla Karola Nawrockiego sprawiło, że część wyborców o poglądach narodowych dostrzegło w przypadku nowego prezydenta szansę na nową siłę polityczną. Być może to skłoniło ich do przetransferowania głosów do PiS. W ostatnim czasie widać, że poparcie PiS delikatnie rośnie — akcentuje prof. Wojtasik.
Jest i drugi mechanizm po prawej stronie. Wyborcy, dla których przekaz Konfederacji jest za mało radykalny, odchodzą do Brauna.
— Na ten obrazek można nałożyć jeszcze demograficzną kliszę. PiS ma ogromne problemy z generowaniem poparcia wśród młodych wyborców. Konfederacja takiego problemu nie ma — podkreśla politolog.
Każda z tych partii ma swoje cele. PiS chce rządzić samodzielnie, a Jarosław Kaczyński ponoć wierzy w taki scenariusz. Konfederacja chce jeszcze bardziej urosnąć w sondażach i stawiać warunki prezesowi PiS. Braun walczy, by jego partia znalazła się w Sejmie.
Zdaniem prof. Wojtasika, ten ostatni cel jest prawdopodobny, a dwa pierwsze są mało realne. — Mówienie o samodzielnych rządach PiS to mrzonki. To nie jest rok 2019. Rynek wyborczy jest zupełnie inny — kwituje.
Jarosław KaczyńskiPAP/Marcin Obara
Z kolei Konfederacja, jego zdaniem, jest obecnie „w fazie normalizacji notowań”. — Partia dostała mocnego „boosta” w trakcie kampanii prezydenckiej Mentzena. To się przekładało na notowania Konfederacji, w kwietniu, maju niektóre pomiary wskazywały nawet powyżej 20 proc. Teraz to poparcie się urealniło. Jest mniej więcej takie, jakie było w okresie przed kampanią, czyli 12-15 proc. — przekonuje.
Między centrum a radykałami
Jeszcze przed prezydenckimi wyborami, Konfederacja pozbyła się Brauna. W odpowiedzi skrajna prawa strona oskarżała konfederatów o zdradę ideałów i o ucieczkę do centrum. Ale bez Brauna, na co wskazywali niektórzy konfederaci i część analityków, Konfederacja mogła wreszcie w większym stopniu przyciągać mniej radykalny elektorat, np. coraz bardziej rozczarowanych wyborców Szymona Hołowni.
Czy Konfederacja nadal może budować swoje poparcie na „ucieczce do centrum”? Czy jednak, w sytuacji mocnej konkurencji w postaci Brauna, skazana jest na stricte radykalną i populistyczną narrację?
— Miejsce Konfederacji jest pomiędzy Braunem a PiS. Są wyborcy, dla których PiS jest nieatrakcyjny m.in. ze względu na swoją długą historię. Ponadto dla młodych wyborców jest nudną partią. Jest też cześć wyborców z poglądami narodowymi i konserwatywnymi, dla których to, co mówi Braun, jest zbyt radykalne i nieakceptowalne — odpowiada prof. Wojtasik.
Grzegorz BraunTomasz Jastrzebowski/REPORTER / East News
Kaczyński wesprze Brauna? Dwa scenariusze
Analityk komentuje też wojnę na prawicy, pomiędzy Kaczyńskim a Mentzenem. Pojawiają się głosy, że lider PiS w walce o samodzielne rządy będzie dążył do maksymalnego osłabiania Konfederacji i że w tym celu może nawet zawrzeć nieformalny sojusz z Braunem.
Prof. Wojtasik jest zdania, że Kaczyńskiemu nie opłaca się go wzmacniać. Wskazuje na dwa scenariusze. — Pierwsza opcja jest taka, że Kaczyński wzmacnia Brauna na tyle, że ten zyskuje w wyborach 4 proc., ale nie przekracza progu. W tym momencie są to stracone głosy po prawej stronie i nawet metoda D’Hondta może nie zadziałać w wystarczający sposób na korzyść PiS — mówi.
Scenariusz numer dwa: Braun wchodzi do Sejmu. — Posłowie od Brauna będą antysystemowi. Oni nie będą szukać poparcia w gabinecie Kaczyńskiego. Będą pokazywać swoim wyborcom, że Tusk i Kaczyński są dla nich nieakceptowalni i że o żadnej współpracy nie ma mowy — komentuje prof. Wojtasik.
Zdaniem rozmówcy Onetu, PiS powinien walczyć o jak najlepszy dla siebie wynik, ale akceptować scenariusz, że to Konfederacja jest jego naturalnym sojusznikiem.
„Sztama” Kaczyńskiego z narodowcami
Tajemnicą poliszynela jest, że PiS-owi programowo i ideologicznie bliżej jest do narodowej części Konfederacji na czele z Krzysztofem Bosakiem. — Z pewnością Kaczyński i jego ludzie życzyliby sobie, by ta część Konfederacji była w przyszłym Sejmie silniejsza od tej części Mentzena — zgadza się analityk.
Po odejściu Brauna, w Konfederacji jest podział „pół na pół”. Narodowcy i mentzenowcy mają tyle samo głosów w Radzie Liderów, która decyduje o najważniejszych sprawach partii. Obie strony mogą też liczyć na podobną liczbę „jedynek” na listach wyborczych.
Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen na konwencji politycznej Konfederacji, 2023 r.Albert Zawada / PAP
— Ciekawie zrobi się w pierwszym kwartale 2027 r., w momencie kiedy pojawią się listy wyborcze. Wyobrażam sobie pewne taktyczne, nieformalne sojusze pomiędzy politykami PiS i politykami narodowego skrzydła Konfederacji, związane ze współpracą wyborczą w niektórych okręgach — mówi prof. Wojtasik.
A taka „współpraca” odbywać się będzie najprawdopodobniej kosztem ludzi Mentzena. Dla PiS lepszą opcją w przyszłym Sejmie jest, gdy więcej posłów Konfederacji będzie miało korzenie narodowe, a nie liberalne.
Mentzen wyciął innych liderów
Paradoksalnie, Kaczyńskiemu w tym planie może pomóc sam Mentzen. Nawet w części Konfederacji słychać, że po swojej stronie Mentzen zdominował innych i trudno w liberalnym środowisku Konfederacji szukać kolejnych liderów. — Cała uwaga skupia się tam na Mentzenie. Zresztą podobnie jest u Brauna. To może być problem przy tworzeniu list wyborczych. Rolą Mentzena powinno być wypromowanie nazwisk, które dają szansę na uzyskanie mandatu — mówi prof. Wojtasik, który uważa, że „część narodowa Konfederacji jest personalnie silniejsza”.
Jest jednak zdania, że obecnie więcej poparcia dla Konfederacji zdobywa Mentzen niż narodowcy.
Narodowcy i mentzenowcy mogą mieć różne poglądy, a niekiedy też interesy, ale zdaniem prof. Wojtasika „nie ma obecnie żadnego powodu, dla którego konfederatom opłacałoby się iść do wyborów osobno”.
Sławomir MentzenMarcin Bielecki / PAP
Konfederatom podział się nie opłaca
Analityk między bajki wkłada wszystkie spekulacje i doniesienia o możliwym rozpadzie Konfederacji. Wskazuje m.in. na metodę D’Hondta, która premiuje większe ugrupowania. — Mając kilkudziesięciu posłów w przyszłym Sejmie, Konfederacja będzie silniejsza na wszystkie zakusy Kaczyńskiego. Można się spodziewać, że PiS będzie chciał wyciągać poszczególnych posłów Konfederacji lub grać na dokonanie podziału — uważa.
Wszystkie te gry i wojenki polityczne ostatecznie i tak mogą nie mieć większego znaczenia. Zdaniem prof. Wojtasika, najbardziej prawdopodobna prognoza jest taka: w 2027 r. nie będzie możliwości stworzenia gabinetu większościowego bez Konfederacji.
Rozbija jednak narrację konfederatów, którzy mówią, że po wyborach są w stanie stworzyć koalicję z każdym, kto da im lepsze warunki na realizację programu. — Absolutnie naturalnym kandydatem na koalicjanta Konfederacji jest PiS. Nie wiem, co by się musiało stać, żeby do porozumienia mógł dojść rząd, gdzie z jednej strony będzie lewicowa frakcja związana z Barbarą Nowacką, a z drugiej Mentzen i narodowcy — kwituje prof. Wojtasik.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Stan Wyjątkowy”. Polityczna wojna o ruskie drony. Nawrocki dostał lekcję od Trumpa